środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 11 "To biurko to dobry pomysł"

"Pomagając komuś, doświadczasz pięknego uczucia, jakim jest bycie potrzebnym."

Obudził mnie Christian. Ciągnął mnie za rękę.
- Tatusiu... wstajes? - Uchyliłem powieki i spojrzałem na syna.
- Tak już wstaję. - Szepnąłem i gestem kazałem mu wdrapać się na łóżko. Trzy sekundy później synek siedział obok mnie i bawił moimi potarganymi włosami.
- Tato... a gdzie mama? - Zapytał ciągnąc jeden z moich kosmyków.
- Nie ma mamy. Już jej nie będzie. - Spojrzał na mnie a potem przytulił się obejmując rączkami moją szyję. Uścisnąłem go mocno. - Dobra synku. Idziemy do przedszkola. - Christian od razu zeskoczył z łóżka i pędem pobiegł do łazienki. Chwilę za nim patrzyłem. Mam takie wspaniałe dziecko. Jak mogłem nie zauważać, że dzieje mu się krzywda? Potarłem ręką czoło. Po dzisiejszej nocy już nic takiego się nie zdarzy. Nigdy. Wstałem z łóżka, jednocześnie rozglądając się po pokoju. Będę musiał wszystko zmienić. Nie wytrzymam tutaj z tymi wszystkimi wspomnieniami. Muszę zmienić wystrój. Westchnąłem. Do tego potrzebne są pieniądze. Przynajmniej teraz nie mam już na głowie tego darmozjada. Marne pocieszenie, ale zawsze jakieś. Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do garderoby. Jak zwykle ubrałem się w garnitur i wróciłem do pokoju. Słyszałem jak Chris śpiewa jakąś wesołą piosenkę w łazience i to mi o czymś przypomniało. Wszedłem tam. Mój synek siedział na rogu wanny i coś podśpiewywał. Podszedłem do niego i przytuliłem.
- Moja dobra znajoma kazała cię uściskać. Mam nadzieję, że kiedyś ją poznasz. - Szepnąłem a w myślach dodałem "i mam nadzieję, że ja również będę miał okazję". - Gotowy? - Chris kiwnął głową twierdząco i razem wyszliśmy z łazienki. Poszliśmy do jego pokoju, pomogłem mu się ubrać i kazałem zaczekać na dole. Zbiegł po schodach niesamowicie przy tym hałasując. Uśmiechnąłem się. Boże, jak ja go kocham. Nikt nie zrobi mu już krzywdy, pomyślałem po czym przeszedłem do sypialni. Zgarnąłem stamtąd mojego laptopa, telefon i klucze do samochodu. Czekały mnie dzisiaj aż trzy rozmowy o pracę, w tym jedna ze znajomym Belli. Na samą myśl o tym się uśmiechnąłem. Zrobię wszystko, żeby dostać u niego tą robotę. Z takim postanowieniem wyszedłem z pokoju i również zbiegłem po schodach. Christian już ubierał buty i męczył się ze sznurówkami. Kucnąłem przy nim i pomogłem mu je zawiązać, po czym sam ubrałem buty, zarzuciłem na siebie płaszcz, Chris ubrał kurtkę i wyszliśmy. Odwiozłem moje dziecko do przedszkola. Oczywiście nie obyło się bez "tato, ale na pewno przyjedziesz" i żarliwych zapewnień, że zjawię się tuż po trzeciej. Kiedy już pożegnałem się z synem, wsiadłem z powrotem do auta i pojechałem na pierwszą rozmowę o pracę. Na miejscu byłem dokładnie o 10. Po nie przespanej nocy, tych wszystkich rewelacjach z Viv i napisaniu mail'a do Belli - co było akurat pozytywem - obawiałem się, czy będę na tyle przytomny żeby rozmawiać z przyszłym pracodawcą. Pierwsze dwie rozmowy poszły tak sobie. Na pierwszym spotkaniu przyjął mnie jakiś facet po 50-ce, nudziarz pod krawatem ze sporym brzuchem. Pytał o to o co zwykle pytają, ale nie chciałbym u niego pracować i wiedziałem, że jeżeli będą chcieli mnie przyjąć to odmówię. Na drugiej było równie nudno jak na pierwszej, z tą różnicą, że spędziłem tam dwa razy więcej czasu. W końcu nadeszła godzina 13, a ja udałem się na Avenue Street 12/3, do kancelarii prawnej pana Nicholasa Jeffersona. Szczerzyłem się przez całą drogę jak głupi do sera. "Nie spieprz tego." Kurwa... to jedyna rozmowa o pracę, przed którą się denerwuję. No, ale... powinienem się cieszyć, że ten facet w ogóle zgodził się ze mną porozmawiać. Kilka minut zajął mi dojazd na Avenue Street. Zaparkowałem płynnie i wyszedłem z samochodu, kierując się do wejścia kancelarii. Przywitała mnie młoda recepcjonistka, zapewne aplikantka.
- Witam w kancelarii pana Jeffersona. Co pana sprowadza? - Zapytała grzecznie uśmiechając się rozbrajająco.
- Ja do pana Jeffersona, od "Podopiecznej". - Kurwa, jak to zabrzmiało. Jakbym był jakimś mafiozem, czy kimś równie strasznym i zarabiającym na czarno. Ale asystentka czy tam sekretarka nic nie powiedziała a jedynie się uśmiechnęła.
- Rozumiem. Proszę tutaj chwilę poczekać, powiadomię pana Jeffersona. - Wstała z miejsca, i żwawym krokiem zniknęła w głębi korytarza. Po chwili wróciła. 
