niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 8 "Obezwładniająca panika"

"Nawet, jeśli coś każe Ci w życiu szlochać, pamiętaj, że zawsze jest ktoś kto pragnie Cię kochać."

Mam dość marudzenia, mam dość narzekania, mam dość myśli, które nie chcą wyjść z mojej podświadomości, mam dość Damiena, mam dość tego domu, mam dość wszystkiego. Wiecie, najchętniej zamknęłabym się w mojej kancelarii i tam siedziała, ale nie...! Nawet tam widzę cholerną twarz mojego męża, bo on ze mną pracuje, jeśli go zwolnię zrobi mi awanturę. Teraz to nawet praca przestaje być przyjemna, a zazwyczaj to ona była "odejściem" od problemów. Praca, Alice i... Edward. Ten ostatni od niedawna, zaledwie kilka dni, parę dób, a ja już o nim myślę, nie tyle co o nim, ale jego wiadomościach. Zastanawia mnie co robi jego synek, co robi on sam, dostał jakąś odpowiedź w sprawie o pracę? Znów się kłóci z żoną, ma jakiś problem? Po prostu czy wszystko u niego w porządku...
Teraz nie mam się tego jak dowiedzieć, ale wiem, że gdy w nocy odpalę laptopa, wejdę na pocztę... Prawdopodobnie będzie tam kolejna wiadomość od tego mężczyzny, który sprawia, że na mojej twarzy pojawia się szczery uśmiech. To dziwne, ale prawdziwe. On pałęta się w moich myślach, a mnie to nie przeszkadza, w końcu mam, znam kogoś kto mnie rozumie. A to ważne, przecież on sam tak mówił, nie? Własnie, to tak jakby idę za jego radą zaprzyjaźniając się z nim, zresztą... Kto wie? Może nasza znajomość wyjdzie poza kontakty mailowe i się spotkamy? Poznam go i jego, cudownego, synka? To bardzo przyjemne plany na przyszłość, przyjemniejsze niż rzeczywistość, z którą muszę się dziś i zawsze mierzyć, stawać z nią do walki. Wygrywać lub przegrywać, ewentualnie podawać sobie rękę parskając "remis, suko". Bo życie to taka mała suka, która kopie cię w dupę. Naprawdę, nie kłamię. 
Co do mojego dzisiejszego poranka, obudziłam się sama, tyle, że tym razem to mnie chyba ucieszyło. Edward uświadomił mi, że mogę poradzić sobie bez Damiena, bo jestem silna, a on jest nie dla mnie. Swoją drogą... Szkoda, że mój mąż nie jest taki jak pan TheBoringStory, wtedy na pewno byłabym szczęśliwa i dziękowała za takie życie. Niestety... Życie to nie bajka, nie sen, a brutalna rzeczywistość, która od czasu do czasu lubi cię spoliczkować, aby został ślad, albo chociaż aby trudno było ci się podnieść. Czasami się zastanawiam gdzie podziało się moje optymistyczne nastawienie do świata. Tak sobie myślę, że ono odeszło ze szczęściem, gdy wypowiedziałam sakramentalnie "Tak" przy ołtarzu, przed księdzem, przed Bogiem - do Damiena. Wtedy spierdoliło oknem, które się na nim zamknęło i zatrzasnęło, a moje szczęście nie może wrócić, bo poszło się jebać z dziwką spod lasu. Swoją drogą to nieźle dziś klnę, ale to tylko w myślach, muszę się na co dzień opanowywać. W pracy nie wypada, bo jak na sali sądowej rzucę jakąś "kurwą" to wesoło nie będzie. Damien nie lubi jak ktoś przeklina, denerwuje go to, a ja się boję go teraz denerwować. Nawet nie mam zamiaru praktykować, wolę poprzeklinać w myślach lub jak jestem sama. Muszę się koniecznie spotkać z Alice, razem sobie popsioczymy, a co! W końcu mam 28 lat, też chcę trochę wolnego... Szkoda, że nie miałam szansy się wyszaleć w młodości, przeżyć tej swojej wymarzonej, szalonej miłości, tak przesłodzonej i pożądliwej, że aż się na mdłości zbiera. Edward może i jest nieszczęśliwy, ale przeżył taką miłość, ja nigdy nie miałam okazji jej zasmakować. I właśnie... Znów myślę o anonimowym mężczyźnie z internetu. To niebywałe jak ja go polubiłam. Ehh...
