"Możesz być dziś nikim dla całego świata.
Pamiętaj, dla niewielu jesteś całym światem"
Po telefonicznej rozmowie z Edwardem miałam o wiele lepszy humor, a głupkowaty uśmiech nie schodził mi z twarzy. No wiem, niby głupie, ale ten człowiek naprawdę był dla mnie bardzo ważny. Praca teraz szła mi o wiele łatwiej i przyjemniej, nawet nie przejmowałam się tym, że Damien najprawdopodobniej siedzi za ścianą, a ja flirtowałam z Edwardem przez telefon, bo mówiliśmy dość sprośnie rzeczy. Szczególnie tyczące się mojego biurka. Gdy wróciłam po pracy do domu nie działo się nic specjalnego, a Damiena nie było. Wrócił dopiero w środku nocy, ale ja się nie odzywałam, udawałam, że śpię. Nie miałam chęci na pogawędkę z nim. Zresztą nie wiadomo czy by cokolwiek powiedział. W domu, jak go nie było, jeszcze raz przeszukałam jego rzeczy i nic specjalnego nie znalazłam, muszę pogrzebać w jego biurze, tam na pewno coś znajdę.
Następnego dnia jak się obudziłam, obudziłam się oczywiście sama, od razu wzięłam prysznic i się ubrałam. Damien czekał na mnie na dole z przygotowanym śniadaniem.
-Dzień Dobry, Bello. Przyszykowałem śniadanie, ale będę zmuszony cię zostawić abyś zjadła je sama...-powiedział opanowanym głosem - I przykro mi cię o tym informować, ale jutro nie będzie mnie cały dzień w domu, mam ważną sprawę do załatwienia...
-Dzień Dobry, Bello. Przyszykowałem śniadanie, ale będę zmuszony cię zostawić abyś zjadła je sama...-powiedział opanowanym głosem - I przykro mi cię o tym informować, ale jutro nie będzie mnie cały dzień w domu, mam ważną sprawę do załatwienia...
-Tak? - spojrzałam na niego - Jaką?
-Nie mogę się z tobą podzielić tą informacją, po prostu mnie nie będzie, Isabello. A teraz, wybacz mi, ale muszę wyjść... - pokiwał głową i wyszedł.
Ja zjadłam szybko śniadanie, nie wszystko, ale zjadłam. A potem sama wyszłam z domu do pracy. Miałam dziś jedną rozprawę, ale wystąpiły komplikacje, nowe dowody i argumenty. Dany został wyrok, ale nie pełny, ta sprawa nie jest jeszcze zamknięta. A co najgorsze wygrana, ale to postaram się zmienić.
Wracałam z pracy i wstąpiłam do marketu. Dziś wychodziłam z kancelarii wcześniej, nie miałam nic do roboty,a oprócz tej rozprawy to jestem do przodu z papierami... Szłam między działem ze słodyczami, chciało mi się czegoś na rozweselenie. Może czekolada? Lub żelki... Oh, nie ma co. Pani adwokat nie wie co słodkiego wybrać. Tak stałam, aż wpadło na mnie jakieś dziecko.
-Przeplasam... - powiedział chłopczyk zadzierając główkę do góry, ale zaraz... Ja go znam, to Christian! - Bieglem do tatusia zaniesć mu zelki! - przypatrywał mi się - A ty jesteś Bella! - krzyknął, klasnął w rączki, a żelki mu wyleciały. Chwycił mnie za rączkę i pociągnął do końca alejki, zauważyłam wysoką, męską sylwetkę. Edward.
-Tato patrz! - krzyknął Chris. Edward wyglądał tak jakby zgubił się pomiędzy regałami szukając czegoś, lub kogoś. To chyba Christian bardziej orientował się w rozmieszczeniu sklepu. W końcu przestał się rozglądać, ale wtedy podeszliśmy do niego my. Chyba słysząc głos syna automatycznie odwrócił się w jego stronę. Chciał bodajże coś powiedzieć, ale gdy zobaczył mnie zaniemówił. Patrzył na mnie, a ja nie byłam lepsza. Pierwszą osobą z nas, która się w miarę ogarnęła był pan programista.
- No proszę proszę, co za miłe spotkanie. Nie spodziewałem się tutaj pani, pani adwokat. Nie mniej jednak, bardzo się cieszę. – uśmiechnął się promiennie. Założę się, że ten uśmiech zbił z nóg nie jedną kobietę. Zresztą i on patrzył na mnie z niemałą fascynacją w oczach. Zerknęłam na Edwarda, Brown ogarnij się, nie gap się tak natarczywie i zamknij buzię.
-Miałam ochotę na coś słodkiego - uśmiechnęłam się lekko - I wpadłam... A pan co tu robi? - uniosłam brew pytająco. Christian nadal trzymał mnie za rękę, uśmiechnęłam się do niego.
- Na coś słodkiego powiada pani? - uniósł brew w geście rozbawienia. - No to złapała pani nie złą okazję. Zamiast jednej słodyczy ma pani aż trzy. - uśmieszek nie schodził z jego twarzy, wyglądał tak cholernie seksownie. Spojrzał na swojego synka.
- Widzę, że znalazłeś sobie osobę do tulenia, synku. – Chris się uśmiechnął i pokiwał głową na tak, po czym zwrócił się do mnie:
- Mogę cię tsymac za lącke?
-Owww - wyleciało z moich ust. To takie słodkie "oww" jak na tych filmach z sitcomami. Drugą, wolną ręką pogłaskałam Christiana po główce - Jasne, że możesz trzymać mnie za rączkę - zaśmiałam się. Spojrzałam na Edwarda.
-A ile te trzy słodycze kosztują? - zapytałam rozbawiona, Chrisa to mógłby mi nawet oddać.
- Nie wiele pani adwokat. Jedną kawę w kawiarni za rogiem, jeżeli da się pani namówić. - Oparł się o wózek i lustrowałem mnie bezwstydnie wzrokiem. Zaśmiałam się, poczułam jak Christian staje coraz bliżej mnie, kucnęłam i go przytuliłam.
-No, on mnie kupił... Idę. - wyznałam.
- Tak! - Krzyknął maluch i objął mnie mocno rękami za szyję, przytulając się do mnie. Zauważyłam, że Edward patrzy na nas jak urzeczony i uśmiechnął się. Jestem ciekawa o czym teraz myślał, może o swojej żonie? Swoją drogą, z tego co wiem Chris jej nie lubił, a to takie wspaniałe dziecko. Jak można go nie kochać?
- No to skoro pani adwokat się zgadza to kończymy zakupy i idziemy, tak? - zapytał Edward, ale sama nie wiem kogo. Mnie, czy Chrisa?
-On się zawsze tak rządzi? - szepnęłam Chrisowi na uszko, ale wiedziałam, że Edward usłyszy.
-Zawse... - pokiwał z przejęciem głową maluch, ale zaraz się zreflektował tak jakby się bał, że pójdę - Ale jest kochany... - ojciec chłopca zaśmiał się z naszej krótkiej wymiany zdań.
-No dobrze... Jak już skończyliście mnie obgadywać to chodźmy bo planowo przyjechaliśmy tutaj na zakupy, a ty Chris chciałeś żelki.
-Wiem, że jest kochany, ale patrz jak się wtrąca... My gadamy, a on nam przerywa... - pocałowałam chłopca w polika. Wstałam i złapałam go za rączkę.
-Idziemy... - powiedziałam wesoło.
Edward pchnął wózek, a ja szłam zaraz koło niego z Christianem.
-Wtrącam się wtedy gdy jest to absolutnie potrzebne. - Zadeklarował patrząc na mój profil.
