"Wszyscy się zmieniają. Ludzie tylko odnoszą wrażenie, że niektórzy zawsze są tacy sami."
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Byłem zupełnie nieprzytomny, więc pierwszym co zrobiłem było podniesienie głowy z poduszki i rozejrzenie się po pokoju. Zaraz potem spojrzałem na zegarek. Na ekranie widniała godzina 3.27 rano, oczywiście. Dzwonek do drzwi ponownie zadźwięczał, a że był bardzo denerwujący, zmusił mnie do wstania z łóżka. Przetarłem twarz dłonią, założyłem kapcie i wstałem z łóżka, przeciągając się. Spojrzałem na pościel. Viv nie było. Westchnąłem. W ogólnie nie było jej w domu. W ogóle tutaj nie spała. A to wróżyło nic innego jak tylko kłopoty. Zbiegłem po schodach, bo dźwięk dzwonka stał się jeszcze bardziej natarczywy, niż przed sekundą, a ja nie chciałem żeby obudził Christiana. Dotarłem do drzwi wejściowych i otworzyłem wszystkie zamki, zaraz później otwarłem drzwi. Na progu mojego domu stało trzech policjantów. Jeden z nich rozglądał się po posesji, a pozostali dwoje patrzyli na mnie.
- Dobry wieczór. Starszy sierżant Jonathan Liroy, komenda główna policji w Nowym York'u. Czy pan Edward Cullen? - Spojrzałem jeszcze raz, na oby dwu policjantów, nie wierząc w to co widzę i słyszę.
- Tak owszem, to ja. Co panów sprowadza? - Wiedziałem, że to będzie miało związek z Viv. Byłem tego tak pewien, że dałbym się skrócić o głowę.
- Przepraszamy, że niepokoimy pana o tak późnej porze. Czy możemy na chwilę wejść? To nie jest sprawa do omówienia przed drzwiami. - Sierżant Liroy patrzył na mnie spokojnie, głos miał opanowany. Ja byłem trochę zaspany, jeszcze nie do końca pojmowałem o co chodzi, ale również byłem spokojny i starałem się nie okazywać tego jak mnie ta sytuacja ruszyła. Uchyliłem szerzej drzwi.
- Tak bardzo proszę, niech panowie wejdą. - Wszyscy w trójkę weszli do mojego domu i skierowali się do kuchni. Usiedli tam przy wysepce po jednej stronie, a ja usiadłem po drugiej.
- Bardzo proszę mi powiedzieć, czemu zawdzięczam tą wizytę? - Zapytałem po krótkiej chwili milczenia. - I czy chcieliby panowie coś do picia? Kawy, herbaty?
- Herbatę poprosimy. - Powiedział sierżant i przeniósł wzrok na swojego kolegę. Ja natomiast zdążyłem w tym czasie nastawić wodę i przygotować wszystko. - Jak już wspomniałem, panie Cullen , sprawa nie jest błaha. Chodzi o pańską żonę. - Usiadłem sobie przy wysepce, udając spokojnego. W rzeczywistości jednak powstrzymywałem się, żeby czegoś nie rozwalić. Wiedziałem! Wiedziałem, kurwa, wiedziałem! Ogarnęła mnie taka furia, że musiałem wstać od stołu. Zacząłem łazić po całej kuchni, próbując się uspokoić.
- Proszę mi powiedzieć, co ona znowu zrobiła? - Zapytałem kiedy byłem pewien, że nie wydrę się na policjanta. Ten bez mrugnięcia okiem powiedział, co znowu przeskrobała moja żona.
- No cóż.... pana żona została złapana dzisiaj, razem z dwoma innymi kobietami na paleniu marihuany w klubie na Candy Street. Miała w krwi 1 promil alkoholu, czekamy w tej chwili jeszcze na testy na obecność amfetaminy i heroiny. - Musiałem usiąść, bo myślałem, że się przewrócę. Co kurwa?! Jaka amfetamina?! Jaka herioina, marihuana?! Ja pierdole. - To nie wszystko panie Cullen. - Teraz już nie ukrywałem tego, że chciałabym ją zabić. Spojrzałem na policjanta i niepotrzebnie warknąłem:
- Co jeszcze?! - Dobrze, że sierżant nie wziął tego do siebie, wydawało mi się że wie jak się teraz czuje. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
- Zabraliśmy pana żonę z klubu, razem z dwoma innymi dziewczętami oraz jednym mężczyzną, któremu najprawdopodobniej świadczyły usługi w postaci prostytucji. Pana żona również. - Myślałem, że się przesłyszałem. Moja żona kurwą?! I ma czelność wydawać moje pieniądze?! Wstałem z krzesła i znowu zacząłem chodzić po kuchni. Po chwili milczenia, spojrzałem na sierżanta Liroy'a i zapytałem :
- Jaka kara jej grozi? - Mój ton był tak szorstki, że policjant odpowiedział natychmiast.
- Za posiadanie i zażywanie narkotyków do 7 lat więzienia, za prostytucję do 5. W najgorszym wypadku dostanie 12 lat, w najlepszym co nigdy w takich przypadkach się nie zdarza dostanie karę w zawieszeniu i grzywnę do 50 000 $. - Odetchnąłem głęboko. - Wie pan, pana żona...- Nawet nie zdążył dokończyć.