- Proszę za mną. - Powiedziała i znowu skierowała się w głąb korytarza. Tym razem, grzecznie szedłem za nią nadal się rozglądając. Może i fajnie być prawnikiem, ale za bardzo bym się w tym zawodzie stresował. Muszę zapytać się Belli, czy ma dużego stracha przed każdą rozprawą. Kiedy dotarliśmy do końca korytarza, zatrzymaliśmy się przed dużymi szklanymi drzwiami. 
- Pan Jefferson oczekuje pana. - Powiedziała, po czym wróciła ta samą drogą, którą tutaj przyszliśmy. Odetchnąłem głęboko. No Cullen... weź się w garść. Zaczynamy zabawę. Zapukałem do drzwi i usłyszałem ciche "proszę". Wszedłem do pomieszczenia, znowu się rozglądając. Znajomy Belli kazał mi usiąść przedstawić się, powiedzieć gdzie pracowałem, na jakim stanowisku i co należało do moich obowiązków. Zacząłem więc swoją obszerną opowieść, jak to w wieku 26 lat zostałem leaderem grupy w mojej byłej firmie. Widać było, że facet jest pod wrażeniem. Rozmawialiśmy długo, uśmiechał się do mnie więc wydawało mi się, że mnie polubił. Już przy końcu zapytał czy oprócz mnie mam jeszcze kogoś na utrzymaniu. Pytał również o nietypowe rzeczy. Sprawdzał jakbym się zachował w danych sytuacjach. I chyba był zadowolony. Na sam koniec zaczęliśmy omawiać zarobki.
- Nie będzie żadnego okresu próbnego. Ja nie mam na to czasu, żeby bawić się w jakąś maskaradę ze sprawdzaniem cię. Doświadczenia masz wystarczająco dużo, mniemam iż dużo też potrafisz. Tutaj twój zakres obowiązków będzie ogromny, bo jesteś jedynym informatykiem, którego teraz mam. Roboty jest dużo, bo mój stary zaufany pracownik odszedł na emeryturę ponad miesiąc temu, ale myślę, że wszystko szybko ogarniesz. Znaleźć kogoś w twoim fachu i to z takim doświadczeniem graniczy z cudem, bo albo są jakieś zielonki, które nic nie potrafią i są zaraz po studiach, albo ci którzy niby maja doświadczenie, ale się obijają. Tak jak mówię, obowiązków będzie dużo, ale myślę, że dasz radę. Godziny pracy... no w zasadzie możesz pracować w domu, nie musisz tutaj siedzieć, to byłoby bezsensem. Wyjątkiem jest to gdy coś się zepsuje, lub ktoś z załogi będzie potrzebował twojej pomocy. Zawsze powinieneś być pod telefonem, gdyby tak coś się zepsuło lub zaistniałaby inna awaryjna sytuacja. Jeżeli chodzi o wynagrodzenie... jako że w skład twoich obowiązków wchodzi wygląd strony internetowej, CSS, Javascript'y, PHP, infografika no i oczywiście wszystkie bazy danych, serwery i tak dalej... proponuję 12 tysięcy na początek. Przez te pierwsze trzy miesiące powiedzmy. Jest dużo roboty, jak się sprawdzisz dostaniesz oczywiście podwyżkę, bo wiem że komputery to niełatwa sprawa. Także tak jak mówię na początek 12 tysięcy, potem dźwigniemy do 16 może 17. Zobaczymy. - Uśmiechnął się i zakończył przemowę. A ja nie wiedziałem co powiedzieć. 12 tysięcy na rękę?! Zero problemów finansowych, będę mógł zrobić remont. W dodatku bazy danych i PHP! Cholerka... coś czuję, że to będzie praca mojego życia. I w dodatku mogę pracować w domu. 
- To jak, pasuje? - Zapytał nadal się uśmiechając. Chyba rzeczywiście mnie lubi. 
- Tak oczywiście. Nie wiem co powiedzieć. 
- Chłopaku, jeżeli będziesz robił to co kochasz to nic nie mów. Mnie jest potrzebny dobry programista, tobie jest potrzebna praca. Cieszę się, że się spotkaliśmy. - Odwrócił się na obracanym krześle i wyciągnął jakieś dwie kartki. - Proszę. - Powiedział a ja zerknąłem na to. Umowa o pracę. Ja pierdzielę! Bez okresu próbnego. - Umowa jest na 1,5 roku, ale mam nadzieję, że nasza współpraca potrwa dłużej Edwardzie. 
- Ja też mam taką nadzieję. - Powiedziałem i podpisałem umowę bez zastanowienia. 
- No, to mi się podoba. No to od czego chcesz zacząć? - Zapytał i spojrzał na mnie wyczekująco. 
- Hmmm... wspominał szef o wyglądzie strony internetowej. Myślę, że zacznę od tego. - Facet znowu się uśmiechnął.
- Na prawdę, mile mnie zaskakujesz. Dobrze, może być wygląd strony internetowej. 
- Jakieś określone kolory? - Zapytałem nie chcą, żeby ten projekt był totalna klapą. 
- Najlepiej żeby były to ciemne kolory. Czerń, szarość no i wpasuj w to czerwony. Takie kolory reprezentują moją kancelarię. Zobacz sobie jak teraz wgląda ta strona i dostosuj ją według własnego uznania. Jestem pewien, że mi się spodoba. 
- Oczywiście. - Wstałem z krzesła on również wstał. Wyszliśmy z jego gabinetu.
- Przyjdź jutro. Przedstawię cię załodze, wprowadzę w całą dokumentację. - Szliśmy tym samym korytarzem, którym tutaj przyszedłem. Doszliśmy do drzwi wyjściowych. - Jeszcze jedno.... - Zamyślił się. - Podejrzewam, że informatyk w kancelarii Belli się nie za bardzo sprawdza. Ona tego nie kontroluje, bo się na tym nie za bardzo zna...- Nie zdążył dokończyć, bo mu przerwałem.