-Nie wątpię w słuszność twoich słów, Edwardzie... - uśmiechnęłam się do niego z błyskiem w oku. Jest za przystojny, stanowczo za przystojny.
- To dobrze. Cieszę się że w końcu się spotkaliśmy, Bello. - odwzajemnił gest. Skręciliśmy w regał z wędlinami.
-Tak, ja też... -zaśmiałam się
-I ja tes, najbaldziej na świecie... - dodał Christian. Westchnęłam na jego słowa, tak powinna wyglądać moja rodzina. Jak poudaję w myślach, że Chris to mój syn, a Edward mąż to będzie dziwne, nie? No i wydawało mi się, że słowa Chrisa także dotknęły Edwarda. W tym pozytywnym sensie. Może to dlatego, że i Chris mnie polubił. Edward mówił, że Viv wcale się nim nie przejmowała, a przecież Christian potrzebuje uwagi.
- Przyszłaś tu po czekoladkę? - zapytał nadal się mi przyglądając. Dobra, poudaję trochę, a co.
-Tak, po czekoladkę, kochanie... - zaśmiałam się, w końcu przez telefon tak do mnie mówił - Miałam zachciankę.
- No to czemu mamy wracać bez czekoladki, co kocie? - Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Moglibyśmy przebywać ze sobą cały czas.
-Bo ja znalazłam swoje dwie czekoladki - zamruczałam - Dużą i małą... Ale po taką, która gdzieś tam leży można się cofnąć.
- A te dwie nie wystarczą? Jesteśmy chyba wystarczająco słodcy, prawda Chris? - Zapytał syna i pod wpływem impulsu ujął moją wolną dłoń w swoją.
-On jest słodki... - kiwnęłam na Christiana - Ty seksowny... - powiedziałam ciszej patrząc na mężczyznę.
- Musze przyznać że ty też. - Również szepnął, chyba żeby nie wprawiać mnie w zakłopotanie. - I to nawet bardzo.
-Nie będę się kłócić... - pokiwałam głową. Nie wiem, ale... Czułam się... Dobrze? Byłam tak troszeczkę szczęśliwa. Wyglądaliśmy jak normalna rodzina, szkoda, że nią nie jesteśmy.
-Hej...- mocniej uścisnął moją rękę. Wyglądał tak jakby zaraz miał rzucić to wszystko i mnie przytulić. Wyczuł bijący ode mnie smutek i przygnębienie, potrafił to przez maile, a co dopiero teraz. Gdy stoję tuż koło niego.
- Wiem, że jest źle. Ty masz nienormalnego męża, który prawdopodobnie gwałci nastolatki. Ja mam nieodpowiedzialną żonę która ćpa i się kurwi....- Mówił to na tyle cicho, żeby Christian nie słyszał przekleństw. - Ale damy radę. - Zatrzymał się i siłą rzeczy ja również. - Razem.
Christian na chwilę puścił moją ręką, a ja podeszłam i przytuliłam się do Edwarda. Byliśmy w markecie i mogło to dziwnie wyglądać, ale co z tego? Nie obchodzi mnie to. On jest teraz dla mnie równie ważną osobą co Alice.
-Tak bardzo się cieszę, że napisałeś na tym cholernym forum... - wyszeptałam w jego szyję Objął mnie mocno, wiedział, że tego potrzebuję. Ale nie tylko ja. On też potrzebował wsparcia, wiem o tym. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem.
-A ja się cieszę, że odpisałaś. Wiem, że głupie "wszystko będzie dobrze" nic nie da. Ale chciałbym żeby było dobrze. Bez twojego głupiego męża...bez mojej żony. Tylko ty, ja i Chris. - tulił do siebie moje spragnione czułości ciało, dając ukojenie mojej zszarganej duszy. Zauważyłam kątem oka jak Chris patrzy na nas i chyba nie wie co ma robić bo bawił się rączkami. Pocałowałam Edwarda w policzek i niechętnie się od niego odkleiłam. Kucnęłam i wyciągnęłam ręce do Christiana.
-Chodź maluchu... - uśmiechnęłam się, a on natychmiastowo podbiegł i się we mnie wtulił. Ja na pewno o nim nie zapomnę jak tak suka Vivienne, ale na chwilę, ani o nim, ani o Edwardzie. Ojciec chłopca spoglądał na nas, zauważyłam błysk jakiegoś uczucia w jego oczach. Uniosłam Chrisa, który w tej chwili spoczywał w moich ramionach oplatając rączkami moją szyję. Edward postanowił się do nas dołączyć i objął mnie ramieniem, ucałował mnie we włosy. Niby taki zwykły gest, a zadowala. Westchnęłam. Edward tak ładnie pachniał. Jego zapach mnie uspokajał i relaksował, koił zmysły, czułam się przy nim tak bardzo bezpieczna. Wiedziałam, że nie muszę się bać, bo on mi pomoże. Chris położył główkę na moim ramieniu. Edward jedną ręką mnie obejmował, a drugą pchał wózek, ruszyliśmy do kasy. Tak miało to wyglądać. Tak miały wyglądać nasze rodziny, ale nie wyglądały. Może... Może nasza rodzina będzie tak wyglądać, moja i Edwarda z Chrisem? Nasza. Edward też zaciągał się moim zapachem, może podobał mu się tak samo jak mi jego.
Podeszliśmy do kasy, która akurat była wolna. Ekspedientka patrzyła na nas z uśmiechem na twarzy. Kiedy kasowała produkty Edward nadal mnie obejmował. Podała mu cenę, a on wolną ręką wyciągnął portfel i podał kasjerce banknoty. Ona otworzyła kasę.
-Jeżeli mogę coś powiedzieć... - Odezwała się ekspedientka.-... bardzo ładna z państwa para. - Powiedziała uśmiechając się do nas szczerze. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ale tak nie jest, pomyślałam. Mimo to nie będę tego jej tłumaczyć, prawda? W tej chwili zapewne wyglądamy jak para.
-Dziękujemy... - odpowiedziałam ekspedientce z uśmiechem na twarzy, pocałowałam Chrisa w polika, a on jeszcze bardziej się we mnie wtulił. Poczułam takie ciepło emanujące wewnątrz mnie. Boże, zaraz się rozkleję. Ale uświadomiłam sobie ile życia straciłam z Damienem. Chciałabym być z Edwardem, chciałabym mieć dziecko. Christian zachowywał się tak jakbym od zawsze była jego mamą.
Kasjerka wydała Edwardowi resztę, powiedział "Do widzenia" i wyszliśmy z marketu, nadal wszyscy przytuleni, na parking. Edward był dość zamyślony, zastanawiało mnie to. To o czym on mógł myśleć. Może myślał o tym co ja? O tym uczuciu, które nas zalewało, a które wygasło do naszych drugich połówek. Za to połączyło nas, a przynajmniej zaczyna łączyć. Chciałabym aby był mój, a ja jego. Jezu... Tak wiele uczuć, a my tylko się przytuliliśmy. Dla niektórych tylko... Dla nas, chyba szczególnie dla mnie aż przytuliliśmy.
Kasjerka wydała Edwardowi resztę, powiedział "Do widzenia" i wyszliśmy z marketu, nadal wszyscy przytuleni, na parking. Edward był dość zamyślony, zastanawiało mnie to. To o czym on mógł myśleć. Może myślał o tym co ja? O tym uczuciu, które nas zalewało, a które wygasło do naszych drugich połówek. Za to połączyło nas, a przynajmniej zaczyna łączyć. Chciałabym aby był mój, a ja jego. Jezu... Tak wiele uczuć, a my tylko się przytuliliśmy. Dla niektórych tylko... Dla nas, chyba szczególnie dla mnie aż przytuliliśmy.