- Proszę jej nie nazywać moją żoną. Od dzisiaj już nią nie jest. - Wysyczałem w stronę policjanta, z trudem hamując gniew.
- Musi pan po nią pojechać. W tej chwili jest już całkowicie trzeźwa. W ciągu następnych 48 godzin okaże się, czy sąd zastosuje tymczasowy areszt czy pozwoli, aby... ekhem... aby ta pani pozostała na wolności to czasu rozprawy głównej. - Cieszyłem się, że nie nazwał jej moją żoną. Nie chodziło o te narkotyki. To bym jeszcze jakoś przełknął, chodź też nie uszło by jej to płazem. Ale prostytucja?! Wydawała sobie z moich pieniędzy do woli, mimo tego że się kurwiła i miała swoje. Zdrada, mimo że tak mało znaczącej osoby w moim życiu, jednak zabolała. W końcu mam z nią dziecko. Przeżyłem z nią większość mojego życia. I co? I ta sytuacja jak nic innego udowodniła mi, że ona nie nadaje się ani na matkę, ani na żonę. Nadaje się tylko na kurwę. I nic więcej. W moich oczach jest nikim. Zwykła szmata. Aż się bałem myśleć, co ona robiła kiedy ja byłem w pracy a Christian zostawał z nią tutaj sam. Nie potrafiłem tego przeboleć, że tak bardzo skrzywdziłem swoje dziecko. Tak bardzo je zaniedbałem. Teraz widzę jakie to było okropne. Jaki ja byłem ślepy. Myślałem, że ona jest taka nieodpowiedzialna specjalnie. Żeby mi coś udowodnić. Boże... jak bardzo się myliłem. Jak ogromnym głupcem trzeba być, żeby nie zauważyć, że żona się kurwi?! Albo jaką pracę trzeba mieć żeby tego nie zauważyć?! Byłem idiotą. Ale od dzisiaj koniec z tym. Koniec z nią. Z naszym małżeństwem. Koniec ze wszystkim. Nie potrzebny mi ktoś taki. Potrzebna mi kochająca żona, która potrafi zająć się dzieckiem. A nie dziwka spod latarni, która wciąga nosem i daje dupy na prawo i lewo.
- Widzę, że jest pan bardzo wzburzony. - Słowa sierżanta przywołały mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na niego.
- Czy muszę po nią jechać? - Zapytałem wprost, bo po co owijać w bawełnę. Najchętniej to bym już jej nigdy na oczy nie oglądał.
- Niestety musi pan. - Sierżant wydawał się rzeczywiście rozumieć co czuję w tej podłej chwili. Westchnąłem zrezygnowany.
- Muszę w takim razie zadzwonić po moja przyjaciółkę, żeby zajęła się moim synem. Nie mogę go zostawić tutaj samego. - Sierżant kiwnął głową.
- Bardzo proszę, poczekamy razem z panem na pańską przyjaciółkę. - Kiwnąłem tylko głową i poszedłem do góry po telefon. Zadzwoniłem do Rose. Powiedziała, że będzie za piętnaście minut. Nie wyjaśniałem jej o co chodzi. Nie musiałem. Kiedy 15 minut po telefonie zjawiła się w drzwiach mojego domu, od razu jej wszystko opowiedziałem. Wszystko zrozumiała. Jak zawsze, była kochaną, pomocną Rose. Położyła mi dłoń na ramieniu. Ja byłem już ubrany i gotowy do wyjścia.
- Współczuję ci Edwardzie. Musisz to jak najszybciej zakończyć. Dla Christiana. Dla samego siebie.
- Wiem Rose. Dziękuję ci. Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił. - Machnęła tylko ręką, jak to miała w zwyczaju.
- Nie ma sprawy. Jedź. Ja popilnuję szkraba. - Wiedziała, że jest mi ciężko. Wiedziała, że mną to wstrząsnęło. I wiedziała też, że dzięki temu w końcu uwolnię się od Vievienne. Że w końcu przejrzałem na oczy.
- Dziękuję. - Zdołałem tylko tyle powiedzieć, a potem razem z policjantami udałem się na komendę. Przy wejściu tam stanąłem w drzwiach.
- Panowie, mogę was o coś prosić? - Zapytałem trzech policjantów, którzy oczywiście mi towarzyszyli.
- Oczywiście. - Odpowiedział bez wahania sierżant Liroy.
- Nie pozwólcie mi jej zabić. Chociaż w pełni na to zasługuje. - Wszyscy we trzech, pokiwali poważnie głowami. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowała się moja żona. Siedziała na krześle, z ironicznym uśmieszkiem na ustach, nie wyrażając ani odrobiny skruchy. Wszyscy trzej mundurowi stali w drzwiach, ja za to do niej podszedłem i chwyciłem po łokieć. Nie wiedziała przez chwilę co się dzieje, a potem starała mi się wyrwać.
- Możesz mi powiedzieć, co ty odpierdalasz?! - Ryknąłem na nią i dopiero wtedy przestała się szarpać i spojrzała na mnie.
- Nie mam obowiązku ci się tłumaczyć! - Krzyknęła, a to poskutkowało tym, że rzuciłem ją na to krzesło.