- Z całym szacunkiem szefie, ale ona się w ogóle na tym nie zna. - Zaśmialiśmy się oboje. 
- No tak, masz rację. Także mam nadzieję, że jak coś to pomożesz również jej. - Spojrzał na mnie wyczekująco. Odpowiedziałem uśmiechem. 
- Z największą przyjemnością, szefie. - Moja odpowiedź była dwuznaczna, ale mój pracodawca nie wychwycił ukrytego sensu. Założę się, że Bella by go wychwyciła. Sama myśl o niej, sprawiała, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- No to do zobaczenia jutro Edwardzie. 
- Do widzenia. - Odpowiedziałem i wyszedłem z kancelarii. Odetchnąłem głęboko świeżym powietrzem. Mam tą pracę! Mamtąpracę. MAM TĄ PRACĘ! Gdybym mógł podskoczyłbym z radości i odtańczył mój taniec zwycięstwa, ale przypuszczam, że wtedy natychmiast bym ją stracił więc... Spojrzałem na zegarek. Za 10 trzecia. No to teraz po Chrisa do przedszkola. Z uśmiechem na ustach wsiadłem do samochodu. W końcu coś mi się dzisiaj udało. Chociaż jakby nie było, to już dwa sukcesy dzisiejszego dnia. Pierwszym było wyrzucenie z domu Viv, drugim - właśnie zdobycie pracy. Jestem ciekawy czy może mnie spotkać dzisiaj coś jeszcze lepszego. Droga do przedszkola Chrisa zajęła mi 20 minut. Do przedszkola wszedłem 15 po trzeciej no i oczywiście, poleciłem pani zawołać syna. Gdy mnie zobaczył, wielki pisk, że "tatuś już przyszedł", potem rozpęd i oczywiście musiałem go złapać kiedy na mnie wskoczył. Przytulił się do mnie mocno i dostałem całusa w policzek. Kiedy pomagałem mu się przebrać, pytałem go co robił dzisiaj, z kim się bawił i tak dalej. Chciałem wiedzieć dużo rzeczy o moim dziecku, być dobrym ojcem. 
- A ty tatusiu co lobiłeś cały dzień? - Zapytał kiedy już wychodziliśmy z przedszkola.
- A... byłem na rozmowach o pracę.
- I co dostałeś ją? - Kontynuował pytania kiedy zapinałem go w foteliku. 
- Tak. Będę pracował teraz w kancelarii. Tam gdzie pracują prawnicy. - Pokiwał główką na znak że rozumie i zmierzwił mi włosy. 
- Tato... bez mamy jest fajniej. - Stwierdził kiedy byliśmy już w drodze do domu. Uśmiechnąłem się. 
- Wiem synku, wiem. - Powiedziałem cicho, jeszcze bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem. Kiedy dojechaliśmy do domu, zapytałem Christiana czy jest głodny. Odpowiedź była przecząca, więc gdy tylko przekroczyliśmy próg, pobiegł się bawić. Ja natomiast, obiecałem mojemu nowemu szefowi, że zajmę się stroną graficzną strony internetowej, więc natychmiast skierowałem się do sypialni. Ściągnąłem buty, przebrałem się w t-shirt i dresowe spodnie i walnąłem się na łóżko. Otworzyłem laptopa oraz stronę kancelarii. Widać było, że dawno nikt na niej nic nie zmieniał. Obejrzałem ją dokładnie i westchnąłem. Muszę poszukać inspiracji. W tym właśnie momencie mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem na wyświetlacz - numeru nie znałem, ale nie miałem zwyczaju nie odbierać więc nacisnąłem zieloną słuchawkę. 
- Zgadnij kto to.... - Usłyszałem po drugiej stronie. A jednak ten dzień może być jeszcze lepszy!
- No witam, witam pani Adwokat. Jak mija pani dzień? - Bella westchnęła i wydała z siebie jęk niezadowolenia. 
- Uf, nie mogłeś chociaż poudawać, że nie wiesz kto to, Informatyku? - Uniosłem brew do góry.
- Informatyku? Nie jestem informatykiem, tylko programistą. Ale owszem, mogłem poudawać. Tylko, że za bardzo byłem pewien, że zadzwonisz, Bello. - Uśmiechnąłem się sam do siebie. 
- No i po zabawie... Byłeś pewien? Jestem aż tak bardzo przewidywalna? Hmm, muszę nad tym popracować. Wiesz, właśnie jestem w pracy, przed biurkiem, napisałam już w mailu, ale powiem ci, że owszem, jest duże. - Zaśmiałem się radośnie.
- Mhm… to dobrze, że jest duże. Na małym biurku moglibyśmy się nie zmieścić, a tym bardziej mogłoby być niewygodnie. No, ale myślę, że z tym jakoś byśmy sobie też poradzili. - Byłem skory do żartów, po tak udanym popołudniu. 
- Widzę parę opcji, aleś rozochocony, porywasz się, a nie wiesz co bierzesz, bo zgaduję, że zdjęcia jeszcze nie widziałeś... - Z prędkością światła wszedłem na mail’a i nie zastanawiając się długo kliknąłem na wiadomość, którą dostałem od pani Adwokat. Nie czytając jej kliknąłem na załącznik i...
- Wow… Ty mi mówisz, że nie wiem na co się porywam, hmmm? Nie ukrywając, jesteś po prostu śliczna i tyle. Prawdziwa pani Adwokat. Teraz to na prawdę będzie nam potrzebne to duże biurko. Mam nadzieję, że twój mąż będzie nas dość wyraźnie słyszał. - Zaśmiała się radośnie. 