Dziś do pracy pojechałam z Damienem, w aucie panowała napięta atmosfera, nikt nic nie mówił, a ta cisza wręcz mnie paraliżowała. Gdy zaparkowaliśmy na parkingu wyleciałam z auta, Damien wychodził niepośpiesznie obserwując każdy mój ruch. Naprawdę, aż drgały mi ręce. Jeden jego wybryk, a ja już panikuję. Co gorsza...  Gdy zauważył moje zachowanie uśmiechał się kpiąco. Jeszcze nigdy nie widziałam na  jego twarzy tak diabelskiego uśmieszku. Muszę zrobić to co poradził mi Edward. Muszę znaleźć w sobie siłę i zachowywać się tak jak dawniej, jakbym nadal uważała mojego męża za nudziarza, a nie agresywnego człowieka, który jest jak bomba. Jeden fałszywy ruch, a on wybucha. Nie chcę tego, nie chcę strachu w moim życiu. Wolałam już tę nudę, a nie panikę, że może mi się coś stać. Ale... Obiecałam Edwardowi, że będę na siebie uważać... Kurwa, Bello, ty głupia kobieto, przestań! Edward to, Edward tamto, Edward siamto! Weź się w garść, życie ci się sypie, bądź silna. 
W kancelarii każde z nas udało się do swojego biura, o nieszczęście, mieliśmy je obok siebie. Jednak los się do mnie uśmiechnął, Damien przez to, że wczoraj miał dzień wolny dziś czekało na niego wiele papierkowej roboty, a to, wierzcie mi, jest czasochłonne. Szczególnie dla niego, on lubi mieć wszystko posegregowane, poukładane, po milion razy sprawdzone. Więc... Mam pewność, że nie wparuje mi do biura. Już na samym początku oznajmił, że lunch i obiad będę musiała zjeść sama. Udałam smutną, a w duchu tak naprawdę się cieszyłam. Jednak obiecał mi też, że za to na kolację pojedziemy do restauracji i spędzimy razem miło czas. Tak, jasne, szczególnie teraz. Już to widzę, o, chyba ślepa się zrobiłam, bo nic nie widzę. Okey, dość już mojego czarnego humoru. To się robi dołujące, czas zaczął się ważnymi sprawami, no, sprawą ważną dla mnie, dla takiego mężczyzny i jego pociechy, a jego żona może spierdalać. 
Chwyciłam po telefon na moim biurku, wyjęłam z trzeciej szuflady notes z numerami i zaczęłam przeszukiwać. Otworzyłam na odpowiedniej literce z alfabetu i... Jest Nicholas Jefferson, 34-letni szef kancelarii, która mieści się przecznicę, czyli jakieś niecałe 1.5 kilometra od mojej. Nick pomagał mojej firmie stawać na nogi, to on powiedział mi jak rządzić, aby było dobrze i z zyskiem. W sumie to... Był moim, tak jakby, znajomym. Jakiś się znalazł. Wybrałam jego numer, odebrał po pierwszym sygnale. No tak, zasada numer jeden: "Bądź zawsze pod ręką, ewentualnie telefonem.".
-Nicholas Jefferson, kancelaria prawna, słucham? - usłyszałam po drugiej stronie jego służbowy ton głosu. 
-Witaj, Nicholasie... A ty jak zawsze dostępny... - uśmiechnęłam się pod nosem.
-Oh, proszę, Isabella Brown osobiście! - niemalże zaklaskał, założę się - Co się stało, że twoja skromna jakże śliczna osóbka do mnie dzwoni?
-Hm, no fakt, jest taka mała sprawa... - zaśmiałam się delikatnie - Będziesz skłonny pomóc?
-Tobie? Jeżeli będę w stanie, to zawsze, moja droga... - powiedział życzliwie - Dawaj, gadaj co ci na sercu leży...
-Więc... Mam znajomego, informatyka programistę... - zaczęłam - Ja w mojej kancelarii mam już kogoś do tych cholernych maszyn, które ciągle się psują, ale... Na jednym ze spotkań obiło mi się o uszy, iż twój pracownik poszedł na emeryturę, prawda to?
-Oh, Brown jak zawsze o wszystkim wie, tak, tak, rzecz jasna. Masz wiarygodnie informacje, dobrze się o uszka ci obiło, poszukuję kogoś takiego, jednak wiesz... - przerwał - Niby, że to twój znajomy nie mam potwierdzenia, że jest dobry... 
-Stracił pracę, miał robotę w jednej z firm, które miały cięcie kosztów. Był najświeższym pracownikiem... - westchnęłam - Pomożesz?
-Mam taką jedną wadę, Brown, nie potrafię tobie odmówić. Podaj temu twojemu znajomemu adres mojej kancelarii, jak wejdzie do recepcji niech powie, że jest od "Mojej podopiecznej" - zachichotał - Taki szyfr, a "Moja podopieczna" to hasło... No, jak na rozmowie będzie okey to go przyjmę... Na próbę, nic nie obiecuję, jak się nie sprawdzi to wyleci... 
-To zrozumiałe, dziękuję Nick, bardzo ci dziękuję - powiedziałam radośnie - To kiedy ma się u ciebie wstawić?
-W dni robocze, niech sobie wybierze, w godzinach od 13-14. Wtedy jestem wolny, przyjmę na pogaduszki twojego znajomka, a teraz wybacz, mam zaraz sprawę. Trzymaj się, mała Brown.
-Jeszcze raz dzięki, Jefferson - powiedziałam i się rozłączyłam. 
No, Edwardzie, mam dla ciebie robotę, nie spieprz tego.