- A właśnie, że masz! Co ty sobie, kurwa jasna mać, wyobrażałaś?! Że się nie dowiem, że się kurwisz?!
- A co cię to obchodziło?! Cały czas w pracy byłeś!
- O nie, o pracy to ty mi nawet nie gadaj. - Podszedłem do krzesła na którym siedziała i spojrzałem jej prosto w twarz, nie pozwalając jej uciec spojrzeniem gdzie indziej. - Ja harowałem ciężko, całymi dniami na to żebyś ty miała co jeść, a ty się nawet dzieckiem nie potrafiłaś zająć! Założę się, że nie raz byłaś naćpana i nie raz Christian nie dostał obiadu! - Zakończyłem i odszedłem na drugi koniec pokoju próbując się uspokoić. Ale jak sobie przypomniałem te wszystkie rzeczy, to znowu wezbrał we mnie gniew. Podszedłem do niej znowu.
- I wiesz co ci jeszcze powiem?! Nie nadajesz się do niczego, tylko do dawania i stania pod latarnią! Jesteś w moich oczach nikim! Dałem ci wszystko. Dom, rodzinę, dobrobyt i w końcu miłość - ale nie! Ty wolałaś się iść kurwić z jakimiś alfonsami. Wolałaś to, niż mnie, niż Christiana, niż wszystko co dostałaś! Wolałaś mną manipulować, być ignorantką i egoistką. To wiesz co teraz będzie? - Pokiwała głową na "nie" i po raz pierwszy w życiu się mnie bała. Trzęsła się na krześle jak trusia i patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
- To ja ci powie co teraz będzie! Przyjedziemy do domu, spakuję cię, pójdziesz sobie gdzie tam chcesz, a za kilka miesięcy dostaniesz pozew o rozwód i sprawę o pozbawienie praw rodzicielskich. To będzie. A teraz wstawaj. Jedziemy do domu. - Chwyciłem ją pod łokieć i wymijając oniemiałych policjantów wyszedłem z pokoju. Oczy wszystkich osób znajdujących się na komendzie były zwrócone na mnie. U niektórych zobaczyłem podziw, u większości pogardę skierowaną w stronę Viv. I bardzo dobrze. Należałoby ją zlinczować i ukamienować co najmniej. Szła za mną posłusznie, w tym swoim dziwkarskim stroju. Jak na nią patrzyłem to rzygać mi się chciało. Wyszliśmy na zewnątrz, kazałem jej usiąść z tyłu. Nie mogłem znieść myśli, że kiedykolwiek tak mocno ja kochałem. Że darzyłem ją uczuciem. Ruszyłem z piskiem opon do domu, nadal nie mogąc się uspokoić. Ręce mi się trzęsły, jechałem jak szalony, z prędkością ponad 160 km/h. Dzięki temu byliśmy w domu 20 minut później. Wyszedłem wkurwiony z samochodu. Ona też się jakoś wydostała i szła za mną. Wszedłem do domu i cieszyłem się, że Rose jest tutaj. Siedziała w salonie i oglądała po cichu telewizję. Kiedy weszliśmy do domu, zerwała się z kanapy, ale nie odezwała się ani słowem. Ja nie ściągając butów, ani kurtki poszedłem na górę, a one razem ze mną. Wszedłem do naszej sypialni, a zaraz z niej do garderoby. One stały w przedsionku. Viv ze łzami w oczach, Rose z dumą i lekką ironią. Wyciągnąłem dwie walizki i jak leci wrzuciłem wszystkie ciuchy Vievienne. Zajęło mi to może 5 minut. Potem przeszedłem do łazienki i również wszystkie jej rzeczy wrzuciłem do walizek. Potem w błyskawicznym tempie zszedłem na dół z dwoma torbami. Wiedziałem, że oby dwie idą za mną. Wystawiłem walizki Viv za drzwi. Bez żalu, bez płaczu przynajmniej z mojej strony, bo ona była zasmarkana. Poszedłem jeszcze do mojego gabinetu, wyjąłem wszystkie jej dokumenty i wróciłem. Wręczyłem jej je i spojrzałem na otwarte na oścież drzwi.
- A teraz się wynoś. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. - Powiedziałem i czekałem, aż opuści mój dom. Chciała coś powiedzieć, ale chyba nie miała odwagi. Nie robiły na mnie wrażenia ani jej łzy, ani smutne oczy, ani rozpacz. Miałem to gdzieś. Dzisiaj miarka się przebrała. Łzy ciekły po jej policzkach, ale nic nie powiedziała i bez słowa opuściła mój dom. Nie potrafiłem wydobyć z siebie głosu. Rose patrzyła na mnie ze współczuciem i dumą. Położyła mi dłoń na ramieniu.
- Dobrze zrobiłeś Edwardzie. - Nie wiedziałem czemu, ale jej deklaracja mnie zdenerwowała.
- Rose... nie obraź się, ale chciałbym zostać sam. - Szepnąłem, spoglądając na żonę mojego przyjaciela. Od razu się zreflektowała.
