sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 7 "Indyferentne podejście"

"Jeżeli przeszłość Cię nie zadowala, zapomnij o niej. Wymyśl sobie inną historię życia i uwierz w nią. Pamiętaj tylko te chwile, kiedy udało Ci się dopiąć celu." 

Kolejny nudny i szary dzień, z użeraniem się z Viv, krzyczeniem na nią i proszeniem żeby przestała zachowywać się jak nieodpowiedzialna gówniara. I kolejny dzień bez pracy. Wstałem około 7.30. Dziwnym trafem Vievienne nie było. Poszła do pracy. Skąd to wiem? Zostawiła w kuchni kartkę. 

Kochany mężu!
Wyszłam do pracy wcześniej, bo szef mnie o to prosił.
Wiem, że jesteś na mnie zły za te zakupy.
Przepraszam. 
W domu będę wieczorem. 
Nie musisz po mnie przyjeżdżać. 
Vievienne

No cóż... Co mam na to powiedzieć? Mogę tylko rzec, że przyjąłem do wiadomości informacje, które mi przekazała. Dla mnie ten liścik brzmiał mniej więcej tak:

Edwardzie!
Wyszłam do pracy, bo nie chce Cię widzieć.
Wiem, że jesteś zły, ale nie robi to na mnie wrażenia.
Nie przepraszam szczerze, ale niestety muszę.
W domu będę wieczorem.
Nie przyjeżdżaj i najlepiej kiedy będziesz spał jak przyjadę.
Vievienne