- Hm, no cóż, dziękuję. Wiesz, też jesteś niezły, okej jesteś lepiej niż niezły, ale nie słodźmy sobie...- Zachichotała. Boże...piękny dźwięk. - ... W sumie to mam dylemat. Dwoje przystojniaków.- Zamruczała do telefonu jak kotka. Uśmiechnąłem się. 
- Dwoje? Mówisz o moim synku? 
- Przecież nie o tatuażu, tak, mówię o twoim synku...
- No raczej nie o tatuażu - Znowu się zaśmiałem. - No wiesz taki przystojny to on po mnie jest. A tak na serio, to jest o wiele lepszy niż ja, więc wiesz... ale jak coś to jak weźmiesz tego brzydszego czyli mnie to tego ładniejszego i słodszego czyli Christiana masz gratis. Takie dwa w jednym. 
- Rozbroiłeś mnie, Edward. - Zachichotała uroczo. - I to tak totalnie...
- Rozjebałem system! Fuck yeah! A tak na serio to cieszę się, że jestem zabawny. - Powiedziałem, na co ona prychnęła.
- Ale masz rację, taki pakiet bardziej się opłaca. Więc, hmm, w grę wchodzi tylko moje biurko? Bo wiesz, obok jest gabinet Damiena "kolekcjonera nastoletnich staników".
- Co do twojego pojebanego męża, to bardzo chętnie mu utrę nosa. Ewentualnie zawsze możemy to robić u niego na biurku. Będzie lepszy efekt. - Błysnąłem zębami, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. W końcu z nią rozmawiam!
- No proszę, proszę... Daleko od siebie nie pracujemy, nie? Jak wpadniesz to... Hmm, kto wie... Wiesz, jestem za, tak dawno mnie nikt nie dotykał...
- No tylko jedną przecznicę, zawszę mogę powiedzieć, że twój informatyk sobie nie radzi i muszę wpaść, żeby mu pomóc. Ufam, że szef mnie puści, szczególnie że jest twoim znajomym. A teraz tak całkiem poważnie, to jak spotkam tam twojego męża to mu obiję mordę. Taka kobieta jak ty powinna być czczona jak bogini, a nie, kurwa, że on się do ciebie słowem nie odzywa. Mogę mu wpieprzyć? Proszę... muszę rozładować gdzieś swój gniew. Co do siebie, biurka i dotykania... nie zrobię niczego czego byś nie chciała, a skoro ten palant nie potrafi czy tam nie chce bo bardziej pociągają go nastolatki, no to ja jestem jak najbardziej do usług pani Adwokat. I mówię całkiem serio, nie chcę żebyś cały czas była smutna i przygnębiona a myślę że to poprawiłoby ci nieco humor.
- To bardzo miłe z twojej strony, nie powiem. Plan faktycznie jest dobry, bardzo byś nie skłamał, bo mój laptop się zawiesza, ale zgaduje, że to z mojej winy, tak jak zawsze. Coś po naciskam i mi pada, ja i technologia to złe połączenie, dobrze, że moje kochanie się mnie słucha. Mówię o aucie, rzecz jasna. Ah, Edwardzie, cóż wiesz sądzę, że przymknę oko na to, że chcesz wpierdolić Damienowi, zrób to też za mnie... Tylko uważaj, coś mi się wydaje, że on jednak bić się potrafi. Hm, do usług, oj kusisz, kusisz, nawet nie wiesz jak... Patrząc na to, że mi się podobasz. Sądzę, że na żywo wyglądasz jeszcze lepiej.
- Nie kłamię, czemu miałbym? Nie lubię kłamać, to nie w moim stylu. Źle się z tym czuję. Co do tej twojej anty-elektryczności... widzę że przydam się nie tylko do celów własnych, ale może także nauczę cie żyć w zgodzie z twoim laptopem? Kto wie, kto wie. Kochanie się ciebie słucha... oho trochę się boję, ja też będę musiał się słuchać, pani Adwokat ? - Zaśmiałem się wesoło. - Ten twój debilowaty impertynencki kutas w walce nie ma ze mną szans. To, że nie jestem zawodowym bokserem nie znaczy, że zapomniałem jak się bije. A może i potrafi się bić, ale siła to nie wszystko trzeba też mieć coś w głowie. Jeszcze lepiej na żywo? To pewnie ty wyglądasz lepiej na żywo. Ja to jestem taki przeciętny, ale bardzo mi schlebiają twoje komplementy. I muszę ci powiedzieć że ty również bardzo mi się podobasz, a nawet bardziej niż bardzo... może wpadnę w poniedziałek? - Znowu zacząłem się śmiać. To wcale nie takie nie możliwe, skoro ona ma problem ze swoim informatykiem. - Bo wiesz jak mówisz, że z elektrycznością jesteś nie za pan brat, to raz dwa zepsujesz serwer, a wtedy ja przybędę z odsieczą...nie tylko dla serwera
- Wiesz, jak kobiety się rozochocone zazwyczaj dużo mówią, ja powiem. Mhm, nie podkręcaj mnie bardziej bo siedzę w pracy, a lubię mój fotel, nie chcę przez przypadek go zmoczyć... To byłaby wielka strata, mam do niego wielki sentyment...
- Mhm rozumiem. Kobiety z reguły są sentymentalne. W pracy siedzisz... no to dobrze że dzwonisz, przynajmniej trochę się rozerwiesz. Zawsze możemy uprawiać seks przez telefon. 
- Oho, tak, jasne... To by szło tak "Dotknij się, Edwardzie, chcę abyś się dotknął... - Czy ona wie jak jej głos seksownie brzmi? Chyba nie wie... 
- Bardzo cię proszę, przestań chyba że chcesz żebym za pół godziny zjawił się w twojej kancelarii i rzeczywiście cię wziął na tym biurku. - Powiedziałem to najbardziej uwodzicielskim głosem na jaki było mnie stać. 