~*~

Siedziałam w restauracji z Damieniem, była godzina 22:00, a mnie nosiło. Dlaczego...? Chciałam już jechać do domu, chciałam aby mój mąż zasnął, chciałam wziąć laptopa i zobaczyć, czy nie mam emaila od tajemniczego Edwarda, którego nie znam, a tak się nim przejmuję! 
Nie powiem, kolacja przeszła w "spokojnej" atmosferze. Czyli zamówiliśmy danie, czekaliśmy na nie gapiąc się w stół, dostaliśmy jedzenie, jedliśmy w ciszy każdy patrząc się w swój talerz. Potem mój mąż zapłacił, bo przystaje na to aby mężczyzna płacił. Co z tego...? Jak on i tak, czy siak płaci moją kasą, ale niech ma tę satysfakcję. 
W końcu nastał upragniony dla mnie czas, byliśmy w domu. Damien wziął kąpiel i poszedł się położyć, ja zrobiłam to co on... Czekałam chwilę, gdy już byłam stuprocentowo pewna, że zasnął powoli wygrzebałam się z łóżka. Najpierw poszłam do barku, zrobiłam sobie drinka i położyłam na tarasie, na stoliku obok wiszącego krzesła. Było chłodno, a ja siedziałam tylko w samych figach i koszuli Damiena. Poszłam po koc, wzięłam też laptopa. Usadowiłam się na siedzeniu i odpaliłam maszynę. Tym razem najpierw sprawdziłam pocztę służbową, bo wczoraj o tym zapomniałam. Reklamy, reklamy, parę emaili w sprawie wygranych rozpraw i tych, które miejsce mają mieć. Zostawiłam to na "ważne" i wyłączyłam się z tej poczty. Weszłam na prywatną i jest! Wiadomość od Edwarda. 
Od razu wzięłam się za jej czytanie, parę razy na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Hmm, pan TheBoringStory ma ochotę na igraszki...