-Tato pac jakie auto... - Christian wskazał na samochód... Ummm. Edward też się na nie patrzył. Zaśmiałam się i wyciągnęłam kluczyki, nacisnęłam guziczek. Chyba nie wiedzieli, że to mój wóz.
-No to... Kto chce się przejechać? - pomachałam kluczykami. Wtuliłam się bokiem w Edwarda, naprawdę... To było tak wspaniałe uczucie, przytulić się do kogoś.
-No to... Kto chce się przejechać? - pomachałam kluczykami. Wtuliłam się bokiem w Edwarda, naprawdę... To było tak wspaniałe uczucie, przytulić się do kogoś.
- Widzę, że masz świetny gust kochanie. - powiedział patrząc się w moje zabójczo piękne auto. Gdy się w niego wtuliłam objął mnie jeszcze mocniej - Moja mama zawsze powtarzała "auta i chłopy to same kłopoty", ale chyba nie ma w tym wiele prawdy, przynajmniej dotyczącej samochodów. - szepnął mi do ucha lekko muskając mój policzek nosem. Zadrżałam i westchnęłam cicho. Nie zdawałam sobie sprawy, że moje ciało tak bardzo tęskniło za dotykiem drugiej osoby. Szczególnie tak delikatnym i czułym, który sprawia przyjemność mi, a nie tylko dba o swoje potrzeby.
-A dacie sobie buzi? - usłyszałam głosik Chrisa. To dziecko mnie rozbraja, błagam, nie każcie mi się z nim rozstawać. Edward uśmiechnął się rozbrajająco na słowa syna. Chyba też absolutnie bezgranicznie kocha to dziecko.
-Jeżeli Bella zechce... - powiedział cicho i musnął mój policzek wargami. Boże, on jest taki uwodzicielski.
-Kces? - chłopczyk spojrzał na mnie z takim uczuciem w oczach, on od razu zdobył moje serce. Zresztą nie tylko on. Nie mogę powiedzieć, że kocham Edwarda, to na pewno nie jest miłość, jeszcze. Ale czuję coś do niego, jak mogę nic do niego nie czuć gdy on jest mi tak bliski. Wiem, że chcę z nim być.
-Chcę... - odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Jeżeli to możliwe, uśmiech Edwarda się jeszcze powiększył. Chris patrzył na ojca zadowolony, tak jakby rzadko widywał jego uśmiech. Może widuje go rzadko?
-A dacie sobie buzi? - usłyszałam głosik Chrisa. To dziecko mnie rozbraja, błagam, nie każcie mi się z nim rozstawać. Edward uśmiechnął się rozbrajająco na słowa syna. Chyba też absolutnie bezgranicznie kocha to dziecko.
-Jeżeli Bella zechce... - powiedział cicho i musnął mój policzek wargami. Boże, on jest taki uwodzicielski.
-Kces? - chłopczyk spojrzał na mnie z takim uczuciem w oczach, on od razu zdobył moje serce. Zresztą nie tylko on. Nie mogę powiedzieć, że kocham Edwarda, to na pewno nie jest miłość, jeszcze. Ale czuję coś do niego, jak mogę nic do niego nie czuć gdy on jest mi tak bliski. Wiem, że chcę z nim być.
-Chcę... - odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Jeżeli to możliwe, uśmiech Edwarda się jeszcze powiększył. Chris patrzył na ojca zadowolony, tak jakby rzadko widywał jego uśmiech. Może widuje go rzadko?
Edward objął mnie troszkę mocniej, przyciągając bliżej do swojego ciała o ile było to możliwe. Ujął moją wargę w swoją i zacząłem całować. Delikatnie, słodko, z oddaniem. Westchnęłam w jego usta. Tak wspaniale smakował. Ułożyłam jedną dłoń na jego szyi, delikatnie ją głaskając. To był najlepszy pocałunek w moim życiu, jeszcze nikt podczas tak delikatniej pieszczoty nie wzbudził we mnie tylu sprzecznych ze sobą emocji. Tylko on tego dokonał, bo wiedział czego potrzebuję i liczył się z moim zdaniem. Oddawałam każdy najmniejszy pocałunek, poruszałam swoimi wargami na jego. Przymknęłam powieki. Zapomnieliśmy o wszystkim, ja i on. O tym, że jesteśmy przed supermarketem. O tym że mam męża, a on żonę. O wszystkich problemach. Ba! Edward nawet zapomniał o tym, że mam na rękach jego syna. Liczyło się tylko to że mnie całuję. Że nasz wargi łączą się ze sobą. Że możemy w prosty sposób pokazać, iż nam zależy na nas i na szczęściu. Że możemy sobie pomóc. Mógł sprawić abym poczuła się kochaną. Oderwałam się od niego niechętnie po dłuższej chwili. Uśmiechnęłam się w jego usta i zanim odwróciłam głowę jeszcze raz musnęłam je swoimi.
-Tatusiu? Bella z nami zostanie? - zapytał Chris.
- A chcesz żeby z nami została? - Zapytał syna nadal oszołomiony pocałunkiem. - Tak. - Chris pogłaskał mnie po włosach. - Bądź moją nową mamusią.- Szepnął a jego oczka się zaszkliły. Nie wiedziałam co powiedzieć. Przytuliłam chłopca bardziej do siebie. Dzieci są takie ufne, ile on mnie widział? Ale ja mu ofiarowałam więcej uwagi przez ten czas niż jego biologiczna matka. Spojrzałam na Edwarda z pytaniem w oczach. A potem znów spojrzałam na Christiana.
-Skarbie... - zaczęłam - Ja bardzo chciałabym zostać twoją mamusią...
-Tatusiu? Bella z nami zostanie? - zapytał Chris.
- A chcesz żeby z nami została? - Zapytał syna nadal oszołomiony pocałunkiem. - Tak. - Chris pogłaskał mnie po włosach. - Bądź moją nową mamusią.- Szepnął a jego oczka się zaszkliły. Nie wiedziałam co powiedzieć. Przytuliłam chłopca bardziej do siebie. Dzieci są takie ufne, ile on mnie widział? Ale ja mu ofiarowałam więcej uwagi przez ten czas niż jego biologiczna matka. Spojrzałam na Edwarda z pytaniem w oczach. A potem znów spojrzałam na Christiana.
-Skarbie... - zaczęłam - Ja bardzo chciałabym zostać twoją mamusią...
- Plose Bello....byłabyś moją mamusią i mieskalibyśmy lazem. Ja ty i tatuś. - Szepnął Chris patrząc nadal zaszklonymi oczkami. Edward przytulił mnie mocniej do siebie. - Tatuś też by chciał, zebyś była moją nową mamusią, plawda tato? - Spojrzałem na syna.
-Prawda... - szepnął jakby bojąc się, że ktoś niepowołany go usłyszy.
-Zostanę twoją nową mamusią, Chris... - obiecałam - Ale nie mogę się na razie do was wprowadzić, wiesz? Mam w swoim życiu kogoś takiego i muszę najpierw się go pozbyć... - wytłumaczyłam jak najprościej umiałam.
-Prawda... - szepnął jakby bojąc się, że ktoś niepowołany go usłyszy.
-Zostanę twoją nową mamusią, Chris... - obiecałam - Ale nie mogę się na razie do was wprowadzić, wiesz? Mam w swoim życiu kogoś takiego i muszę najpierw się go pozbyć... - wytłumaczyłam jak najprościej umiałam.
- Wiem... tatuś mi mówił, ze on jest dla ciebie niedobly. Ale mój tatuś nigdy taki nie był. Zawse jest dobly. - Powiedział Chris i przytulił się do mnie. - Dziękuję ze będzies moją nową mamusią.