Co poradzę, że nie potrafię jej uwierzyć? Że te jej niby "przepraszam" to dla mnie puste słowo, które napisała z przymusu, bo wie że jestem na nią wkurwiony i chce mi zamydlić oczy. Tylko, że moja żona manipulantka nie ma pojęcia, że już wiem o wszystkim i nie jestem tak głupi i ślepy jak tydzień temu. Z jednej strony jestem mega wkurwiony a z drugiej mega przybity. Wkurwiony dlatego, że nie mogę się wyprowadzić z domu, bo nie mam pracy i nie mam się za co utrzymać. Znaczy, oszczędności jakieś są, ale nie chcę ich wszystkich przeznaczyć na mieszkanie, bo z czegoś trzeba jeszcze żyć. Musiałbym dostać dobrze płatną pracę. A z tym to ciężko. Ni z tego ni z owego, na myśl przyszła mi moja internetowa rozmówczyni. Jakby nie było ona też ma ciężko. Kurwa... ile problemów. Masakra jakaś. No a druga sprawa... mega przybity. Z jednej strony miałem cholerną motywację, żeby zmienić swoje życie. Ale z drugiej strony...? Utrata pracy, to, że moje małżeństwo miało się rozpaść i problemy finansowe totalnie mnie przytłaczały. Zrobiłem sobie kawę, myśląc nad tym całym bagnem. No nie ma co ukrywać, w końcu po tylu latach gówno trafiło w wentylator. Koniec świata. Po prostu taki bigos, że nikt tego patykiem nie dotknie. Ale może dobrze się stało? W końcu przejrzałem na oczy. Viv nie skrzywdzi więcej Chris'a. Nie pozwolę jej na to. I nigdy więcej mnie nie zmanipuluje. Jednak samo wzięcie się w garść było dla mnie bardzo trudne. Synek był dla mnie wielkim wsparciem, tak samo jak Rose i Emmett, ale... głowę, którą przed chwilą położyłem na stole, podniosłem gwałtownie i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie wiem, chyba bałem się, że ktoś wyłapał moje myśli. A mówiąc ktoś, mam na myśli moją żonę. Przecież... moja nowa koleżanka, Bella, czuje się bardzo podobnie. I najprawdopodobniej bała się wrócić wczoraj do domu.  Nie wiem czemu, ale świadomość, że nie jestem sam z moimi problemami i jest ktoś kto mnie rozumie, poprawiła mi humor. Zawsze lepiej mieć towarzysza broni, niż samemu mierzyć się z problemami. Wypiłem do końca kawę i odstawiłem kubek do zlewu. Była 8.00, wiec poszedłem na górę oporządzić synka i pół godziny później razem pojechaliśmy do przedszkola. Pożegnał się ze mną, mówiąc, że będzie bardzo tęsknił po czym poszedł razem ze swoją panią do grupy. Pomyślałem, że jest bardzo dzielny. Mnie zawsze cały dzień nie było, a Viv po tym co odstawiła... byłem pewien, że nie zawsze miał pełny brzuch czy nie płakał sam w kącie. Gdybym mógł, to bym ją ukatrupił za to co ona wyprawia. Coraz bardziej dojrzewałem do decyzji o separacji, a w ostateczności o rozwodzie. I coraz bardziej podobała mi się ta myśl. Co prawda miałbym więcej obowiązków, ale Rose i Emmett zapewne by mi pomogli, przynajmniej na początku, no a w ostateczności mógłbym pracować w domu. Uśmiechnąłem się sam do siebie, nie wiedząc dlaczego się szczerzę. Nie mając co robić, pojechałem na małe zakupy. Ale nie na takie zakupy jak Viv, tylko na zakupy spożywcze. W centrum handlowym spędziłem około 2,5 godziny i wydałem około 550 $. To straszne, ale prawdziwe. A jeść trzeba mieć co, nie mogę nie karmić dziecka. Rachunki i sytuacja finansowa mnie dobijały i to tak konkretnie, ale postanowiłem to trochę olać. Nie mogę się tym wszystkim tak bardzo przejmować, bo za niedługo będę tylko kłębkiem nerwów. Przyjechałem z zakupów i rozpakowałem wszystko, do świecącej pustkami lodówki. Kiedy skończyłem z 8.30 zrobiła się godzina 12.30. Postanowiłem ugotować mój drugi obiad w życiu, jako że wczoraj byłem z Chris'em na hot-dog'ach. Zdecydowałem się na pomidorową i klopsy, do tego ziemniaki i surówka. Nic specjalnego, ale da się zjeść. Skończyłem przed godziną 15.30 i zaraz później wsiadłem w samochód i pojechałem po syna do przedszkola. Oczywiście pomagałem mu się ubrać, jak to zwykle bywa i gdy ubierałem mu butki Christian poczochrał mnie po włosach. Uniosłem głowę i uśmiechnąłem się radośnie widząc na jego twarzy uśmiech.