- Ale to ty zacząłeś! - Krzyknęła do słuchawki. - Nie zwalaj na mnie, proszę Cię. Mam znajomości na pewno wygram, mój drogi. Nie jest zbyt trudno mnie podniecić, a przez ciebie będę dziś zmuszona wziąć długi prysznic.
- Oj bierz, bierz ten prysznic, chociaż nieskromnie powiem że zapewne wolałabyś być ze mną pod tym prysznicem. I ja szczerze powiem, że też wolałbym cię mieć pod swoim prysznicem. - Znowu się zaśmiałem. Boże, co ta kobieta ze mną wyprawia? - A tak nie do tematu, to ten twój mąż to, nie obraź się, ale jakaś cipa z niego jest skoro ja podniecam cię kilkoma słowami a on nie potrafi. Co za szuja.
- On nawet nie próbuje, Edwardzie...- Westchnęła głęboko, w głosie usłyszałem rezygnację. - Muszę się od niego uwolnić, ale Alice ciągle mnie przestrzega abym nie mówiła mu nic sama, ona się go boi i to mnie przeraża, wiesz? Sama zaczynam się bać. A te biustonosze, to tylko pogarsza sprawę, ale przecież... On jest prawnikiem... To niedorzeczność.
- To już kompletny z niego kretyn. Przykro mi, Bello że on jest taki. Ja nie potrafię taki być. Obojętny, taki... taki nijaki. Twoja siostra ma zapewne swoje powody... a wiesz teraz tak myślę, może on jej coś zrobił? zanim jeszcze wzięliście ślub? wiesz... są różni ludzie... tak samo mój ojciec, był lekarzem przykładnym człowiekiem dla innych, a prał moją matkę dzień w dzień, Bello pozory mylą. Może on rzeczywiście zabawia się z jakimiś nieletnimi? - Westchnąłem zaniepokojony. Kurwa, jak ten kutas śmie jej coś zrobić, to na prawdę wyląduje w szpitalu. I to na długo. - Słuchaj... zrób tak... jesteś prawniczką, masz prawo grzebać mu w papierach bo to twoja kancelaria, zawsze możesz powiedzieć, że zginęła ci jakaś umowa.... przeszukaj jego wszystkie szuflady, wszystkie rzeczy...a ja ci pomogę, jeżeli chodzi o komputer, będziesz mi tylko musiała dostarczyć jego twardy dysk, powiem ci jak go skopiować. Jeżeli on rzeczywiście robi coś nielegalnego i zabawia się z małolatami, albo co gorsza je gwałci, tuż pod twoim nosem to musisz mieć mocne dowody.
- Wiesz, też nad tym myślałam, z tym przekopaniem rzeczy to dobry pomysł. Tylko przepraszam co mam zrobić z jego komputerem? Będę potrzebowała bardzo dokładniej instrukcji, nie ma co. - Westchnęła ciężko, ale tym razem nie zrezygnowana. - Dziękuję ci, Edwardzie, cholernie ci dziękuję, za wszystko. Jesteś dla mnie wielkim wsparciem. Naprawdę mam nadzieję, że niedługo się spotkamy i choćby mnie przytulisz.
- Kochanie, wiem że ci ciężko. Nie marzę o niczym innym, jak tylko cię przytulić, być przy tobie i cię wspierać. On jest okropny i coś czuję, że to z tym naszym planem wypali bo on rzeczywiście robi coś na nielegalu. Nie bój się, wytłumaczę ci wszystko jak się spotkamy, bo musisz chociaż trochę zaczaić, co masz zrobić. A jak nie to ja sam skopiuję ten dysk, tyle że to będzie o wiele trudniejsze. A póki co postaraj się przetrząsnąć wszystkie jego papiery i dokumenty. Mam nadzieję, że kancelaria jest tylko i wyłącznie twoja, a on nie jest wspólnikiem.  Nie musisz mi dziękować. Nie masz za co, Bello. Jeszcze nie masz za co.
- Tak, kancelaria jest tylko moja... Okej, jak się spotkamy to wszystko mi wytłumaczysz, nie wiem jak mogłam się nie zorientować, że on coś kręci. Po prostu nie wiem... A teraz tak jak mówisz rozejrzę się po jego rzeczach. I naprawdę mam ci za co dziękować, uwierz, gdyby nie ty już dawno bym się poddała i po prostu tak żyła wmawiając sobie, że jest okej.
- To dobrze, przynajmniej nie będzie problemu, bo tak mógł cie wrobić w coś i ty też byłabyś w to uwikłana. Musimy się jak najszybciej spotkać. Mam dość tego kutasa i tego że niszczy ci życie. Wiem, że nie od razu wszystkie papiery przejrzysz, ale postaraj się mieć większość opanowane, kiedy się spotkamy. A ja pokombinuję coś z jego komputerem. Nie wiem... macie w pracy pudła czy przenośniki? Nie poddasz się. Nie pozwolę ci się poddać. Skoro ja potrafiłem usunąć moją żonę ze swojego życia to ty potrafisz wyjebać go na zbity pysk. I ja ci w tym pomogę. Nie zostawię cię.
- Dobrze, dobrze... Obiecuję, że postaram się przejrzeć jak najwięcej papierów... Pudła i przenośniki są, ale po co ci one? Teraz już na pewno wiem, że się nie poddam. Po pierwsze ty mi nie pozwolisz, po drugie ja sobie nie pozwolę.