Bry Wieczór, Edward!
Na początek napiszę Ci, że prawdopodobnie każdy zawdzięcza imię swojej matce. Mój ojciec właściwie był za to obrażony, więc nadał mi drugie imię "Luise". Cyrk miałam w domu. Bo mama wołała "Bello", a ojciec "Luise". Przypadkowi ludzie jak to słyszeli patrzyli na nas dziwnie. Tak samo z moją siostrą. Mama woła "Alice", ojciec "Mary". I jakby nie patrzeć, tak jest do dziś, choć teraz bardzo rzadko widuję się z rodzicami. 
Skoro sam wybierałeś imię dla Twojego synka to masz bardzo dobry gust. Christian, ślicznie. 
Co do kobiet, choć sama nią jestem, powiem Ci, "a kto je tam wie?". Sama nieraz siebie zaskakuję zmianami na przykład, nastrojów. No na przykład byłam dość ponura, zobaczyłam wiadomość od Ciebie - uśmiecham się. 
A to nie jest tak, że mądrzy ludzie to kujonki i są brzydkie z okularami i pryszczami? Nie abym tak sądziła, ale takie są stereotypy. Hmm, wychodzi na to, że my w takim razie je poskramiamy. Choć, w pracy sama noszę okulary :)
No i proszę, przynajmniej u nas ta teoria się zgadza. Mamy ładne imię i nawzajem sądzimy o sobie, że jesteśmy ciekawymi osobami. 
Ty jesteś paradoksem, ja jestem paradoksem i jakoś potrafimy się dogadać, może nie jest aż tak źle? Po prostu szukam dobrej strony medalu, a z Tobą jakoś mi raźniej. Dziwne, nie? Ale masz rację, pomaganie innym jest łatwe, bynajmniej łatwiejsze niż poukładanie własnych spraw. 
Nie boję się, bynajmniej już nie tak bardzo. Może to zabrzmi dziwnie, ale gdy o Tobie pomyślę czuję się lepiej. Nie zrozum tego tak, że cieszę się Twoim nieszczęściem, o nie! Po prostu sądzę, że możemy w sobie znaleźć wsparcie. 
Udajemy przed wszystkimi, no, jednak nie. Nie udajemy przed sobą, ja wiem, że u Ciebie nie jest idealnie, a Ty znasz moje problemy. Może nie chcesz aby inni wiedzieli o twoim nieszczęściu, bo nie chcesz litościwych spojrzeń? Znam takich ludzi, wszyscy powtarzają "Będzie dobrze". To denerwuje, bo słowa nie pomogą tak bardzo jak czyny... Do czynów przechodząc mam dla Ciebie małą niespodziankę, ale to potem, zobaczymy jaki jesteś cierpliwy, niech będzie, że zaczynam z Tobą teraz igrać, co ty na to, hmm? 
Tak, przywiązanie do Damiena jest okropne. Widzę się z nim bardzo często, nie pamiętam czy już Ci mówiłam, ale on jest pracownikiem w mojej kancelarii, mamy biura na przeciw siebie. Nawet wtedy nie mogę czuć się swobodnie, bo wiem, że on mnie obserwuje. Teraz nawet praca przestaje być przyjemna. Dziś po raz pierwszy od trzech lat jadłam lunch i obiad bez niego, ponieważ wczoraj mój mąż nie pojawił się w pracy dziś miał zawalony dzień. Za to zabrał mnie na kolację do restauracji. Nic specjalnego. Nawet słowem się do mnie nie odezwał. Po prostu poszliśmy tam coś zjeść, wróciliśmy do domu, a on poszedł spać. Teraz już nawet "Dobranoc" nie powiedział. Jego milczenie mnie przeraża, a ja sama nie potrafię się opanować gdy z nim jestem. Zauważył to, bo ciągle się kpiąco uśmiecha. Nie poznaję już go, chyba nie chcę go poznać. 