Pocałowałam go w czółko.
- Zawsze chciałam mieć takiego synka jak ty... - powiedziałam mu na uszko - Będę dobrą mamusią, a przynajmniej się postaram. - Chris ucałował mój policzek.
- Zawsze chciałam mieć takiego synka jak ty... - powiedziałam mu na uszko - Będę dobrą mamusią, a przynajmniej się postaram. - Chris ucałował mój policzek.
- Wiem ze będzies doblą mamusią. I dla tatusia tes będzies doblą mamusią...znacy zioną. - Powiedział szeptem. Edward zbliżył swoje usta do mojego ucha.
- Pozbędziemy się tego skurwiela mamusiu. Nie będziesz przez niego nieszczęśliwa, Bello. Nie pozwolę na to.
-Pozbędziemy się...- potwierdziłam szeptem, bo wiedziałam, że gdybym coś powiedziała od razu bym się popłakała. Edward chyba to wyczuł.
-Kochanie damy radę. Nie zostawimy cię. Ani ja, ani Chris. Pomożemy ci. On chce, żebyś była jego mamą... wiesz... nie możemy go zawieść. - Uśmiechnął się smutno i jeszcze raz trącił nosem mój policzek.
Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się, zdusiłam w sobie łzy. Pogłaskałam Chrisa po plecach.
-Nie bądź smutna, mamusiu... - powiedział.
-Nie będę... - pocałowałam go w nosek - To co? Kawiarnia?
-No pewnie, że tak. Dobra kawa nam się przyda. Ale Chris, błagam cię nie ubrudź się tak znowu jak ostatnio. - synek zrobił naburmuszoną minę.
-Ale tato! Nie ma wtedy flajdy z jedzenia!
- Pozbędziemy się tego skurwiela mamusiu. Nie będziesz przez niego nieszczęśliwa, Bello. Nie pozwolę na to.
-Pozbędziemy się...- potwierdziłam szeptem, bo wiedziałam, że gdybym coś powiedziała od razu bym się popłakała. Edward chyba to wyczuł.
-Kochanie damy radę. Nie zostawimy cię. Ani ja, ani Chris. Pomożemy ci. On chce, żebyś była jego mamą... wiesz... nie możemy go zawieść. - Uśmiechnął się smutno i jeszcze raz trącił nosem mój policzek.
Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się, zdusiłam w sobie łzy. Pogłaskałam Chrisa po plecach.
-Nie bądź smutna, mamusiu... - powiedział.
-Nie będę... - pocałowałam go w nosek - To co? Kawiarnia?
-No pewnie, że tak. Dobra kawa nam się przyda. Ale Chris, błagam cię nie ubrudź się tak znowu jak ostatnio. - synek zrobił naburmuszoną minę.
-Ale tato! Nie ma wtedy flajdy z jedzenia!
Podrzuciłam lekko chłopca aby mi nie spadł.
-Właśnie tato, wtedy nie ma frajdy - spojrzałam rozbawiona na Edwarda - Jedziemy moim?
- Możemy, ale co zrobimy z moim? Wrócimy tutaj potem? - Zapytał nadal mnie przytulając. Nie miał zamiaru puszczać, dobrze.
-Wrócimy... - pocałowałam Chrisa w czółko, a ten się promiennie uśmiechnął. - Lub po prostu ty wpakujesz zakupy to bagażnika swojego auta, a potem... Się przejdziemy.
-Ma pani świetny plan, pani Adwokat. - Szepnął mi do ucha, a zaraz później błysnął zębami. Westchnęłam. Jego uśmiech zwalał z nóg.
-Moje plany zazwyczaj są genialne, - powiedziałam pewnie kiwając głową - To gdzie masz auto?
- Pani Adwokat, cóż za samouwielbienie. - Uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy, to był taki cudowny widok. Rozglądnął się - Tam! - wskazał na auto jakieś 150 metrów od nas. Podeszliśmy tam, Edward zapakował zakupy do bagażnika. Potem Chris zszedł z moich rąk i złapał moją dłoń w swoją. Edward obejmował mnie w talii. Jak normalna szczęśliwa rodzina. Idealnie. Czułam wewnątrz mnie trochę niepewności, ale... Damien tutaj nie przebywa, nie ma szans aby mnie teraz zobaczył.
- Co się dzieje Bells? - Zapytał patrząc na mnie i szukając w moich oczach odpowiedzi. Jak zawsze wyczuł, że coś mnie niepokoi. Jak on to robi? Nie wiem, ale jest w tym świetny. Tak dobrze mnie zna, a ja sama nie wiem skąd. Jednak nie martwię się tym, to mnie cieszy.
-Nic takiego, po prostu za dużo myślę - przyznałam. Szliśmy wolno, Christian tuptał trzymając mnie za rękę. Oglądał wystawy różnych sklepów z zainteresowaniem.
- Daj spokój teraz z myśleniem. Wrócisz do nudnej rzeczywistości pod wieczór. Chcę spędzić z tobą wesołe popołudnie. I Christian zapewne też. Więc wyłącz pesymistyczne myśli, okey ? - Zapytał obejmując mnie mocniej w pasie.
-Dobrze, postaram się - uśmiechnęłam się wesoło, miał rację, powinnam cieszyć się chwilą, bo pod wieczór będę musiała się z nimi pożegnać. Weszliśmy do kawiarni, pachniało w niej kawą, czekoladą i czymś jeszcze. Wybraliśmy stolik na tyłach, aby mieć trochę prywatności. Kelnerka po chwili przyszła i złożyliśmy zamówienie. Edward zamówił sobie podwójne espresso, dla Chrisa dwie gałki czekoladowych lodów - chyba mu potem buzi nie domyje, ale niech się dziecko nacieszy - a ja poprosiłam o latte macchiato. Czekaliśmy na swoje zamówienie. Siedziałam koło Edwarda, a Christian naprzeciw nas. Siedziałam i myślałam nad czymś. W końcu usiadłam bliżej Edwarda i złączyłam nasze ręce. Może to dziwne, że zastanawiam się nad takimi gestami... Ale nie jestem do nich przyzwyczajona. Uścisnął lekko moją dłoń. Też milczał, zapewne myślał, tak jak ja. Patrzył na mnie.
Przynieśli lody dla Chrisa i naszą kawę. Maluch od razu zabrał się za jedzenie. I on naprawdę ma wielką zdolność do brudzenia się. Ale wyglądał tak uroczo. Upiłam łyka swojej kawy. Mm, pycha. Swoją drogą sama przejechałam po ustach, aby nie mieć wąsika z pianki. Christian po dwóch łyżeczkach był cały usmarowany tym lodem, ale kiedy widzieliśmy jego uśmiech nie obchodziło nas to. Cały czas trzymałam jego rękę w uścisku przy czym upiłam trochę kawy. Edward poszedł za moim przykładem i również się napił. Gdy Chris zjadł swoje lody poszłam do łazienki i umyłam mu buźkę. W zamian za to dostałam słodkiego całusa w usta. Potem wróciliśmy do stolika, a maluch poszedł do kącika zabaw. Usiadłam koło Edwarda.
-Wspaniały jest...
- Tak, racja. Nie wiem co bym zrobił bez niego.... Jak się czujesz?
-Zadziwiająco dobrze - przyznałam - Jak nigdy...
- Ja też. Tak dobrze nie czułem się od czasu dnia narodzin Chrisa. Jak tam przetrząsanie papierów? Wiem, ze mieliśmy spędzić miłe popołudnie, ale na prawdę musimy o tym porozmawiać. - wiedziałam, że będziemy musieli o tym porozmawiać. Nawet chciałam mieć tę rozmowę za sobą.