- Chodzi mi o to, czy macie w pracy jednostki centralne czy tylko laptopy i na jakim kompie pracuje ten kutas? Jeżeli na centralnej, to wszystko będzie bułką z masełkiem i dżemem, jeżeli na lapku będzie trudniej, ale też wyciągnę wszystkie informacje. Po prostu chcę przyspieszyć robotę, no i to nie byłoby tak skomplikowane jak kopiowanie twardziela. No pewnie, że się nie poddasz. Jesteś silna. W dodatku ja ci pomogę. No i Chris też zapewne będzie chciał ci pomóc.
- Pracuje na laptopie i to może być problem, bo on zabiera go też do domu... Ale gdy śpi ja spokojnie mogę go wziąć... Tylko będę musiała z nim poradzić sobie sama... Albo... Damien gdy ma rozprawy zostawia laptopa w biurze, wtedy będziemy mieli około dwie godziny czasu... I oh, oczywiście, że dziękuję też Christianowi
- Nie szkodzi. Jak go zostawia to spokojnie skopiujemy twardziela. Myślałem, że się bez tego obejdzie, ale jednak nie. No ale w porządku. Potrwa to około godziny, a jak mi się uda to wszczepię do jego laptopa taki "czip" który będzie przekazywał wszystkie informacje z jego laptopa na mój, wszystkie jego dokumenty i czarne machlojki. A co to Christiana.... myślę, że oby dwoje bardzo się polubicie. Nie zostawię cię samej z tym kompem, bo nie obraź się, ale jak coś spieprzysz to on się skapnie, a ja raczej nic nie spieprzę.
- Dobra decyzja! Ja na pewno bym coś pogmatwała, nie znam się na tych cholerstwach, ale to już wiesz. Zawsze byłam zwolenniczką notesu i długopisu. Ale z czasem to bym nie wyrabiała z pisaniem, więc... Zagłębiłam się w nowoczesną technologię. Czcić takich jak ty. Ale... Skoro to zajmie ci godzinkę, to godzinka nam zostaje...
- Mhm... godzinka mówisz? Mam nadzieję, że w domu też masz jakieś w miarę użyteczne biurko. - Znowu się zaśmiałem. - Ewentualnie zostaje nam twoje łóżko, sofa lub prysznic.
- Ewentualnie basen, sauna lub sala kinowa... I biurko w domu też mam, w swoim biurze.
- To dobrze, bardzo miło mi to słyszeć. Możemy zaliczyć wszystkie te powierzchnie. Oczywiście, jeśli chcesz.
- Jeśli się wyrobimy w tą godzinkę... To podyskutujemy na ten temat, a jaki będzie wyrok, to się zobaczy...
- No myślę, że z tym komputerem to pójdzie raz dwa, więc ta godzinka zarezerwowana jest na pewno.
- Może połowę miejsc obrobimy... Okey, więc jakby co dam ci znać kiedy możesz przyjść, a ja do tej pory poprzeglądam jego rzeczy.
- No dobrze... jak chcesz. Wiesz, pracujemy nie daleko siebie wiec jak coś to serio mogę wpaść, nawet pogadać. Gdybyś nie wytrzymywała z tym chujem, albo jakby było ci smutno. Pamiętaj, jeden telefon i jestem u ciebie. - Tak bardzo jej współczułem. Nie zasłużyła na kogoś takiego jak ten palant. 
- Dziękuję, Edwardzie... To serio wiele dla mnie znaczy... Wiesz, ty też jakbyś miał jakiś problem wpadaj do mnie...
- Nie dziękuj. Ja się swojej żony pozbyłem. Nie z życia, ale z domu. Ale ty musisz się użerać z tym kutasem, wiec mówię całkiem poważnie.... gdyby cokolwiek, powtarzam COKOLWIEK się działo... nie wiem przykładowo, jesteś smutna, ten kutas doprowadza cię do płaczu, a broń Boże coś ci zrobił, uderzył cię czy cokolwiek to masz do mnie zadzwonić. W tych kilku pierwszych przypadkach na pewno przyjadę i coś poradzimy, żeby rozweselić kochaną Bellę. A jeżeli to drugie to bądź pewna że na pewno obiję mu te jego skurwysyńską mordę i wyląduje na wiele dni w szpitalu. Na pewno wpadnę... może nawet w tym tygodniu. Mój szef mówił, że twój informatyk jest dość kiepski, wiec chyba będę bywał u ciebie często.
- Twój szef swego czasu do mnie zarywał, ale on jest fajnym gościem. Trudno ci nie dziękować, gdy robisz dla mnie tak wiele dobrych rzeczy i ... Um, okej, obiecuję, że gdyby coś się działo zostaniesz o tym poinformowany, możesz być tego powiem. Kochaną Bellę, serio, Edward, choć się nie widzieliśmy na żywo jesteś dla mnie lepszy niż Damien przez te 3 lata.
- No mam nadzieję, że nie będzie mi stał na drodze. - Uśmiechnąłem się do siebie. - Wiesz kochanie... bycie po prostu czułym i okazywanie uczuć drugiej osobie to coś czego się nauczyłem dzięki mojemu synkowi i żonie. On nie potrafi docenić tego co ma. Dałbym wszystko żeby mieć taką żonę jak ty. Jesteś wspaniała. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
-Nie dam, liczę się z twoim zdaniem...- Powiedziała to prawie szeptem. - Edwardzie będę musiała już kończyć, ale obiecuję, że odezwę się wieczorem. Napiszę sms'a czy zadzwonię jeśli będę sama, dobrze?
- Dobrze w porządku, rozumiem. Proszę uważaj na siebie. I jeżeli dasz radę to zadzwoń. A jeżeli nie to tylko napisz. Miłego dnia, kochanie. Trzymaj się.
-Miłego dnia i tobie, kochanie... - Wiedziałem, że ja się nie rozłączę, więc ona to zrobiła. Oparłem się plecami o ramę łóżka. Mam nadzieję, że ten pieprzony kutas nic jej nie zrobi...