- Oczywiście. Gdybyś nas potrzebował, tylko zadzwoń. - Poklepała mnie po plecach, wzięła torebkę i wyszła. Zostałem sam. Sam z tym wszystkim. Rozglądnąłem się po domu i westchnąłem głęboko. Właśnie przekreśliłem 14 lat mojego życia, spędzonych z nią. I nie miałem pojęcia jak się z tym czuje. Czułem pustkę, ale również ulgę. Teraz mogę zacząć wszystko od nowa. Co nie zmieniało faktu, że to wszystko bardzo mnie przygnębiło. Wszedłem po schodach na górę, do sypialni. Spojrzałem na łóżko. Uświadomiłem sobie, że muszę zmienić wystrój sypialni, że wszystko muszę zmienić, bo ona projektowała dom. Z wyjątkiem pokoju Christiana. Usiadłem zrezygnowany na łóżku. Jestem z tym wszystkim sam. I wtedy moje spojrzenie padło na laptop. Moja twarz zmieniła wyraz. Przecież, nie muszę być sam. Przecież, nie jestem sam. Przecież mam Bellę. Moją twarz rozjaśnił uśmiech. Nie był to uśmiech całkiem wesoły, ale był. I to wywołany dzięki niej. Dzięki nieznajomej z internetu. Poszedłem do pokoju mojego syna. Wszedłem tam po cichutku i stanąłem nad łóżeczkiem. Christian smacznie spał, oddychał miarowo z błogością na twarzy. Postałem tam chwilę. Przecież mam jego. Jestem dla niego całym światem. Nie mogę go zawieść. On na mnie liczy. Jestem dla niego wszystkim. A on dla mnie. Uśmiechnąłem się, utwierdzając się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem. Ucałowałem syna w czoło i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do sypialni, uprzednio nalewając sobie wódki do szklanki. Rzuciłem się na łóżko, otwarłem laptopa i od razu wszedłem na prywatną pocztę. Bella była ważniejsza, niż jakakolwiek praca. Nie pieprząc się z reklamami, od razu szukałem wzrokiem jej mail'a. I znalazłem, napisanego niecałe 5 godzin temu. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem czytać. Jak to już w zwyczaju mam, przeczytałem kilka razy śmiejąc się w głos z jej żartów. Zraz potem zabrałem się za odpowiedź.
Kochana Bello!
Widzę, że w Twojej rodzinie powstał duży konflikt w związku z tymi imionami. Zazwyczaj tak jest, że ojcowie nie maja nic do gadania w tej kwestii. Ja miałem to szczęście, że mogłem wybrać imię dla mojego dziecka i bardzo się z tego cieszę.
Co do mojego gustu... jeżeli chodzi o imiona to może i go mam. Nie wiem nie znam się, ale jeżeli Ty tak uważasz to ja absolutnie przyjmuję to do wiadomości. W moim krótkim, pełnym doświadczeń życiu nauczyłem się, że w większość trzeba przyznawać kobiecie rację, nawet jeżeli ona jej nie ma.
No wiesz, Wy - kobiety - jesteście istotami bardzo złożonymi, a to dowodzi tego iż same nie zawsze możecie się zrozumieć, to co dopiero taka prosta forma życia jak ja?
No wiesz mądrzy ludzie a kujoni, to dwie zupełnie inne osoby.
Otóż widzisz, kujoni to takie osoby które stosują zasadę trzy razy Z - zakuć, zdać, zapomnieć - i z każdego sprawdzianu dostają 5. A ludzie inteligentni i oczytani, dostają ze sprawdzianu 5 nie ucząc się do niego, więc jest między tymi osobowościami zasadnicza różnica.
No widzisz Ty w pracy nosisz okulary, a ja w ogóle nie noszę, chodź powiem Ci, że chyba powinienem, bo dużo czasu spędzam przed ekranem komputera.
Teoria może się zgadza, chociaż szkoda, że nie jest tak w każdym przypadku... ale o tym za chwilkę.
No wiesz, ja to tam paradoksy mam codziennie, tak że zdążyłem się przyzwyczaić, ale ewidentnie coś w tym jest. Najwidoczniej coś chciało, abyśmy się spotkali w taki czy inny sposób.
Ja też szukam tej drugiej strony medalu, tylko problem w tym, że bardzo często się gubię. To jest taki jakby labirynt, a ja zawsze skręcę nie tam gdzie powinienem ;(
W zasadzie to jedynym dobrym zakrętem jesteś Ty i mój synek. Wiesz, wszystkim jest łatwiej rozwiązywać czyjeś problemy, niż swoje, bo wtedy można oderwać się od tych własnych problemów i dodatkowo mieć satysfakcje, że się komuś pomogło.
Ja też uważam, że razem przejdziemy przez to lepiej i z większym skutkiem. Mnie też, jakoś raźniej i w ogóle, kiedy myślę o Tobie i o tym, że ktoś czuje coś podobnego.
No cóż widzisz, czyli jednak ze sobą jesteśmy całkowicie szczerzy. A szczerość jest bardzo ważna. Niestety ale słowa "będzie dobrze", tak jak mówisz kompletnie nic nie dają. Powiedzieć jest łatwo, ale wziąć się do roboty, to już zupełnie co innego. Możliwe, że nie chcę współczucia i litości. Nigdy w życiu nie było mi łatwo i nie potrafiłbym znieść myśli, że ktoś jest obok mnie tylko z powodu współczucia lub tego że jest mu mnie żal.