-W domu nic nie znalazłam, a w biurze szukałam tylko powierzchownie... Wiesz, on ma taką skrzyneczkę... Nie wiem na co, jest na klucz...
- Ehh... no to potrzebny nam jego komputer. - Tak bardzo chciał coś zrobić, żebym poczuła się szczęśliwa...
- Wezmę mu coś do zabawy. Ogarnę tego laptopa.... a potem.... hmmm..... - Spojrzał na mnie znacząco. - Zajmiemy się sobą, a może raczej, ja zajmę się tobą. Jeżeli będziesz chciała.
-Nie mam nic przeciwko, twój rozkład dnia na sobotę bardzo mi się spodobał... - szepnęłam i pocałowałam go w polika. Przytuliłam się do niego.
- Twoje biurko... i jak mniemam nie tylko biurko. - Oparł brodę na moich włosach i wdychał ich zapach. - Ja też nie mogę się doczekać, kochanie.
-Telepata się znalazł... - mruknęłam wywracając oczami. Dostałam sms'a. Damien. - Isabello, spóźnię się, będę w domu później. Wybacz za niedogodności... - przeczytałam na głos. - Mógłby sobie darować...
- Lubię używać moich zdolności telepatycznych... Jezu... on zawsze jest taki formalny? Teraz to na prawdę muszę cie wziąć na tym biurku. Już wiem co czujesz. - mruczał. Już sam dźwięk jego głosu sprawiał, że wariowałam.
-Tak, Damien jest zawsze taki formalny... - mruknęłam chowając telefon - Biurko, biurko... Po tym jak mnie na nim weźmiesz bardzo je polubię.
-No to w taki razie muszę cię też przelecieć w pracy. Żebyś biurko w pracy też lubiła. Nienawidzę tego chuja... mimo że go nie znam. Jest okropny... jak mogłaś za niego wyjść? Nie zasługuje nawet na to żeby na ciebie patrzeć. - powiedział głaszcząc moje ramię.
-Sama się nieraz zastanawiam dlaczego to zrobiłam - przyznałam i pogłaskałam Edwarda po policzku
-Musimy... - kolejny pocałunek - Przestać, kochanie... - wiedziałam, że gdy będziemy pozwalali sobie na więcej tym bardziej trudno będzie nam przerwać. Było mi przy nim tak wspaniale, tak jak nigdy przy nikim.
- Och... wiem... - Wyszeptał dysząc i patrząc mi w oczy. - Jutro jest sobota. I jutro to się nie skończy na pocałunkach. - Powiedział muskając ustami mój nos i policzki. - Za bardzo cie pragnę żeby dłużej czekać niż do jutra.
Niemal zapłakałam z rozkoszy na jego słowa. Poczułam niby znajome, ale nieznane pulsowanie między nogami. Kurczę, to tylko pocałunek, ale za to jaki!
-Mnie boli sama myśl, że musimy czekać do jutra...
- To jeszcze tylko...- Spojrzał na zegarek. Była 17.10. - ... tylko jakieś 17 godzin jeżeli chcesz żebyś my przyjechali powiedzmy koło 10 rano. - Posłał nieśmiały uśmiech. - Tylko nie rób sobie dzisiaj dobrze kochanie. Jutro będzie lepszy efekt.
-Nie zrobię sobie dobrze, kochanie, wytrzymałam trzy lata, wytrzymam 17 godzin. A co z tobą? - zapytałam sprytnie
- O mnie się nie martw. - Uśmiechnął się i teraz stykaliśmy się nosami. - Dam sobie radę przez te 17 godzin. Mam już robotę, do jutra muszę zrobić projekt dla szefa więc... będę miał co robić. Poza tym mam jeszcze małego szkraba z którym ewentualnie będę się mógł pobawić. - Cmoknął mnie w usta.
-Właśnie, jak tam współpraca z Nicholasem? Obgaduje mnie? Jeśli tak - zmrużyłam oczy - To pożałuje...
- Nie obgaduje cię. Nie pozwoliłbym mu. Wyglądał na zadowolonego. Uśmiechał się cały czas. Pod koniec obaj stwierdziliśmy że jesteś noga z komputerów i tyle. Bardzo sympatyczny facet. Zgadnij jaką pensje zaproponował mi na początek.
-Coś ponad 10? - strzeliłam w ciemno.
- Mhm... 12 dokładnie. Powiedział że za 3 miesiące jak się sprawdzę to możne mi podniesie do 16 lub 17 tysięcy. Uratowałaś mi dupę wiesz kochanie?
PS. 5403 słowa!
-Ma pani świetny plan, pani Adwokat. - Szepnął mi do ucha, a zaraz później błysnął zębami. Westchnęłam. Jego uśmiech zwalał z nóg.
-Moje plany zazwyczaj są genialne, - powiedziałam pewnie kiwając głową - To gdzie masz auto?
- Pani Adwokat, cóż za samouwielbienie. - Uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy, to był taki cudowny widok. Rozglądnął się - Tam! - wskazał na auto jakieś 150 metrów od nas. Podeszliśmy tam, Edward zapakował zakupy do bagażnika. Potem Chris zszedł z moich rąk i złapał moją dłoń w swoją. Edward obejmował mnie w talii. Jak normalna szczęśliwa rodzina. Idealnie. Czułam wewnątrz mnie trochę niepewności, ale... Damien tutaj nie przebywa, nie ma szans aby mnie teraz zobaczył.
- Co się dzieje Bells? - Zapytał patrząc na mnie i szukając w moich oczach odpowiedzi. Jak zawsze wyczuł, że coś mnie niepokoi. Jak on to robi? Nie wiem, ale jest w tym świetny. Tak dobrze mnie zna, a ja sama nie wiem skąd. Jednak nie martwię się tym, to mnie cieszy.
-Nic takiego, po prostu za dużo myślę - przyznałam. Szliśmy wolno, Christian tuptał trzymając mnie za rękę. Oglądał wystawy różnych sklepów z zainteresowaniem.
- Daj spokój teraz z myśleniem. Wrócisz do nudnej rzeczywistości pod wieczór. Chcę spędzić z tobą wesołe popołudnie. I Christian zapewne też. Więc wyłącz pesymistyczne myśli, okey ? - Zapytał obejmując mnie mocniej w pasie.
-Dobrze, postaram się - uśmiechnęłam się wesoło, miał rację, powinnam cieszyć się chwilą, bo pod wieczór będę musiała się z nimi pożegnać. Weszliśmy do kawiarni, pachniało w niej kawą, czekoladą i czymś jeszcze. Wybraliśmy stolik na tyłach, aby mieć trochę prywatności. Kelnerka po chwili przyszła i złożyliśmy zamówienie. Edward zamówił sobie podwójne espresso, dla Chrisa dwie gałki czekoladowych lodów - chyba mu potem buzi nie domyje, ale niech się dziecko nacieszy - a ja poprosiłam o latte macchiato. Czekaliśmy na swoje zamówienie. Siedziałam koło Edwarda, a Christian naprzeciw nas. Siedziałam i myślałam nad czymś. W końcu usiadłam bliżej Edwarda i złączyłam nasze ręce. Może to dziwne, że zastanawiam się nad takimi gestami... Ale nie jestem do nich przyzwyczajona. Uścisnął lekko moją dłoń. Też milczał, zapewne myślał, tak jak ja. Patrzył na mnie.