_______________________
___________________

Hej!!!
Rozdział 11... jak Wam się podoba?
Słów ma... 4439! Mnóstwo.
Ale mam nadzieję, że jest okey.
Rozmowę pisałyśmy razem - w sensie ja i Wampajer - także mamy nadzieję, że się podoba.
Czekam na komenty :D
A w następnym rozdzialiku...A to już Wampajera musicie się zapytać!
Do NN
Moje Kochane Kutasiątka <3333
Kocham Was <3
Misia 

21 komentarzy:

  1. TAK1 TAK! TAK! TAK! I to mi się podoba :D Zajebiaszcza rozmowa Edwarda i Belli :)) Chcę więcej takich :D
    Mówiłam, że jestem uzależniona od tego bloga xd z samego rana zabrałam koledze tela i wchodziłam, aby zobaczyć czy jest nn xd chociaż z rana to nie możliwe :D
    A jak wróciłam do domu, to od razu dorwałam lapka i weszłam xd A tu taka niespodzianka!! :D
    Cieszę się jak dzieciak i śmieję jak debil do komputera :D
    Wiedziałam, że Ed dostanie tą robotę :D No bo jak mogłoby być inaczej?? Nie mogłoby :D
    Uhuhuhuhu! :D Ja chcę ich spotkania xd I mam nadzieję, że będzie jak najszybciej :D
    Lady A. jesteś geniuszem! Wampirek też, ale to napiszę w nn :D No bo będzie jej autorstwa :D
    Czekam z niecierpliwością na nn i mam nadzieję, że będzie jeszcze dziś :D
    Pozdrawiam goooorąco :**
    Życzę również mnóóóóóstwo weny :**
    Zwariowana Natalia :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się uzależniłam od tego bloga, Natalio! ;) Mamy coś wspólnego, ale pewnie każdy kto to czyta sprawdza od rana czy nie ma jakiejś nowej notki! ;)
      Hah! Gdy tylko włączyłam laptopa to w zabójczym tempie sprawdziłam czy jest nowy rozdział i co? I jest! ;)
      Piąteczka! :P :* :)

      Usuń
  2. Oj, długa ta rozmowa! Długa i bardzo dobrze! ;) Fajnie, że pisałyście ją razem, bo jak zwykle wyszło prześwietnie! ;)
    Jak dobrze, że Ed dostał tą pracę!!! Mają do siebie bliżej, mogą się w każdej chwili spotkać! ;)
    Ciekawe kiedy Christian ją pozna... Oby jak najszybciej! ;) Będzie ciekawie... Liczę na coś w stylu "Tato, czy Bella może być moją mamą?" Och, przepiękne by to było! ^^ Moja wyobraźnia płata czasem figle, więc lepiej skończę ten temat ;)
    Niech Bella wyrzuci tego drania na zbity pysk, ale przed tym wydarzeniem musi rozwiązać zagadkę Damiena... Jak nic stawiam na to, że to pedofil, gwałciciel albo... Może on ma swój burdel? Nie no dobra, przesadzam :D
    Co będzie w następnym?! Mam nadzieję, że ten bydlak nie będzie przeszukiwał komórki Bells ani nic takiego! Jak tylko spróbuje ją uderzyć to go po prostu zabiję! Jak wszyscy pewnie ;)
    Pozdrawiam z całego serca, gratuluję kolejnego rozdziału, czekam na nn i życzę weny! :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten rozdział!! Rozmowa była świetna. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że pojawi się jeszcze dziś ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. O.MÓJ.BOŻE.!!!!! rozdział świetny!
    rozmowa.... ach! cud miód i nutella! (tak jest takie powiedzenie bo ja go używam!) takie rozmowy to rozmowy na temat ;)no jak już napisałam cud miód i nutella!
    KIEDY SPOTKANIE BELLS I EDWARDA???? oby jak najszybciej i Chris też polubi Bell nie? zwariowana11 podała dobry tekst "Tato, czy Bella może być moją mamą?" to by było słodkie! <3
    czekam na tffórczość wampajera!
    pozdrawiam i czekam Liv

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohhhhhhh ,,jak ja kochamm ten blog !!!
    Już nie mogę się dpoczekac rozdziałku ,mam nadzieje ,że będzie dzisiaj lub jutro ! Chce żeby już sie spotkalii i żeby wkońcu pieprzył ją ,kurwa na tym biurkuu !!!!
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Huh, huh... Rozdział jest wspaniały! Muszę Ci i sobie pogratulować, bo rozmowa wyszła nieziemska, ale to co piszemy teraz jest równie dobre, a co! Jak szaleć to na całego.
    Nicholas to fajny gość, nie ^^ Można z nim pogadać, no. Bella będzie mu wdzięczna, że przyjął Edwarda do roboty, na pewno tego nie pożałuje.
    No i... Hehe, Teksty z biurkiem, to biurko chyba przejdzie do historii ^^ Nie ma co. Antyk seksualny :D
    Haha, okej, idę zacząć NN. <3<3<3<3<3

    Kocham, Wampajer.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne jasne, nie ma to jak kuźwa pobudzić moją wyobraźnię słowami "ale na to musicie poczekać" XD
    Teraz sobie będę jakieś pojebane rzeczy wymyślać, dzięki, naprawdę XD
    Ich rozmowa była epicka, bo było mnóstwo podtekstów. Jak czytałam to przed oczami latała mi cyfra 69 69 69 <33 XD
    Nasze kochane kutasiątko Miśka pobiła jak dotychczas rekord na długość rozdziału :D
    No ale to przez rozmowę Edzia i Bells więc to normalne, że taki długi wyszedł xd
    Ejj ale zwariowana11 podała naprawdę słodki tekst, który mógłby wypowiedziać do Edwarda Christian :3
    "Tato, czy Bella może być moją mamą?" - to by było takie słodkie i płaczojebne :D
    Ciekawa jestem, kiedy Christian pozna Bellę.

    No i oczywiście gdzie Edward i Bella będą się pieprzyć - biurko, propozycja numer jeden, ale prysznic też jest dość kuszący XDD
    BOŻE, JESTEM POJEBANA. :DD

    Och, no i żeby Bella zbiła tego debila na zbity pysk, a najlepiej żeby go jeszcze do więzienia wsadziła za pedofilię. A potem chajtnęła by się z Edwardem i żyli długo i szczęśliwie, HAPPY END.
    Nie, żartuję, happy endy są nudne. Chociaż w tym opowiadaniu chyba smutny end być nie może, nie? xD

    Oby Wampajer pospieszyła się z rozdziałem. Coś będzie jeszcze o tych programistach, ja to czuję. Bella rozwali komputer i supermegahero Edward będzie musiał go naprawić, przy okazji rozwalając to duże biurko w jej gabinecie XD