- Co mały?
- Nic tato. Mama się denerwuje kiedy jej tak robię. A ty się nie denerwujesz. - Podsumował i zacisnął wargi patrząc na mnie wyczekująco żeby zobaczyć co powiem. 
- No wiesz... kobiety przywiązują większą wagę do fryzury. - Wstałem z kucek i chwyciłem go za rączkę i skierowaliśmy się do wyjścia. 
- A czemu tak jest, tato? 
- No wiesz... kobiety chcą się nam podobać. Zrozumiesz to jak będziesz większy... chociaż nie... ja nadal tego nie rozumiem. Ale po prostu chcą się nam podobać i tyle. - Christian pokiwał mądrze główką i w ciszy doszliśmy do samochodu. Pojechaliśmy do domu, tam zjedliśmy obiad i potem usiedliśmy na kanapie, aby odpocząć. Po kilku minutach Chris zapytał:
- Tato...pojedziemy do sklepu? - Spojrzałem na niego, uchylając powieki, które na moment mi się zamknęły.  
- A po co, kochanie? - Zapytałem, bo byłem już dzisiaj w sklepie i nie widziałem sensu pędzenia tam znowu. 
- Bo mam chyba tloske za ciasne buciki. - Jak na komendę zerwałem się z kanapy, wziąłem synka na ręce i czym prędzej przeszedłem z nim do holu. Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu, kierując się w stronę auta. Dziecko nie może nosić za małych butów, szczególnie że za niedługo wiosna zrobi się na dobre. Pojechaliśmy do sklepu i spędziliśmy tam około 2 godzin szukając odpowiednich bucików dla Chris'a. W końcu znaleźliśmy najodpowiedniejsze, które podobały się i mnie i jemu. Oczywiście mały namówił mnie jeszcze na watę cukrową i trzy resorówki. Ale nie potrafiłem mu odmówić. Kochałem widzieć uśmiech na jego twarzy, a to była najłatwiejsza droga do osiągnięcia do jego osiągnięcia. Do domu wróciliśmy o 8 wieczorem. Chris nie chciał iść spać, więc zaczęliśmy budować z klocków lego statek. Zajęło nam to ponad dwie godziny i kiedy małemu zamykały się oczy, odłożyłem budowlę na szafkę, mówiąc że dokończymy jutro i poszedłem go umyć. Zaraz potem położyłem go, ubranego w piżamkę, do łóżeczka i przeczytałem bajkę. A kiedy już miałem wychodzić, chwycił mnie za rękę. 
- Tato... ? - Oczka miał zamknięte, ale głos całkiem poważny.
- Tak synku? 
- Czy ty się chcesz pozbyć mamy? - Pytanie mnie zszokowało i zaskoczyło jednocześnie. Boże jak dzieci dużo wiedzą!
- No cóż... mam taki zamiar. - Na jego twarzy wymalował się uśmiech ulgi.
- To dobrze. Bo wolałbym mieć inną mamusię. - Jedno jest pewne - dzieci są tak szczere jak nikt inny. 
- Śpij już. - Ucałowałem go w czoło. - Dobranoc. - Wyszedłem z pokoju, uprzednio gasząc światło. No i kto by pomyślał?! Mój własny syn uważa, że byłoby nam lepiej bez Viv. Hmm.... Jako że było już grubo po 22, poszedłem się umyć i znowu zrobiłem sobie drinka, jednak tym razem nie tak mocnego jak wczoraj. Wsunąłem się pod kołdrę zastanawiając się gdzie jest Vievienne. Pewnie gdzieś się znowu szlaja z koleżankami. Westchnąłem i otworzyłem laptopa, popijając Gin'em. Od razu wszedłem na pocztę służbową. Zero wiadomości, mnóstwo reklam. Zrezygnowany otwarłem skrzynkę prywatną. Na mojej twarzy wymalował się ogromny uśmiech. Mail od Belli widniał w skrzynce od dobrych 24 godzin. Jak to ja przeczytałem go kilka razy, w niektórych momentach się śmiejąc i zabrałem się za odpisywanie. 