Przynieśli lody dla Chrisa i naszą kawę. Maluch od razu zabrał się za jedzenie. I on naprawdę ma wielką zdolność do brudzenia się. Ale wyglądał tak uroczo. Upiłam łyka swojej kawy. Mm, pycha. Swoją drogą sama przejechałam po ustach, aby nie mieć wąsika z pianki. Christian po dwóch łyżeczkach był cały usmarowany tym lodem, ale kiedy widzieliśmy jego uśmiech nie obchodziło nas to. Cały czas trzymałam jego rękę w uścisku przy czym upiłam trochę kawy. Edward poszedł za moim przykładem i również się napił. Gdy Chris zjadł swoje lody poszłam do łazienki i umyłam mu buźkę. W zamian za to dostałam słodkiego całusa w usta. Potem wróciliśmy do stolika, a maluch poszedł do kącika zabaw. Usiadłam koło Edwarda.
-Wspaniały jest...
- Tak, racja. Nie wiem co bym zrobił bez niego.... Jak się czujesz?
-Zadziwiająco dobrze - przyznałam - Jak nigdy...
- Ja też. Tak dobrze nie czułem się od czasu dnia narodzin Chrisa. Jak tam przetrząsanie papierów? Wiem, ze mieliśmy spędzić miłe popołudnie, ale na prawdę musimy o tym porozmawiać. - wiedziałam, że będziemy musieli o tym porozmawiać. Nawet chciałam mieć tę rozmowę za sobą.
-W domu nic nie znalazłam, a w biurze szukałam tylko powierzchownie... Wiesz, on ma taką skrzyneczkę... Nie wiem na co, jest na klucz...
- Ehh... no to potrzebny nam jego komputer. - Tak bardzo chciał coś zrobić, żebym poczuła się szczęśliwa...
-Nie będzie go całą sobotę, poinformował mnie o tym dzisiaj...- wyznałam zadzierając głowę do góry aby spojrzeć na Edwarda, uśmiechnął się łobuzersko.
- No to sobotę spędzamy we trójkę. U mnie czy u ciebie? - Zapytał uśmiechając się do mnie szeroko. Jak tak dalej pójdzie to zaczną go boleć mięśnie twarzy.
-Można u mnie, wtedy będziesz mógł zrobić coś przy tym laptopie... - zaśmiałam się na jego wesołą reakcję. - A dla Chrisa coś do zabawy się znajdzie...- Wezmę mu coś do zabawy. Ogarnę tego laptopa.... a potem.... hmmm..... - Spojrzał na mnie znacząco. - Zajmiemy się sobą, a może raczej, ja zajmę się tobą. Jeżeli będziesz chciała.
-Nie mam nic przeciwko, twój rozkład dnia na sobotę bardzo mi się spodobał... - szepnęłam i pocałowałam go w polika. Przytuliłam się do niego.
Przytulił mnie i szepnął.
- Nie wiem jak twój mąż może nie doceniać tego co ma. Powinnaś być dla niego wszystkim. Najwidoczniej... ma inne... wartości w życiu. - ciągnął. - A jeżeli chodzi o sobotę, to mnie również podoba się ten plan. Dam pograć Chrisowi w coś na laptopie i wtedy ogarniemy twój gabinet razem z twoim biurkiem, kochanie.
-Moje biurko nie może się doczekać - moja cipka też . Oparłam głowę na ramieniu Edwarda, palcem wodziłam po jego torsie. Dajcie mi go teraz, błagam.- Twoje biurko... i jak mniemam nie tylko biurko. - Oparł brodę na moich włosach i wdychał ich zapach. - Ja też nie mogę się doczekać, kochanie.
-Telepata się znalazł... - mruknęłam wywracając oczami. Dostałam sms'a. Damien. - Isabello, spóźnię się, będę w domu później. Wybacz za niedogodności... - przeczytałam na głos. - Mógłby sobie darować...
- Lubię używać moich zdolności telepatycznych... Jezu... on zawsze jest taki formalny? Teraz to na prawdę muszę cie wziąć na tym biurku. Już wiem co czujesz. - mruczał. Już sam dźwięk jego głosu sprawiał, że wariowałam.
-Tak, Damien jest zawsze taki formalny... - mruknęłam chowając telefon - Biurko, biurko... Po tym jak mnie na nim weźmiesz bardzo je polubię.
-No to w taki razie muszę cię też przelecieć w pracy. Żebyś biurko w pracy też lubiła. Nienawidzę tego chuja... mimo że go nie znam. Jest okropny... jak mogłaś za niego wyjść? Nie zasługuje nawet na to żeby na ciebie patrzeć. - powiedział głaszcząc moje ramię.
-Sama się nieraz zastanawiam dlaczego to zrobiłam - przyznałam i pogłaskałam Edwarda po policzku
- Czemu spotkaliśmy się tak późno Bello? - Spojrzał na mnie i musnąłem wargami moje czoło.
-Lepiej późno niż wcale, co nie? - spojrzałam w jego oczy, widziałam w
nich tak wiele uczuć, które w tej chwili były kierowane do mnie.
- Lepiej późno niż wcale... - Szepnął i zbliżył moje usta do swoich z zamiarem pocałowania mnie. Czekał na pozwolenie. Położyłam dłoń na jego karku i delikatnie przyciągnęłam go do siebie. Ujął wargę w swoją i zaczął delikatnie ją całować, oddając wszystkie uczucia i emocje które nim targały. Pokazał mi co czuje tym gestem. To było nieprawdopodobne. Wplotłam palce we włosy Edwarda. Jak najbardziej chętna oddawałam pocałunek. Mogłabym się do tego przyzwyczaić lub nie odrywać swoich ust od jego. Objąłem mnie mocno i całował, przekazywał mi swoje uczucia. Najpierw delikatnie potem coraz bardziej namiętnie. Poczułam jego język na mojej dolnej wardze. Zadrżałam, na pewno to poczuł. Przyległam do niego jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Nie przejmował się tym że jesteśmy w kawiarni. Że ktoś może nas widzieć. Liczyłam się tylko ja. Wyczuł moje drżenie i uśmiechnął się pod pocałunkiem. Oblizał moją dolną wargę swoim językiem. Uchyliłam swoje usta dla niego. Zlizałam jego smak ze swoich warg. Jakby nie było pocałunki w miejscach publicznych nie są zabronione. Jego język delikatnie wkradł się do moich ust, napotykając na swojej drodze mój język. Nasze narządy smaku ocierały się o siebie w słodkim tańcu. Jęknęłam cichutko w jego usta i znów pogłaskałam go po policzku. Tak przyjemnie... Ujął moją twarz w swoje dłonie. Zaczął całować jeszcze zachłanniej niż przed sekundą. Nie byłam mu dłużna, zaangażowałam się w ten pocałunek równie mocno jak i on. Co było dziwne... Ja nigdy się tak nie całowałam. Teraz pieszczota odzwierciedlała nasze uczucia i emocje, pokazywała nasze dusze. Edward całował mnie tak jakby chciał ochronić mnie przed całym światem.-Musimy... - kolejny pocałunek - Przestać, kochanie... - wiedziałam, że gdy będziemy pozwalali sobie na więcej tym bardziej trudno będzie nam przerwać. Było mi przy nim tak wspaniale, tak jak nigdy przy nikim.
- Och... wiem... - Wyszeptał dysząc i patrząc mi w oczy. - Jutro jest sobota. I jutro to się nie skończy na pocałunkach. - Powiedział muskając ustami mój nos i policzki. - Za bardzo cie pragnę żeby dłużej czekać niż do jutra.
Niemal zapłakałam z rozkoszy na jego słowa. Poczułam niby znajome, ale nieznane pulsowanie między nogami. Kurczę, to tylko pocałunek, ale za to jaki!