Vivienne jest osobą beztroską, nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest już dorosłą kobietą. Takie zachowanie już nawet jej nie przystoi, tak sądzę. Powinna wziąć się w garść, niestety nie każdy to potrafi. Twoja żona jak widać nie. Sądzę, że Ty i Twój synek zasługujecie na kogoś lepszego. 
O widzisz. To zaskakujące jak małe dzieci wiele potrafią zaobserwować i zrozumieć. 
Może po prostu tatuś powinien się postarać i znaleźć lepszą mamusię, na pewno znajdziesz wiele kandydatek, nie mówiąc już o mnie. To miał być żart, wyszedł mi?
Więc wychodzi na to, że znów czujemy to samo. Ja cieszę się, że znam Ciebie i na odwrót. Może w końcu odnajdziemy szczęście. 
Chcesz mnie sobie wyobrazić? No cóż, mogę ci pomóc... Mam oczy, nos, uszy, usta, szyję, ręce, nogi, brzuch... Naprawdę, mam to wszystko!
A tak na poważnie mam brązowe oczy i włosy tego samego koloru tylko, że z miedzianymi pasmami. W pracy wyglądam całkowicie inaczej niż prywatnie, myślę nawet, że wiele osób by mnie nawet nie poznało. 
Co do zdjęć, nie mówię nie, wiesz to nawet bardzo dobry pomysł, jestem jak najbardziej za. 
Uf, jaka ulga, nie chcę być marudą, to zawsze tacy nudziarze. Teraz dla polepszenia mojego nastroju możesz napisać, że śmieszą Cię moje wstawki, które niekoniecznie są zabawne. Co do "nudności" Damiena to jestem coraz bardziej skłonna myśleć, że to tylko przykrywka. 
Skoro Cię intryguję, to proszę bardziej, pokombinuj troszkę bardziej, a może dojdziesz, dojdziesz to prawdy oczywiście i mnie rozgryziesz. 
Nie przytulam się z nim. Nawet nie początku naszej znajomości miłość fizyczna była rzadkim zjawiskiem. Smutne, ze względu na moje niedoszłe marzenia o szalonej miłości. Czy mnie dotknął? Zgaduję, że w podświadomości chodzi Ci, mój drogi, o seks. To jakby u nas jest temat tabu, nasza miłość fizyczna, hmm, tego nie można nazwać miłością. Ostatni raz kochaliśmy się parę miesięcy temu, wtedy Damien nawet nie zważał na moją przyjemność, on po prostu chciał i tyle. 
On wcale nie potrafi okazywać uczuć, a może on po prostu mnie nie kocha? Wiesz, teraz nawet nie wiem czy to mnie smuci, chyba tak trochę, ale nie dlatego, że mnie nie kocha, tylko dlatego, że żyłam w kłamstwie. 
Gdybyś był na jego miejscu prawdopodobnie byłabym najszczęśliwszą kobietą na tym globie, niestety tak nie jest. Teraz się zastanawiam kto jest bardziej wyjątkowy. Ty mówisz, że ja, a ja, że Ty. 
Trzyma się, bo miałam dobrego nauczyciela, ale pozwolisz, że on nim napomnę później. 
Robię to co kocham, prawda, jednak jak pisałam wcześniej, pracuję z Damienem, a przecież nie zwolnię własnego męża, jak by ty wyglądało?
Bokserem, powiadasz? Bardzo ciekawe, szczerze Ci powiem, ze względu na to jaka ja byłam w młodości. Nie abym teraz była stara ;)
Kontuzja - to wiele wyjaśnia. 
Można wiedzieć co Ci się przytrafiło? Tak swoją drogą moja ciekawość mnie kiedyś zeżre, a do dużych osób ja nie należę.
Co do komputerów, nienawidzę tych piekielnych maszyn, ciągle się psują i nie chcą ze mną współpracować. No, ale teraz mam fajnego informatyka do pomocy. 