Dobry wieczór Bello!
No cóż, moje imię zawdzięczam mojej mamie, która chciała abym był wyjątkowy, więc imię tez musiało być wyjątkowe. Bardzo się ciesze, że podoba Ci się imię mojego synka. Ja sam je wybrałem, bo strasznie mi się podobało. No cóż, myślę, że większość kobiet zwraca uwagę na imiona, ale ja się nie znam na tym więc nie daję głowy. 
Oj wątpię, że jesteś osobą przeciętną moja droga. Już po samym stylu pisania, widzę, że jest w Tobie coś co intryguje. A jeżeli chodzi o wygląd to urodą na pewno powalasz. 
Hmmm... myślę tak samo jak Ty. Jeżeli imię odzwierciedlało by naszą osobowość, to byłoby o wiele piękniej i łatwiej. Jednak niestety tak nie jest. 
No wiesz, moim zdaniem ja też jestem wielkim ogromnym paradoksem. Radzę Tobie jak masz postępować, a sam nie potrafię sobie poradzić ze swoimi problemami. Coś w tym jest po prostu. Łatwiej jest nam rozwiązywać problemy innych niż swoje, po prostu łatwiej nam to przychodzi. Bo lepiej nie babrać się w swoim życiu tylko pomagać innym. 
Nie bój się - nie jesteś sama. Ja też udaję przed wszystkimi, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. A przynajmniej próbuję udawać. Chcę, żeby myśleli, ze jestem szczęśliwy i niczego mi nie brak. Ale nie potrafię rozszyfrować, czemu chcę żeby tak myśleli. Nadal jest to dla mnie zagadką.
Widzę, że Twoje przywiązanie do tego człowieka jest ogromne. Mimo tego, że chciał Ci zrobić krzywdę Ty nie chcesz od niego odejść. Albo po prostu nie wyobrażasz sobie, jak Twoje życie mogłoby wyglądać bez niego. Uwierz mi mam tak samo. Nie potrafię sobie wyobrazić tego, że nagle jestem sam, bez Vivienne jednak coraz częściej dopuszczam do siebie taką myśl. Że może tak będzie lepiej. I dla mnie i dla Christiana. 
Masz całkowita rację. Teraz żyję głównie dla niego, bo on mnie potrzebuje. Nie da beze mnie rady. Dzisiaj na przykład zapytał się mnie czy chce się pozbyć mamy, bo on chciałby mieć inną, lepszą mamusię. Tak bardzo go kocham, że nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego. Jest tak na prawdę moim jedynym szczęściem, jedynym co teraz daje mi siłę. No i szczerze Ci powiem, że Ty również odgrywasz tutaj swoją rolę. Bo mimo, że znam Cię zaledwie trzy dni to jednak dobrze jest wiedzieć, że jest taki ktoś kto czuje to samo co Ty, że jest po prostu towarzyszem broni. No cóż... próbujesz nas sobie wyobrazić... szczerze mówiąc to ja Ciebie też próbuje sobie wyobrazić Ciebie. I mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli wysłać sobie zdjęcia. Chętnie pokazałbym Ci mojego synka i sam siebie bym również chętnie przedstawił. 
Wątpię, że jesteś marudą, po prostu przez podejście do życia Twojego męża Ty również taka się stajesz, żeby się do niego dopasować. I na prawdę nie jesteś nudna, bo jesteś bardzo ciekawą osobowością i bardzo mnie intrygujesz. 
Jak to się w ogóle z nim nie przytulasz?! To absurd. Niedorzeczność jakaś. Przepraszam, że pytam tak obcesowo i wprost, ale czy on kiedykolwiek Cię dotknął? Nie...może inaczej czy kiedykolwiek kiedy Cię dotykał czułaś coś więcej niż tylko przywiązanie? Bo to chore żeby być ze sobą jakiś tam czas i się nie przytulać! 
Wiesz skoro on nie potrafi Tobie okazać ani miłości ani pożądania to tym bardziej nie potrafiłby tego w stosunku do Waszych dzieci. Gdybym był na jego miejscu cieszyłbym się każdym dniem spędzonym z Tobą i twoją zacną osobą, bo sama Twoja inteligencja świadczy o tym iż jesteś kimś wyjątkowym. 
Bardzo się cieszę, że Twój biznes świetnie się trzyma, bo wiem jak to jest być bez pracy. I cieszę się, że robisz to co kochasz i to co zawsze chciałaś robić. Ja chciałem być bokserem. Ale nie wyszło zaliczyłem niezłą kontuzję i kariera sportowa odpadła. No a drugą moją miłością w czasach kiedy byłem nastolatkiem były komputery, więc poszedłem na programistę. I cholernie się z tego ciesze, bo na prawdę kocham to co robię. 