-Mnie boli sama myśl, że musimy czekać do jutra...
- To jeszcze tylko...- Spojrzał na zegarek. Była 17.10. - ... tylko jakieś 17 godzin jeżeli chcesz żebyś my przyjechali powiedzmy koło 10 rano. - Posłał nieśmiały uśmiech. - Tylko nie rób sobie dzisiaj dobrze kochanie. Jutro będzie lepszy efekt.
-Nie zrobię sobie dobrze, kochanie, wytrzymałam trzy lata, wytrzymam 17 godzin. A co z tobą? - zapytałam sprytnie
- O mnie się nie martw. - Uśmiechnął się i teraz stykaliśmy się nosami. - Dam sobie radę przez te 17 godzin. Mam już robotę, do jutra muszę zrobić projekt dla szefa więc... będę miał co robić. Poza tym mam jeszcze małego szkraba z którym ewentualnie będę się mógł pobawić. - Cmoknął mnie w usta.
-Właśnie, jak tam współpraca z Nicholasem? Obgaduje mnie? Jeśli tak - zmrużyłam oczy - To pożałuje...
- Nie obgaduje cię. Nie pozwoliłbym mu. Wyglądał na zadowolonego. Uśmiechał się cały czas. Pod koniec obaj stwierdziliśmy że jesteś noga z komputerów i tyle. Bardzo sympatyczny facet. Zgadnij jaką pensje zaproponował mi na początek.
-Coś ponad 10? - strzeliłam w ciemno.
- Mhm... 12 dokładnie. Powiedział że za 3 miesiące jak się sprawdzę to możne mi podniesie do 16 lub 17 tysięcy. Uratowałaś mi dupę wiesz kochanie?
Zaśmiałam się.
-W końcu zrobiłam coś dla ciebie... - westchnęłam.
- Daj spokój... to ja wolę robić coś dla ciebie. Lubię patrzeć jak się uśmiechasz. Jesteś wtedy jeszcze piękniejsza.
-Możliwe, ale nie chcę być dla ciebie jakimś marudzącym ciężarem - wyznałam - Wiesz, chcę pomagać także tobie.
- Teraz gadasz głupoty. Nie jesteś ciężarem. Jesteś najlepszym co w takim czasie jak ten mogło mnie spotkać. Nie dał bym rady bez ciebie. Już sama twoja obecność wiele mi daje. A jeszcze jak się całujemy tak jak robiliśmy to przed chwilą to już w ogóle.
Musnęłam jego usta swoimi parę razy.
-Tak?
- Dokładnie tak. - Wymruczał cmokając mnie jeszcze parę razy.
-Chyba mogę się do tego przyzwyczaić... - westchnęłam w jego usta. Podszedł do nas Chris i przetarł swoje oczka. Nie patrząc na nic wpełzł mi na kolana i ułożył swoją główkę na moich piersiach. Edward spojrzał na syna, który w tej chwili usypiał w moich ramionach.
- Nie ruszaj się. - Szepnął do mniej, bo Chris właśnie w tamtej chwili zasnął. Ucałował moje czoło, potem policzki i nos. Dotarł do ust.
Oddałam pocałunek, uśmiechnęłam się delikatnie w jego usta.
-Tak powinno wyglądać moje życie...
- Tak będzie wyglądać twoje życie. Tylko najpierw pozbędziemy się tego okropnego pieprznego kutasa. I mojej żony. Ale to tylko formalność. - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, spojrzałam na śpiącego w moich ramionach chłopczyka. Pocałowałam go w czoło.
- Tak powinna wyglądać moja żona. Powinna być taka jak ty. - Szepnął patrząc na mnie i Chrisa.
-Brzmi jak oświadczyny... - zachichotałam cicho.
- Nie... oświadczyny zaplanowałem gdzie indziej kochanie.
-Zaplanowałeś? - trochę mnie to zdziwiło
- Tak... mam taką piękną scenerię w głowie. Widzisz Bello, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, wiążę z tobą swoją przyszłość. I przyszłość Chrisa. Wtuliłam się w jego ramię.
-Raczej mi nie zdradzisz jaką, prawda?
- To ma być niespodzianka kochanie. A jak ci ja zdradzę to już nie będzie.
-Dobrze, dobrze... - westchnęłam. Jeszcze chwilę tam siedzieliśmy, a potem mieliśmy zapłacić. Um, ja to bym chętnie zapłaciła za siebie.
- Ale nie ma w ogóle mowy! - Prawie krzyknął i podał kelnerce 50 dolarowy banknot mówiąc że reszty nie trzeba. Zmrużyłam oczy.
- Ale czemu jesteś taki uparty?
- Nie jestem uparty. Jak każdy normalny facet płacę za kobietę. Tego wymaga kultura. I nie mruż tak oczu, bo ci tak zostanie. - Powiedział na odczepnego uśmiechając się do mnie.
-Dobra, ale ja sobie to kiedyś odpłacę... - zaśmiałam się. Edward wziął ode mnie Chrisa. Poszliśmy na parking, usadził go w foteliku, w swoim samochodzie.
-Smutno tak się żegnać - westchnęłam
- Bardzo smutno. Chciałbym pojechać do domu z tobą. - Zadeklarował przygarniając mnie do piersi. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Głaskałam go leniwie po karku. Milczałam.
- Jak tak stoimy mam ochotę znowu cie pocałować. Ale nie wiem czy wtedy zdołasz wrócić do domu, czy pojedziemy do mnie. - Uśmiechnął się rozbrajająco głaskając mnie po plecach. Tym razem to ja zainicjowałam pocałunek. Zrobiłam tak zwany pierwszy ruch. Złączyłam nasze wargi ze sobą. Zassał moją wargę delikatnie, acz stanowczo przyciągając mnie do siebie. Masowałam delikatnie jego kark i ramiona. Nie chciałam przerywać tej pieszczoty. Jego dłoń znalazła się pod moim żakietem. Zadrżałam, jeszcze nigdy nikogo tak bardzo nie pragnęłam. Przerwał pocałunek, inaczej doszło by do czegoś w jego aucie, a nie za te 17 godzin.
Złapałam powietrze w płuca.
-To... Do jutra? - spojrzałam w jego oczy z nadzieją
- Do jutra. Będziemy po 10 kochanie. Oczekuj nas.... - cmoknął mnie jeszcze raz w usta. - Będę tęsknił.
-Ja też... - pocałowałam go. Podeszłam do auta i pochyliłam się aby pocałowałać śpiącego Chrisa w polika.
- Uważaj na siebie. Nie chcę żeby coś ci się stało. Wyśle ci sms-a wieczorem okey?
-Dobrze - przytuliłam go, a potem odeszłam do swojego auta. Wsiadłam do niego i ruszyłam do domu. Tak bardzo nie chciałam się rozstawać z Edwardem i Christianem, ale musiałam. Musiałam zamknąć zły rozdział w moim życiu, aby zacząć ten prawidłowy z przeznaczonym mężczyzną u mego boku... I jego synem.
Damien tak jak mówił spóźnił się domu. A to stało się tak...
Obudziłam się w nocy, Damiena jeszcze nie było. Zachciało mi się pić i zeszłam na dół. Nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego, usiadłam na krześle przy wysepce w kuchni i sączyłam napój. W tej chwili usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Damien wszedł do domu, a widząc mnie w kuchni uśmiechnął się lubieżnie. Znałam ten uśmiech, miał ochotę na seks. Ale ja nie... No okey, miałam ochotę na seks, ale nie z nim... Tym razem mu się nie dam. Nic nie mówiąc zeszłam z krzesełka i pobiegłam po schodach do sypialni. Mój mąż chyba źle to zinterpretował, bo pośpiesznie ruszył za mną. W sypialni złapał mnie za nadgarstek chcąc mnie do siebie przyciągnąć.