Przeżyłeś ze swoją żoną w młodości to o czym ja do dziś marzę, szalenie się kochaliście. Związek mój i Damiena jest... Nawet nie wiem jak opisać to co było, bo było niewiele. Poznaliśmy się w pracy, najbardziej urzekał mnie jego uśmiech i oczy, tylko to nie było w nim nudne, choć jego podryw był drętwy, wtedy wydawał mi się uroczy. Sądzę, że nie kochałam go, była zauroczona jego wyglądem, a potem po prostu było to przywiązanie, które tkwi do dziś. 
Czyli jesteś starszy od swojej żony, nie wiem dlaczego, ale ja zawsze lubiłam starszych chłopców, kolejne zboczenie, tym razem nie zawodowe. 
Tatuaże powiadasz? Osobiście mam fioła na punkcie dziar, ale jestem za dużym tchórzem aby sobie takowy zrobić, zresztą mój mąż by mnie chyba ochrzcił. 
Jaki masz tatuaż i gdzie?
Dajmy tak. Mam dowody na to, że złamałeś prawo, ale... Hm, dasz mi łapówkę i ja Ciebie nie usadzę, okej? Pasuje panu taki układ, panie Edwardzie?
Oj, igrasz, igrasz i to bardzo, nawet nie wiesz jak. 
Cóż, za propozycja, no proszę, proszę! Czy tylko mnie zrobiło się gorąco? Chcesz ze mną poigrać? Hm, ale musisz wiedzieć, że to będzie trudne zadanie, bo jestem niedopieszczona. 
Oj, no co ty... Tak po tym igraniu przechodzimy do pracy? Igraszki w pracy? Na to jakiś paragraf też się znajdzie. 
A na poważnie, nie ma za co. 
Tak, ceny w tych czasach są druzgoczące dla niektórych osób, ja mam to szczęście, że jestem zabezpieczona i o to martwić się nie muszę. 
Okey, rozumiem, nie ma mowy o pożyczkach, nie ma problemu, ja już to załatwiłam.
Tak, moja siostra powiedziała mi, że wie coś, ale nie powie mi tego przez telefon, mam wrażenie, że będzie tą konwersację odpychała na jak późniejszy termin się da, ale nic... Poczekam, mam nadzieję, że się doczekam. 
Moje dzieciństwo wspominam akurat dobrze, to do tej pory chyba najlepszy okres w moim życiu, bo teraz za kolorowo nie jest. Musiałeś być dla swojej matki wielkim wsparciem. Widzę, że dzielny z Ciebie chłopiec!
Mamy podobnie, piszę tę wiadomość z uśmiechem na ustach. I zawsze z niecierpliwością czekam na Twoje odpowiedzi. 
Mówisz, że technikę pamiętasz... Hm, że tak się skromnie zapytam, czyli w razie problemów na Twoją obstawę mogę liczyć, co?
"Facet z fajnym kaloryferem" - jestem coraz bardziej skłonna do wymienienia się zdjęciami, nie powiem, wyobrażanie sobie Ciebie też jest bardzo miłe. 
Ja jestem dość niska, ale małe jest piękne, tak mówią, to tym się dowartościowuję. Przy kości też nie jestem, w sumie to lubię swoją sylwetkę. Nie mam na co narzekać. 
Telepatia, ale fajnie :)
Tak masz rację, ja coraz bardziej chcę zacząć wszystko od zera. Tylko trochę boję się reakcji Damiena, i szczerze nie wiem od czego zacząć. W moim życiu jest nie potrzebny on, oraz bardzo potrzebny ktoś z kim będzie mi dobrze.
Hm, wiesz... Dziś też dużo, nawet bardzo dużo o Tobie myślałam, ale pisałam o tym na początku, nie będę się powtarzać. Po prostu jesteś dla mnie ważny. 
Bez obaw, obiecałam, jestem cała, nawet mnie nie dotknął, dosłownie. 
Heh, widzisz, mieszkamy w tym samym mieście, rozumiemy się. Może nawet kiedyś się spotkamy?
Masz dobrego cela, mam 28 lat. 
No to uściskaj Chrisa ode mnie jutro z rana! Tylko nie zapomnij, proszę. 
Masz rację, nie dajmy się naszym małżonką. 
Bądź twardy, a nie miękki. 
Ale myśmy całuśni ;*
Dziękuję, dobranoc. 
Bella.