Co do mojej żony... byłem zabójczo zakochany odkąd skończyłem 16 lat. Ona miała wtedy 14, kochałem się w niej można powiedzieć od zawsze. Pociągała mnie tą swoja drapieżnością, nieokrzesaniem i stawianiem na swoim. Kochała ryzyko, ja też to uwielbiałem, więc wtedy uważałem, że dobraliśmy się idealnie. I istotnie robiliśmy razem wiele szalonych rzeczy. Pierwszą z nich było kochanie się bez gumki w wieku 16 lat. Znaczy... ona miała wtedy 16, ja miałem 18. Mieliśmy wszystko gdzieś, nic się nie liczyło. To był pierwszy wyskok. Potem było jeszcze takich wiele. Niestety moja żona nie wyrosła z tego i nadal kocha ryzyko i te sprawy. Nadal jest nieodpowiedzialną gówniarą. Co do igrania z prawem.... mhm... nie wiem czy mogę się pani przyznać, pani adwokat, bo może mnie pani posadzić :D
A tak na serio to nie raz paliliśmy trawę, trochę kradliśmy, waliliśmy fetę jak to teraz dzieciaki mówią. Czyli braliśmy amfetaminę. Ale było świetnie. Zrobiliśmy sobie tatuaże. Na szczęście nie takie same. Było mnóstwo rzeczy, które były mega szalone i mega głupie. 
Igram z Tobą powiadasz?
Bardzo chętnie z Tobą poigram, skoro mąż nie potrafi się porządnie postarać :D
Bardzo Ci dziękuję, że popytasz o tą robotę. Jestem Ci bardzo wdzięczny, bo teraz jest mi to na prawdę potrzebne. Dzisiaj na zakupy, za samo jedzenie zapłaciłem w przybliżeniu 550 $ także, to porażka. 
Nie jestem wrogo nastawiony do pożyczek. Po prostu, nie wypadaj mi od Ciebie pożyczać. Nie chciałbym wprawiać Cię w zakłopotanie. 
Co do Twojej siostry... rzeczywiście troszkę dziwne, jednak najwidoczniej musi mieć swoje powody, żeby nie lubić Twojego męża. Może na prawdę coś wie, ale boi Ci się powiedzieć. Porozmawiaj z nią szczerze, w cztery oczy i może wtedy Ci powie co leży Jej na sercu. 
No cóż... w domu nie było łatwo, ale mama zawsze starała się dawać mi 100% swojej miłości. Czasem były szalone awantury, ale zawsze jakoś mama próbowała to naprawić. Teraz jest już po rozwodzie z moim ojcem. W zasadzie po rozwodzie już od dobrych 6 lat. Namówiłem ja do tego, chciałem aby miała spokojną starość. 
No widzisz! To tak jak u mnie, bo Twoje wiadomości również, są dobrym elementem dnia. Bardzo się cieszę kiedy widzę w skrzynce Twojego mail'a. Zawsze się ciesze jak głupi do monitora. 
Spokojnie, jeżeli chodzi o mój wygląd nie jestem napakowanym dryblasem z wielkimi muskułami. Moja bokserska kariera skończyła się już 10 lat temu, kiedy miałem 19 lat, także forma niestety się nie zachowała, ale technikę pamiętam. 
Znaczy... kurczę. Nie jestem też grubasem, co to to nie. Jestem można by powiedzieć facet z fajnym kaloryferem, ale nie przesadnie i tyle. 
Możliwe, że porozumiewamy się telepatycznie.
Uważam, że Twoja siostra dobrze robiła odwodząc Cię od tego małżeństwa. Jednak to nasze życie i popełniamy własne błędy. Jednak nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Właśnie się o tym przekonuję, z dnia na dzień. 
Ty również jesteś dla mnie ogromnym wsparciem. I wbrew wszystkiemu, jesteś dla mnie bardzo ważna. Nawet dzisiaj o Tobie myślałem, jak sobie radzisz z mężem i w ogóle. 
Martwiłem się, że ten łajdak zrobić Ci krzywdę.
Co jak co, można na siebie powrzeszczeć, ale ja bym kobiety nigdy nie uderzył..
Mieszkasz w NY? No to bomba, bo ja też! 
No cóż na dzieci jeszcze masz czas. Zapewne jesteś przed 30-stką tak strzelam :)
Mój dzisiejszy dzień nie był taki zły, cały dzień spędziłem z synem, a mojej żony dotychczas nie ma. 
Nie wiem, ale zapewne szlaja się gdzieś po jakichś pub'ach z koleżankami. 
Mądrze gadam. Ty też mądrze gadasz. Jesteś bardzo inteligentną i oczytaną kobietą.
No, ale prawniczka - czemu ja się dziwię?!
Nie wątpię, że bycie kobietą jest skomplikowane, jednak bycie facetem też nie jest takie super proste. 
Christiana uściskam już jutro, bo teraz maluszek już śpi. 
Nie dam się żonie, jestem coraz bardziej obojętny na wszystko co z nią związane. 
Ja również gorąco całuję :****
I słodkich snów. 
Edward