    Całusy i niech moc będzie z Wami :D

    OdpowiedzUsuń
  8. aaa, prawie się pośmiałam i wzruszyłam, gdy rozmawiali.
    Szczerze powiedziawszy czekałam z utęsknieniem na nn,
    ale gdy mama rzuciła hasło :kości,
    wszystko straciło wartość ;/
    choć....nie mogłam się za bardzo skupić na serialu,
    bo zastanawiałam się co się tu dzieje.
    Rozdział THE BEST!!
    Najbardziej rozwaliło mnie to biurko,
    ciekawi mnie, kiedy spotkają się po raz pierwszy
    oraz, kiedy pozbędą się swoich "drugich połówek"
    Czekam z WIELKIM utęsknieniem na nn ;D
    Papatki;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale super rozdział! Gratuluję weny ;). Mam nadzieję, że już niedługo pojawie się rozdział 12, bo jak nie to zwariuję! Czekam na NN i pozdrawiam!
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozbroiłyście mnie. Hmmm, coraz bliżej do stosunków intymnych... No co? Już mają jakieś popędy seksualne... A to biurko jest na sprzedaż? No, bo taaakie historyczne biurko Bellowo-Edwardowe to ja chcę mieć! Nie rozpisuje się. Życzę wam weny i... Czegoś tam jeszcze! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. cudo chce wiecej

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudo i jeszcze raz cudo.!! Chcę więcej.!! Już nie mogę doczekać sie spotkania Edwarda i Bells.!! A jeszcze jedno pytanko kiedy Edi rozwiedzie się z tą jego "kochaną żonką "???Czekam na nn.!!
    Beata ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. zajezajezajefajny :)
    Julianek .

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział cudowny!!!Już nie mogę się doczekać spotkania Belli i Edwarda...CZEKAM NA NN!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG_Cudowny rozdział!!!!!wow!!!!!Aż brak słów !!!!Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ?? Co ze spotkaniem Belli i Edwarda???Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z WAMI:)!

    OdpowiedzUsuń
  16. HO, ho, ho, ho, TYGRYSKU! ZAJEBIOZA! Cudny rozdział!!! Zacnie, zacnie! Podziwiam Cię, ja chyba nie napisałabym tak dużo ;) Obecnie zresztą mam kryzys twórczy :( znowu moja dzika wena wybyła na imprę z libację alkoholową... Ale dość o pierdołach!
    Kurczaki, PIERWSZA rozmowa TELEFONICZNA i już propozycje ruchanka na biurku? ŁAŁ! Szybkie są te nasze gołąbeczki! I na dodatek mroczne plany udupienia kutasa Damiena!
    Który nawiasem mówiąc jest pewnie pedofilem. DO PSYCHIATRYKA GO!!! NA STOS! ŚCIĄĆ! POSZCZUĆ PSAMI! Albo najlepiej moim kotem, Lucyferem. To jest mój bohater! Zabija wszystkie pająki, które czyhają na moje życie! Serio, serio! ;D
    No, ale Edward pewnie się lepiej nim zajmie. Po za tym, mój Luc pewnie wolałby terroryzować mojego psa... A raczej jego łapy, ale to szczegół XD
    No, to kiedy się spotkają w realu??? (bo nie w biedronce XD)
    Heh, czekam na NN!
    Niech wena bd z Wami!
    BUZIACZKI, rybeczki!!! :D
    <3 U

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy będzie następny rozdział, przecież miał być 6 czerwca. Po raz drugi się spóźniacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog powstał 24 maja, a my mimo to, że minęło paręnaście dni mamy aż 11 rozdziałów. Nieraz pojawiało się parę dziennie. Mamy też coś takiego jak życie prywatne i szkoła, a teraz jej jej koniec. Staram się poprawić oceny, aby trafić do dobrej szkoły średniej.
      Twój komentarz brzmi jakby minęło parę miesięcy od dodania jakiejkolwiek notki.
      Po raz drugi się spóźniamy?
      ...AHA...

      NN postaram dodać się w ten weekend, ale nie obiecuję.
      Mam z polskiego do oddania prawie 10 prac pisemnych.

      Pozdrawiam, Wampirek.

      Usuń
    2. Wampirku, zupełnie się z tobą zgadzam :D No, ale wiesz.. niektórzy myślą, że my TYLKO piszemy rozdziały i olewamy szkołę :D
      Jeśli ktoś uwielbia tego bloga TAK JAK JA, to będzie czekał w nieskończoność na nn xd
      I wy się nie spóźniacie... nie pamiętam takiej sytuacji xd Każdego dnia był rozdział, a nawet kilka dziennie xd
      Więc jak ktoś poczeka kilka dni, to nic się nie wydarzy xd
      Pozdrawiam, Natalia :)

      Usuń
  18. Jejku, jejku, jejku!!! Jaki długi - to dobrze, wielki, wielgaśny kciuk w górę. :D
    Jak fajnie, że Ed dostał tą pracę. Ale i tak najlepsza rozmowa, jej przez prawie całą się śmiałam. Mega.
    Zają się kilka dni, ajuż takie propozycje padają, no, no. Hormony buzują. Już widzę ich pierwsze spotkanie.
    Wypatrują siebie na zatłoczonej ulicy. Wiedzą jak wyglądają, ale jest za dużo ludzi. I w końcu, w końcu dostrzegają tą drugą osobę tak bardzo ważną w ich życiu.
    -Bello....
    - Edwardzie...
    Złapią się za ręce i jak najszybciej udadzą się w ustronne miejsce i zaczną smakować cxzułości jakiej jeszcze nigdy nie zaznali.
    - Edwardzie, mieliśmy zrobić to na biurku.
    - Poczekaj do następnego razu.

    Hłe hłe. Ach ta moja wyobraźnia. Jednak nie mogę się doczekać spotkania w waszym wykonaniu :D
    Mam nadzieję, że udupią tego kutasa!!!
    Ok lecę dalej :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Mrs. Punk