Hmmm... te igranie... lubisz igrać z ogniem co? Uważaj, bo możesz się poparzyć. Ale owszem, ja chętnie bym z Tobą poigrał.
Co do Twojego męża... uważam, że jest skończonym chujem. Ani słowem nie odezwać się do żony. Pieprzony ignorant! Cholernie mi przypomina Vievienne. Albo mi się wydaje, albo on uważa, że Ty mu się należysz. Traktuje Cię jak coś co może posiadać, nie jak osobę. I doskonale wie, że się go boisz. Pamiętaj, nie możesz tego po sobie pokazać.
Są dwie opcje.
Albo pokaż mu, że masz go w dupie, albo na niego otwarcie nawrzeszcz. Pierwsza opcja jest lepsza, bo prawdopodobnie, nie zrobi Ci wtedy krzywdy. I teraz już nawet w pracy, nie możesz się od niego oderwać?! No na prawdę. Jest skończonym idiotą. A Ty powinnaś go jak najprędzej wywalić z domu, albo chociaż się wyprowadzić do siostry. Zrobić to co ja zrobiłem z moja żoną dzisiaj. Wyrzuciłem ją na zbity pysk.
Opowiem Ci jak do tego doszło. Otóż, dzisiaj o 3.30 nad ranem, przyjechali do mojego domu policjanci z informacją, że moja pijana i ućpana żona kurwiła się w jakimś klubie na Candy Street. Te narkotyki, to już bym jakoś jej tam odpuści, chociaż nie obyłoby się bez opierdzielenia jej, ale ona się kurwiła, rozumiesz?!
Jak dobrze pójdzie to dostanie 12 lat. Za posiadanie, branie i prostytucję. I szczerze Ci powiem, że nie żal mi jej. Jak tylko dojechałem na komisariat nawrzeszczałem na nią, a 30 minut później wystawiłem walizki za drzwi. Nie będę mieszkał z kurwą, która prawdopodobnie miała pod opieką moje dziecko, kiedy była naćpana. I jeszcze na dodatek wydawała sobie moje pieniądze, a tu i tam dawała za na pewno nie małą kasę.
Powiem Ci, że dzisiaj straciłem dla niej cały szacunek. Przekreśliłem całe 14 lat życia z nią.
I wiesz co?
Po raz pierwszy od dawna czuję się wolny. Ale długa droga przede mną. I mam nadzieję, że będziesz mi towarzyszyła w tej trudnej drodze.
Co do Christiana... jest bardzo mądrym dzieckiem. Nie jest ślepy ani głuchy, więc mogłem się spodziewać, że coś zauważy. I wiem, że rano jak mu powiem, że teraz jesteśmy tylko we dwóch będzie się cieszył. I na pewno go od Ciebie mocno uściskam!
Co do tych mamusi... Ty traktujesz to jako żart, a ja powiem : a czemu by nie? Znamy się co prawda nie całe 4 dni, ale przecież nigdy nie wiemy kiedy nas trafi, prawda?
I jestem pewien, że byłabyś świetną mamą. Skoro uwielbiasz dzieci :D
Wiesz może odnajdziemy to szczęście, ale dla mnie szczęście to pojęcie dość względne. Chciałbym, żeby znowu to "szczęście" zagościło w moim życiu. Ale wygląda na to, że na razie w moim życiu czeka mnie wiele zmian. Na pewno na lepsze. I mam nadzieję, że w Twoim niedługo też zajdę te lepsze zmiany.
Zdjęcia, zdjęcia... dołączę trzy załączniki. Jeden z moim tatuażem, który znajduje się między moim łokciem a ramieniem, na lewej ręce. Drugi to ma zacna osoba, a trzecim będzie zdjęcie mojego synka.
Mam nadzieję, że piękne zdjęcie Twojej osoby, również mi podeślesz.
Twoje wstawki są bardzo zabawne, zawsze się śmieję jak głupek do monitora :D
O Twoim mężu to ja już nie wspomnę, ale również uważam, że ukrywa przed Tobą swoją prawdziwą osobowość.
A poszukam, poszukam, głęboko w zakamarkach internetowej otchłani. Ufam, że znajdę coś ciekawego.
Jeżeli chodzi o seks i miłość fizyczną... nie wierzę, jak ten idiota może być jeszcze większym debilem niż jest. Panie maja pierwszeństwo i dotyczy to każdej sfery życia, również seksu. Najpierw kobieta ma dojść, a potem jest cała reszta, a nie! Przepraszam, ale bardzo mnie to zbulwersowało.
Cóż, bardzo mi miło, że mi tak schlebiasz, jednakże ja jestem tylko prawidłowo wychowany. I tyle. Wszystko jest zasługą mojej mamy.
Kto jest bardziej wyjątkowy?
Oczywiście, że Ty!
Kobiety same z siebie są wyjątkowe, a jeszcze tak elokwentne i oczytane to już w ogóle.
No racja, męża zwolnić nie możesz... ehh.... skomplikowane to bardzo. Współczuję Ci. W domu nie masz spokoju, w pracy też nie.
Chciałem być bokserem, owszem, miałem warunki. Kontuzja nadgarstka, nie było szans, żeby się wyleczył do takiej sprawności, żebym mógł walczyć zawodowo. Trochę mi było przykro, ale to chyba nawet lepiej, że tak się stało. Nie miałbym teraz Christiana, gdyby nie ta kontuzja.