PS. Drogi Edwardzie. Skoro dotrwałeś do tej części wiadomości jesteś cierpliwym człowiekiem. Gratuluję! Po prostu chciałam Cię poinformować o tym abyś w dniach roboczych, to jest od poniedziałku do piątku, wybierz sobie dzień. Od godziny 13-14 wstawił się w kancelarii na Avenue Street 12/3. Jest tam kancelaria Nicholasa Jeffersona, w recepcji powiedz, że jesteś od "Podopiecznej", chodzi o mnie. Jefferson przyjmie cię na rozmowę kwalifikacyjną o pracę. 
Nie spieprz tego.

Uściski, Bella. 

Uśmiechnęłam się i wysłałam wiadomość. Wypiłam duszkiem zawartość swojego drinka. Poserfowałam jeszcze troszkę po internecie i poszłam do łózka. 
Dobranoc, Edward.

__________________________________________

Cześć, moje kochane!
Słów jest 3150. Naprawdę, sama się sobie dziwię, że potrafię tyle napisać. 
Ale znów jestem z siebie dumna. 
Bez ględzenia...

Dedykacje:
Zwariowana Natalia
Esther
Paulineee

Dziękuję Wam dziewczynki, za wszystko :)

Pozdrawiam, Wampirek. 




12 komentarzy:

  1. Ale zarąbiście!!!
    Nie no zaszalałaś. Nie muszę mówić że jest wykurwiście, że dałaś czadu i ze jestem mega dumna z Ciebie i z Twojego rozdzialiku. Jak zwykle czytałam z uśmiechem na ustach. Szczególnie mail'a, który jest obłędny. Widzę, że do wysłania zdjęć coraz bliżej :D No, no no :D Nie ma to jak igraszki w pracy :* Oby nie było na to żadnego paragrafu :D
    Co to Damiena to jest istnym skurwielem. Całą kolację nie odezwał sie do niej ani słowem, ani nawet nie powiedział jej dobranoc! No to jest już czysta chamówa! Jak można tak kurwa olewać własną żonę. I jeszcze te kpiące uśmieszki. Wymyśliłam wierszyk na temat Damiena oto on:
    Muminki sie cieszą, że Damiena powieszą - muminkii!!!
    Za pas za szyję i Damien nie żyje - muminkii!!!
    Mam nadzieję że wierszyk się podoba :D Normalnie jakbym mogła to bym kurwa zajebała tego skurwiela.
    No nic, lecę w takim razie skrobać NN. Swoją drogą to Viv też odwali cos strasznego i to tak strasznego, że... a z resztą dowiecie się!
    Całuję moje Kochane Kutasiatka :*:*:*:*:*:*
    Misia

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Czekam na spotkanie Edd'a i Belli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siper rozdziałek : )
    Chciałabym już spotkanie Edzia i Bells ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. do wysłania zdjęć coraz bliżej (w tym momencie sugestywnie ruszam brwiami ;) ) a później coraz bliżej spotkania (tutaj wykonuję identyczny ruch co wcześniej ;) ) no to dobrze! z tym igraniem to mnie przekonałaś ;P
    pozdrawiam Liv

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, odświeżyłam stronę po dwóch minutach i już trzy komentarze xD
    Szybkie jesteście dziewczyny XD

    OMFG dostałam dedyk! I to jeszcze przy rozdziale z moim numerem z dziennika xD
    Hm... ejj kiedy oni się wreszcie spotkają no?
    JA CHCEM ŻEBY SIĘ SPOTKALI! TERAZ! xd

    Właśnie Edwardzie, nie spieprz tej pracy!
    Bo będzie wpierdol. BĘDZIE WPIERDOL.
    Ojj ten facet, ten jak mu tam zarywa do Belli xD
    I'm so sorry, z Edwardem nie masz szans XD

    Boooże, zjeść kolację w całkowitej ciszy ;-; Nawet się do żony słowem nie odezwać, trzeba być zjebem. Naprawdę xd
    Igraaaszki w pracy, igraaszki w praacy! *-* :DDD

    "Muminki sie cieszą, że Damiena powieszą - muminkii!!!
    Za pas za szyję i Damien nie żyje - muminkii!!!" - Miśka znowu rewolucjonizuje blogosferę XD
    A swoją drogą, kochane kutasiątka, to jestem bardzo ciekawa co miała na myśli Miśka mówiąc, że Vivienne zrobi coś strasznego...
    A już chyba wiem co.
    ZDRADZI SKURWIELICA! :>>> XD