Skończyłem pisać mail'a. Przeleciałem go kilka razy wzrokiem, sprawdzając czy wszystko gra i wysłałem. Z uśmiechem na twarzy zamknąłem laptopa. Wsunąłem się pod kołdrę i zgasiłem światło. Mam nadzieję, że ta znajomość jakoś się rozwinie. W tym dobrym kierunku, oczywiście...
_________________________
_____________

Bry wieczór!
Jak tam dzień dziecka?
Mam nadzieję, że wesoło i fajnie.
Jak się podoba rozdział 7 ?
To taki jeszcze jeden prezencik :)
Słów jest 2269 więc wiecie moje drogie Kutasiątka....
Życzę Wam wszystkiego dobrego w dniu naszego święta!
Całuję :*:*:*:*:*:*
Miśka 

11 komentarzy:

  1. Ej, Miśka, mam wrażenie, że na słowa walczymy :d Ale ja wygrałam wybaczamy Ci to bo jest późno, a rozdział jest zajebisty! Szczególnie email. Ej, czekaj! Ja dopiero teraz załapałam, że tam jest 69! O w mordę jeża! Jakby to Boczek z Kiepskich powiedział. Teraz mnie będą 69 cały czas prześladować.
    O, strasznie podobały mi się teksty Edwarda, to z tym "igraniem, bo twój mąż nie umie się postarać", po prostu rąbnęłam! Ale dobrze, dobrze, to dąży w dobrym kierunku. Bella takie coś lubi! A Wampajer takie coś kocha :D Nie ma co. Ja już sobie plany na NN zrobię! Heu, heu, heu.
    A teraz Branoc...
    Miłego Kutasiątka ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział
    Czekam na następny z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak!
    Miśka napisała rozdział z końcówką cyfr 69 :DD
    Coś pięknego :33

    Ale z Edwarda jest fajowy tata! Też takiego chcę. 550 dolców na zakupy to jakaś porażka, ale przecież trzeba utrzymać jakoś synka.
    Huhuhu, Viv tak po prostu poszła do pracy. Coś mi tu śmierdzi. Coś mi mówi, że sobie kogoś innego znalazła xD

    Edward nieźle flirtuje z Bells przez emaile, powiem ja Ci. ^^
    "Bardzo chętnie z Tobą poigram, skoro mąż nie potrafi się porządnie postarać :D" - szczerze mówiąc, to Bella na pewno nie oprze się takiej propozycji XD

    Ej ja nic nie mówię, ale kutasiątka nasze drogie, to już trzeci rozdział dzisiaj.
    Noż kurwa, nie, żeby mi się to nie podobało, ale ile mozna? xD
    Dzień Bachora 2013 spędzony z SS. (jak jakiś tajny kod rządowy XD). Czyli Dzień Bachora 2013 uważam za zaliczony XDD

    Całusy i do napisania :3
    Nie napiszę "koniec pieprzenia"... po ostatnim komentarzu Wampajerka ("to my się pieprzyliśmy?!") odejdę od tego pomysłu XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wyjdzie na to, że Wampajery są zboczone i chcą się tylko pieprzyć XD

      Usuń
    2. A nie są zboczone? XD

      Usuń
  4. Świetny rozdział!!! Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. PRZELECIAŁ e-mail KILKA RAZY WZROKIEM???????????!!!!!!!!!!!!!!!!!! SUUUUPER!!!! I to jeszcze z UŚMIECHEM NA TWARZY!!!!
    Taaaaak, ja tylko o tym. PRZEZ WAS!!!!!! TYLKO I WYŁĄCZNIE!
    No dobra, przez moją klasę też. I przez Harleqiny. Czy jak to się pisze. I przez Norę Roberts. I przez dzisiejsze czasy.
    A ty tak w ogóle, to co wy po nocy siedzicie i piszecie nocie???
    No dobra, ja też piszę ;D Właśnie teraz. Piszę rozdziałek 40 i jednocześnie buszuję po necie. I w międzyczasie oglądam jaja w tropikach. To się nazywa Paulining! XD

    Hmmm, ciężkie życie w tym NYC. 550$??? Mamy kryzys, kryzys, kryzys... Kryyzys w nas, mija czas, bla bla bla, bla bla BLE! Bo dalej nieeeee pamięęęęętam!