Mówisz, że komputery są przeciwko Tobie? No cóż... może jak się poznamy to Cię z nimi oswoję, bo to na prawdę nie takie straszne i trudne.
Hmmm.... no cóż, szalona miłość to to rzeczywiście nie była. Starszy od mojej "żony" i chyba także od Ciebie, prawda? Ale tylko rok różnicy, to nie dużo.
Tatuaż... no cóż... ja kocham tatuaże. I Ty powinnaś sobie jakiś zrobić. Kto wie, kto wie, może Cię namówię, bo to na prawdę świetna sprawa. Nie przejmuj się tym impertynenckim ignorantem. Skoro się nie kochacie, czyli podejrzewam, że nie widzi Cię nago to nie ma przeszkód :D
Zawsze możesz powiedzieć, że nie życzysz sobie, aby oglądał Cię bez ubrania.
Łapówkę mówisz? Czy mogę sobie wybrać postać tej łapówki? Skoro mówisz, że jesteś niedopieszczona, to ja chętnie pomogę.
Właśnie liczyłem na to, że zrobi się ciutkę gorąco.
Chyba nie jestem zbyt śmiały, pani Adwokat, prawda?
Oby na te igraszki w pracy nie było paragrafu, bo chętnie wziąłbym Cię na biurku. Mam nadzieję, że masz duże biurko ;)
Co do pracy...będę Ci wdzięczny do końca życia. Już jutro pójdę do twojego znajomego i oczywiście, bardzo się postaram tego nie spieprzyć. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
Może będę miał szanse odwdzięczyć się w jakiś przyjemny sposób, pani Adwokat?
Co do Twojej siostry... myślę, że ma swoje powody. Nie naciskaj, uważam, że powinna sama rozpocząć temat.
Ja dla mojej matki i moja matka dla mnie. Wspieraliśmy siebie nawzajem. I kiedy dowie się, że wyrzuciłem Viv z domu, na pewno będzie ze mnie dumna, bo wprost jej nienawidzi.
Ja również, zawsze z niecierpliwością oczekuję Twojego mail'a w mojej skrzynce.
Jasne, jak coś to mogę Twojemu mężowi raz czy dwa przygrzać w ta jego niedorobioną mordę. Zobaczymy jaki gościu wtedy będzie mądry.
Małe jest piękne - potwierdzam. Lubię niższe kobiety. Ja mam 185 cm wzrostu, ale to tylko tak strasznie brzmi.
Mamy zdolności ponad naturalne :D
Jesteśmy wybrańcami!
Bardzo miło by było się z Tobą zobaczyć, spotkać na kawie, czy tam na ciastku.
Christian na pewno by Cię polubił.
I ja zapewne również.
Pamiętaj - zdjęcia w załącznikach :D
Jeszcze raz dziękuję za załatwienie pracy.
Obiecuję, że nie spieprzę tego i odwdzięczę się godnie ;D
Dobrej nocki Ci życzę :*
I żeby następny dzień był w miarę udany.
Całuję :*
Edward
P.S - Jeżeli chcesz, podaję Ci mój numer telefonu. Właśnie dzisiaj sobie uświadomiłem, że jesteś jedyną osobą, którą mam i która mnie rozumie, oprócz mojego synka. Jeżeli chcesz to zadzwoń, a jeżeli nie... no to jak najprędzej odpisz.
692-548-330
Całuję mocno :*
Uśmiechnąłem się do siebie, dodałem zdjęcia w załącznikach i kliknąłem wyślij. Położyłem się, otuliłem kołdrą i spojrzałem w sufit.
- Dobranoc Bello. - Szepnąłem i zamknąłem oczy.
__________________________
________________
Ceśśśśś!
Jak mija ostatni dzień wolności, Pyszczki?
Mnie wprost świetnie.
Rozdział 9 liczy sobie 3854 słowa.
Zauważcie, że w numerze telefonu Edka jest liczba 69 :D
Dobra... mam nadzieję, że się Wam podoba.
Teraz czekamy na twórczość Wampajera.
Aha!
Ja na prawdę bardzo proszę o odwiedzenie mojego bloga, Pyszczki!
Bo się na serio fochnę i nie będzie tutaj rozdziałów do końca roku.
No... to pozdrawiam.
Kocham Was wszystkich <333333333
Całuję :*:*:*:*:*:*:*:*:*
Do NN Moje Kochane Kutasiątka!
Ah te kutasiątka ^^ Rozdział wyjebany w kosmos! Co ta Vivienne odpierdala?! Jak ja ją znajdę... Yhh, nie znajdę jej, bo ona nie istnieje -,-. Ale jakby istniała to dajcie mi znać! To ja się z nią policzę. Niby jest matką, żoną, a tu takie gówno odpierdala! Fuck! Ja na mijscu Christiana już wstydziłabym się za matkę. Od dzisiaj Vivienne jest dla mnie: Vivienne Ćpunka Dziwka ... <---- jej panieńskie nazwisko. Romansik ^^. No to co? Wolnych kilku godzin, weny wam życzę. No i oczywiście czekamy na twórczość Wampirka.