    Kończem, pa.
    PAAA xD
    Do następnego rozdziału, który mam nadzieję Miśka doda szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oficjalnie czy nie, ubóstwiam was! Takieeeeego fajnego bloga mieć :d Dzisiaj krótko, bo nie wiem czemu. Lady A., wymiatasz tym komentarzem z muminkami! Ja tam bym i Vivienne i Damiena wykastrowała nożem do masła i rdzawą siekierą! Takie !@#$%^&* <------ to być cenzura bloggerowa. Jak Bellcia zdradzi Damiena to ja będę skakała ąż do sufitu. Poprawka. Do kosmosu. Kosmooooooooosik!Miłego dnia końca urlopingu, walenia w komputerki (lub inne urządzenia), weny wam życzę.

    Wasza nielogicznie wypowiadająca się Issie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tego bloga! Niby to mój pierwszy komentarz, ale bloga czytam od początku. Po prostu nie umiałam się zebrać, żeby skomentować. Czekam niecierpliwie na NN i pozdrawiam!
    Jane
    P.S. Mam takie pytanie do Miśki: co to znaczy indyferentne czy co to tam było w tytule poprzedniego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Indyferentne to znaczy obojętne :D

      Usuń
  8. Faktycznie, dużo tego xd ale bardzo miło się czytało :)
    co do rozdziałów są wykurwione w kosmos! i często się pojawiają na razie, więc jest super :D
    najlepszy moim zdaniem jest mail oraz tekst o szczęściu
    " Wtedy spierdoliło oknem, które się na nim zamknęło i zatrzasnęło, a moje szczęście nie może wrócić, bo poszło się jebać z dziwką spod lasu "
    Poszło się jebać z dziwką spod lasu, hahahahahahha, jebłam xd
    Dobra, zanudzać nie będę.
    Weny i czekam na nn :)
    xoxo, Aleks

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG!!!!Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Cud miód i maliny XD Cudowny rozdział!!!!!wow!!!!!Aż brak słów !!!!Jednak jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ?? Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z WAMI:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, dużo w tym rozdziale ;) Ale to dobrze! Im więcej tym lepiej! ;) Długi mail... Widać w nim było nie tylko te problemy. Jak dla mnie one poszły na boczny plan, a na pierwszym było to, że czuli się dobrze, myśleli o sobie, żartowali troszkę. Po prostu coś wspaniałego. Gdy czyta się tego bloga od początku widzi się dwójkę dorosłych ludzi z ogromnymi problemami, którzy sobie nie radzą. Czytając coraz to nowy rozdział tworzy się miedzy nimi dziwna więź. Pomagają sobie, wspierają się poprzez, mogłoby się wydawać głupie, pisanie listów elektronicznych. Ten rozdział sprawił, że uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wreszcie pożartowali, śmiali się. Może nawet przez chwilkę oderwali się od tej szarej rzeczywistości. Cóż... Dobrze, że chociaż tyle...
    Lecę do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. No i stalo sie, jebqne wifi mi wczoraj padlo. Ehh, ale niewazne.ROZDZIQL JEST ZAJEBISTY!!! Vamoirku, ale zesmsie nam rozpisala, ponad 3000 sloe, to jakos 7-8 stron, jezeli sie dobrze orientuje. Brawo i oby wiecej, bonja sie wtedy baaardzo, ale to baaardzo ciesze ♥ hahah mnie tez rozjebal [oczywiscie pozytywnie] ten tekst o szczesciu. Hahhaha genialne. No ale ty zawsze takimi tekstami rzucalas :D
    Js jux chce zeby oni sie spitkali i pikazaki dobie te zdjecia, no wprost nie moge sir doczekac. Obynjak najszybciej. Och Viv i tego fagasa Bells to bym wprost zatlukla iten jego kpiarski usmieszek. Jedno sootkanie x Belle a juz by go nie mial, bo bym go starla. Hehe i kto by sie smial ostatni kutasku?
    Ok, lece dalej. Buziole ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Mrs. Punk