    Wiecie co? Mnie odbija więc powiem tylko Wam Tyle:
    KOCHAM WAS!
    KOCHAM TEN DZIEŃ DZIECKA (dzięki Wam, laseczki)
    KOCHAM... Eeee WSZYSTKICH KOCHAM!!!!!!!
    SUPER ROZDZIAŁ!!!!!

    Ok, ,,wracam na pole maku!!!'''

    Jakby co, to tekst właśnie przed sekundą usłyszałam w filmie XD


    HODUJĘ OŁÓW!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeci rozdział dziś?! Eee... To znaczy woczraj :D Wymiatacie dziewczyny :*
    Kiedy weszłam na mojego bloga i zobaczyłam, że mam nowy komentarz, to modliłam się, aby to była informacja o nn i od razu weszłam :D No a co kurwa! :)
    Dzień dziecka uważam za zamknięty i do tego mega wyjebiście udany xd
    Coś długi ten e-mail do Bells xd ale co tam... lepej jest xd mam nadzieję że już niedługo się spotkają :) Powtarzam to... :)
    Ciekawe co ta szmata knuje... Pewnie znalazła sobie jakiegoś przydupasa i tyle xd biedak, źle skończy :D
    Z e-maila troszkę się uśmiałam, bo jest taki W-Y-K-U-R-W-I-S-T-Y :))
    A jak Chris powiedział, że chce inną mamusię to od razu pomyślałam o Belli i do tego się cieszyłam xd
    Jestem baaaardzo ciekawa, co odpowie Bella na wiadomość :D Wampirku, błagam pisz szybko xd
    Kurczę... jeśli znowu wstawicie jutro kilka rozdziałów (na to liczę :**), to od razu je przeczytam i skomentuję :D
    Kurde! Czy ja zawsze muszę się u was tak rozpisywać?? :) Muszę! Nie ma innej opcji :D
    Powtarzam po raz setny:
    K-O-C-H-A-M W-A-S :))
    Życzę mnóstwo weny :**
    Zwariowana Natalia :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Cudowny rozdział!!!!!wow!!!!!Aż brak słów !!!!Jednak jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ?? Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z W_A_M_I!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ho, ho! Email od Edka bardzo dłuuugi! No, ale cóż. Widzę, że coś się pomiędzy nimi zaczyna dziać. Lubią się, zależy im na sobie, mają w sobie oparcie... I dobrze. W trudnych sytuacjach życiowych powinno się mieć w kimś oparcie. Och... Czuję się źle pisząc to poprzednie zdanie, ale nie ważne. Nie będę pisała o sobie.
    Wracając... Ciekawe czy najpierw wyślą sobie zdjęcia, a może od razu się spotkają? Liczę na rozwód oby dwóch! :D
    Nie wiem co jeszcze napisać, lecę nadal nadrabiać zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Okej, nadrabiam, w koncu nadrabiam i... bardzo mi sie podoba to co widze. POLAC WSZYSTKIM!
    Ale z Viv suka, kurde, na pewno jakiegos chuja sobie znalazla i z nim cpa po katach. Miec takiego fajnego faxeta przy boku i sie kurwa tak chaniebnie zachowywac? Moge jej przywalic? Znajde i zabije ja dubeltowka

    A Edzio swietny, nosz kurcze, achhhh♥♡♥♡ i jaki dluugi mail do Belli. ♡ "tez z tb poigram" ej a ja moge z nim poigrac? Nie obrazilabym sie :D
    Dobra, lece dalej i modle sie zeby mi wifi nie padlo. PROOOSZE
    Ok oapa, weny kochane, weny :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Mrs. Punk