OdpowiedzUsuńNielogicznie wkurzona Issie
Wielkie wow podziwu dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu tak bardzo genialny, że nie wiem jak to opisać, nazwać i w ogóle. To jest po prostu brawurowe, Miśka! Jesteś cudowna!
Emocje Edwarda, wow, naprawdę się w to czułam, czułam sobie tą całą wściekłość do Vivienne! Swoją drogą jaka ona głupia! Jak można zdradzać tak wykurwistego faceta i szmacić się na lewo i prawo? Toż to, dla mnie, nielogiczne.
Po prostu nie wiem co ta dziewczyna ma w głowie! Bella zabiłaby się za Edwarda i takiego syna, ba, co tam Bella! Ja bym sama wszystko zrobiła za taką rodzinkę, po prostu kurwa, totalna porażka z tej Vivi.
Mail Edwarda wymiata, totalnie i niezaprzeczalnie jest och, ach! Ojjj, taaak! Bella ma bardzo duże biurko, zmieszczą się, nie ma co :p
A zdjęcie Edwarda jest... Ogh, po prostu orgasm i mokro w majtkach na sam widok. Boże, błagam, będę chodzić do kościoła tylko obdaruj mnie tak cudownym, zajebiście przystojnym facetem!
Pozdrawiam,
kocham,
zachwycam się,
Wampirek.
Super :)
OdpowiedzUsuńNienawidze dziwki ViV *_*
Rozdział mega fajny, z resztą tak jak wszystkie wasze rozdziały. Popieram wszystkie moje przedmówczynie.
OdpowiedzUsuńHej kutasiątka kochane :**
OdpowiedzUsuńBardzo was przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale byłam u cioci w szpitalu i niedawno wróciłam :) Na telefonie go przeczytałam, lecz nie dałam rady skomentować :) Już się biorę do roboty...
Rozdział jest w chuj wyjebany :) I poprzedni, którego nie skomentowałam, również :)) Chciałam podziękować za dedyk, do poprzedniej notki :D To wiele dla mnie znaczy :)
Wiedziałam od zawsze, że ta Vivienne to kurwa i zbytnio się nie zdziwiłam :) Ale się cieszyłam jak małe dziecko, kiedy Ed ją wyjebał z domu :D
Widzę, że już bliżej niż dalej do spotkania Bells i Eda :D E-maile stają się coraz odważniejsze.. Grrr! :D
Mam nadzieję, że Bella zadzwoni do Edwarda w następnym rozdziale :D Agrr! Teraz tylko ona musi zakończyć związek z tym chujem xd I wszystko będzie cacy :)
Musiałam zmieniać różne ustawienia netu, bo się popsuł, żeby tu wejść :) Ale się opłacało :))
Wampirku, skarbie ty mój najdroższy, pisz szybciutko rozdział 10 :)) Wiem, że będzie równie wspaniały jak twoje poprzednie :))
Życzę wam weny moje kutasiątka :**
Zwariowana Natalia :**
bardzo ciekawe nawet niewiesz jak trafiłaś w moje położenie dopiero dziś odkryłam twojego nowego bloga czekam na kolejny rozdział co się wydaży i jaki losy przewidziałaś dla bohaterów pozdrawiam
OdpowiedzUsuńświetny, świetny, świetny i jeszcze raz świetny rozdział!! Czekam na kolejny. Może pojawi się jeszcze dziś?
OdpowiedzUsuńNo jak Edd wywalił Vivianne to mam nadzieję że Bella też coś temu idiocie Damienowi zrobi. Najlepiej niech też go wywali na zbyty pysk.
OMG!!!!Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Cud miód i maliny XD Cudowny rozdział!!!!!wow!!!!!Aż brak słów !!!!Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ?? cZY BELLA BĘDZIE Z EDWARDEM ???CZY ALL WYZNA PRAWDĘ BELLI???MAM NADZIEJĘ IŻ BELLA ZWOLNI TEGO IDIOTĘ SWOJEGO MĘŻUSIA:p !!!!!!Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńEj, no ja się na Was obrażę! Najpierw jak szalone dodajecie trzy notki za jednym zamachem dopiero kończę je czytać a tu już kolejna! Nadążyć się nie da! A teraz tak na poważnie, uważam, że notka jest BOSKA! Cieszę się, że Edward wywalił Viv za drzwi, chociaż mam nadzieję, że jeszcze pojawi się w którymś rozdziale, bo lubię jak się kłócą (dziwna jestem, wiem), bo Wy to tak fajnie opisujecie. Z niecierpliwością czekam na NN i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJane
Jak zwykle ostatnia XD
OdpowiedzUsuńmój refleks i wrodzone lenistwo nie pozwala mi się spieszyć ;-;
Ale suka z Viv! Oby odsiedziała swoje!
Ale wreszcie Edward zrobił to, na co czekałam - wyjebał ją na zbity pysk :D
Ojj, wysłał Bells swoje zdjęcie, to już coś znaczy. I podał swój numer telefonu!!
Pewnie sie niedługo WRESZCIE umówią :DD
Boże, przy emailu Edwarda tak mi się dziwnie morda szczerzyła..
Haha, jak on z nią słodko przez maile flirtuje :DD
Edward wreszcie się postawił tej kurwiącej się kurwie (masło maślane <3) więc może i Bells coż z tym swoim nudziarskim nudziarzem zrobi :D (kutasowate kutasiątka XD)
Podsumowując: ZAJEBIŚCIE! Ten rozdział był zajebisty, w kossmoss wyjebany :D
Ach, no i ta magiczna liczba 69 w numerze telefonu Edwarda :333
Całusy i niech moc będzie z Wami! :P
Rozdział świetny jak zwykle, czekam na następny. Zapraszam n swojego bloga http://dear--love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa pierdziele!!!! Jaka szmata!!!!!!!! Normalnie masakra no! Jak ona mogła! Głupia Viv!
OdpowiedzUsuńAle za to Rose jaka kochana :)
Zdziwiłam się, że Ed wreszcie stał się taki stanowczy i ją wywalił na zbity pysk.
Ciekawe jakiego adwokata on weźmie ;) Może Bell??? Hohohoho było by fajowsko!
Rozdział świetny, mordusiu! Czy tam Kutasiątku, jak wolisz ;D Ale Mordusiu brzmi lepiej ;) Wg mnie^^
Hmmm, chyba jestę kujonę, bo doskonale jest mi znana zasada 3 ,,Z''. Nie to że ją wyznaję, ale się zdarza ;) Tylko, że w moim przypadku jest to Zrobić ściągę, Zdać, Zapomnieć. Albo ZZC: Zrobić ściągę, Zdać, Coś tam pamiętać XD
Hehe.
Pozdrawiam Was, mordeńeczki najwspanialsze :D
Czekam na NN
Niech wena bd z Wami!!!!
Buziaaaaaaczki ;* Bardzo cieplutkie ;D
Teletubisie mówią PAPA!!!!!
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! Kiedy kolejny rozdział????????Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńNie wierzę... Po prostu brak mi słów na to co zrobiła ta Vivianne... Teraz to już otwarcie można ją nazwać wywłoką i jak już pisałam dzisiaj czekam na ten piękny rozwód. Bosz... Fajnie by było, gdyby Christiana mamą była Bells. Kto wie, kto wie... Może nowa mamusia właśnie będzie Panią Adwokat. Mam także nadzieję, że Bella weźmie się za tego padalca, tj. swojego męża... Och, Edward dobrze zrobił, że był taki stanowczy. Czasem trzeba być takim stanowczym, wziąć się w garść, poukładać sobie wszystko, dążyć do celu i zmienić się na lepsze. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńKochane autorki! Mam nadzieję, iż zauważycie, że pozostawiłam po sobie znak pod każdym rozdziałem, którego wcześniej nie mogłam skomentować. Liczę, że choć trochę moja marna opinia się na coś zda. Wiem, że piszę tutaj dużo swoich przemyśleń, ale... Ten blog po prostu sprawia, że wyciągam swoje wnioski, własne refleksje za co Wam, skarby, dziękuję z całego serduszka! ;*
Do zobaczenia i weny życzę! :)
Jestem pod wrażeniem, bardzo udany rozdział. Ale muszę przyznać, że bardzo smutny. Nie spodziewałam się, że Viv posunie się tak daleko i tylko czekam na ich rozwód.
OdpowiedzUsuńTen komentarz, piszę już po raz trzeci ma mam nadzieję, że się w końcu uda do kurwy nędzy. Tak, elokwentna ja. :P
OdpowiedzUsuńWidzę, że bitwa na słowa Lady A. vs Vapirek. Kto wygra kto wygra, zobaczymy, czy ten spór w ogóle da się rozstrzygnąć? kto wie kto wie? Komu kibicuję? Nie mam ulubieńców, obydwu stronom I wish lucky!!!
Miśka, czy ja mogę zapierdolić Viv w jej niewyparzony i tapeciarski ryj? Proszę? Uu albo kopnę ją w dupodajkę w dupę, w końcu od tego ciagłego dawania musiała się jej strasznie poszerzyć!!!
Zdradzać kochanego Edwarda, mieć w ogóle takiego męża i go zdradzać z pierwszym lepszym chujem? Przecież to się w głowie nie mieści, no kurde. :( Dobrze zrobił, że ją wypierdolił na zbity ryj, jestem z niego dumna i zrobiłabym dokładnie to samo. I jeszcze suka ćpała, no najcie spokój. Zabić szmatą.
IGRANIE, IGRANIE, IGRANIE NA BIURKU. hhahah "nie igraj z ognbiem" czy to jest wyzwanie? :D Wiedziała, od początku maila wiedziala, że poda jej tego maila. no po prostu wiedziałam. :D
Ok, nie rozpisuję się bardziej, bo jak się znowu nie doda to mnie szlag jasny trafi, a za czwatrym razem nie wiem, czy będe pamiętała to wszystko, a i tak już pewnie połowę uciełam z pierwszego komentarza,
Ok, pap, buziaki. :*
Belle
Zapomniałam o zdjęciu Edka. Ochhhh sam sex. A NIECH SIĘ BELLA PODNIECA, SEKSOWNYM PENFRENDEM Z NETA.
UsuńNie mogę sie doczekać jak ona wyśle Edkowi zdjęcia, a w końcu sie sppotkają, uuu albo jak będzie peierwsza rozmowa, uuu.... Ok, lece dalej bo eksploduję z niepewności.
:*