-Damien, zostaw... - powiedziałam stanowczo, acz spokojnie. Spojrzałam w jego oczy z powagą, w jego iskrzyło się pożądanie, a teraz i nutka zdziwienia oraz gniewu.
-Że co proszę, Isabello...? - wymruczał groźnie, pogłaskał mnie do policzku. Jego mina stała się zacięta.
-Proszę abyś mnie zostawił, chcę iść spać... - wyrwałam mu rękę z uścisku, a on warknął.
-Proszę abyś mnie zostawił, chcę iść spać... - wyrwałam mu rękę z uścisku, a on warknął.
-Jesteś moją żoną, twoim obowiązkiem jest zaspokajanie i dbanie o moje potrzeby! - krzyknął robiąc krok w moją stronę.
-Właśnie, Damien, jestem twoją żoną, a nie jakąś pieprzoną zabawką... - powiedziałam cicho. Nie chciałam krzyczeć, już i tak go rozgniewałam.
-Jeszcze raz, Isabello... - próbował się uspokoić - Choć do mnie... - spojrzał na mnie znacząco.
-Właśnie, Damien, jestem twoją żoną, a nie jakąś pieprzoną zabawką... - powiedziałam cicho. Nie chciałam krzyczeć, już i tak go rozgniewałam.
-Jeszcze raz, Isabello... - próbował się uspokoić - Choć do mnie... - spojrzał na mnie znacząco.
-Nie... - zaprzeczyłam. Nie zdążyłam zrobić kroku, a on już był przy mnie. Chwycił mnie mocno za ramiona, syknęłam, to bolało. Pchnął mnie na łóżko. Rzucił mnie na nie, a ja leżałam w poprzek. Usadowił się nade mną i uderzył.
-Powiedziałem choć głupia suko! - kolejny cios. Czułam pulsowanie w mojej prawej skroni, a z przeciętej wargi spływała ciepła, kleista ciecz. Damien wstał ze mnie gwałtownie - Masz za swoje... - mruknął pod nosem, wziął swoją marynarkę i wyszedł. Słyszałam trzask drzwi. Poszedł, nie wiem gdzie, ale poszedł... I to jest najważniejsze.
-Powiedziałem choć głupia suko! - kolejny cios. Czułam pulsowanie w mojej prawej skroni, a z przeciętej wargi spływała ciepła, kleista ciecz. Damien wstał ze mnie gwałtownie - Masz za swoje... - mruknął pod nosem, wziął swoją marynarkę i wyszedł. Słyszałam trzask drzwi. Poszedł, nie wiem gdzie, ale poszedł... I to jest najważniejsze.
Zbolała skuliłam się na łóżku. Telefon na stoliku nocnym zaświecił.
Jak tam kochanie? Trzymasz się? Mam nadzieję, że wszystko w porządku. E.
Nic nie jest w porządku, właściwie to się rozpadam.
Rozpłakałam się.
__________________________________________________-
No cześć, Koty!
I oto ich spotkanie <3
Cała nocia taka sielankowa, a jaka końcówa nie?
Czekam na wasze opine...
A także zapraszam na nasze prywatne blogi, które prowadzimy same:
Miśka:
I mój zmierzchowy twór:
Pozdrawiam, Wampirek.
PS. 5403 słowa!
Nie spodziewałam się, że akcja ze spotkaniem rozwinie się tak szybko! :) No ich spotkanie było cudowne! Lepiej bym sobie tego nie wyobraziła! I ta prośba Chrisa "Bądź moją nową mamusią". Ryczałam po prostu! :( Och, to było takie piękne! W ogóle... Te pocałunki! ^^ Nie wierzę, po prostu... Wreszcie oboje pełnoprawnie szczęśliwi. Choć na chwilkę... :) Z tym biurkiem to akcja będzie na poważnie czy jednak do niczego jeszcze nie dojdzie? :D Tak pytam... Pewnie przekonam się w kolejnym rozdziale :P
OdpowiedzUsuńKońcówka mną... wstrząsnęła, a "wstrząsnęła" to za mało powiedziane, na prawdę... Co za idiota! Nie dość, że pewnie jest pedofilem lub gwałcicielem, albo oba na raz to jeszcze żąda od niej tylko i wyłącznie jednego, a na co dzień to co? Ani kocham Cię, ani buziaka - nic. Ale oczywiście Bella jest tylko od tego, by dać mu dach nad głową, pieniądze i zaspokoić jego potrzeby... Jeszcze ją uderzył, no po prostu! Wykastrować go, powiesić i zabić!
Czekam na rozwody, obojga!
Wizja ich zaręczyn... Poczułam po prostu radość! :) Ogólnie to to jest taka miłość od.. od pierwszego napisania :P I dobrze, niech będą ze sobą i tworzą szczęśliwą rodzinkę :) I niech Christian ma młodsze rodzeństwo :P
Heh, dobra... Wybiegam w przyszłość :P
Pozdrawiam cieplutko, przesyłam buziaki, czekam na nn z niecierpliwością i gratuluję tak olśniewającego, wspaniałego i wywołującego tyle emocji rozdziału! :)
to jest piekne tylko koniec mi sie nie podoba
OdpowiedzUsuńciekawe co wymyślicie w następnej notce już się nie mogę doczekać rozdział super
OdpowiedzUsuńNjeeeeeeeeeeeeee ! TYlko nie koniecc ! Tylko nie terazz!! TYLE NA TO CZEKAŁAM ! :P Świetny rozdział ;p
OdpowiedzUsuńRozdział BOSKI!!!Uhh...Schrupałabym tego Christiana.Koniec jest straszny!Jak on mógł uderzyć Bellę?!!No jak?Mam nadzieje,że szybko się pozbędzie z domu.Czekam do następnej nn.
OdpowiedzUsuńNie no mam ochotę zabić jej tego " kochanego męża ". Biedna Bella.;/!!! Niech do niej Edward przyjedzie ;) JA chcę następny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńBeata :D
PS. Rozdział świetny ;D
Ipipipipipipipipiipipipipipipipi! Belcia i Edziu się spotkali! Tralalalalalalalala! Odpierdala mi, co nie? Z komersu wracam. Piwko, tańce, itd. -,- Oh, zakochałam się w tym rozdziale. Dłuższy komentarz walnę później.
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział. Nie dość że się spotkali to już się całowali. Czekam na kolejny i kolejny jak najszybciej
OdpowiedzUsuńO kurwa!
OdpowiedzUsuńCo za... noż po prostu ale żeby ją uderzyć! Trzeba być niewychowanym, nędznym, paskudnym, okrutnym, niewychowanym, pedofilskim śmieciem!
A ich spotkanie takie świetne było! I już się całowali. Cud, miód i seks... Tfu! Cud, miód i orzeszki, ma się rozumieć.
Żeby się już całowali... Omnomnom, jutro coś czuję że akcja z biurkiem będzie mega zajebista i mega zboczona :D
O ile im skurwiel Damien nie przerwie... Jak przerwie, wykastrujmy go! :DD
Jaki słodziutki Christian! W tym rozdziale był po prostu do schrupania - sama słodycz!
I on tak słodko sepleni, omnomnom <3
Nic tylko go wyściskać :3
A końcówka mną wstrząsnęła. Myślałam, że cały rozdział będzie sielankowy, no ale żeby akt przemocy rodzinnej na końcu. xd
I nagle naszego panu porządnickiemu zachciało się seksu?
NIE MA.
Jak Bells się chciało to chętnych nie było! xd
Ale będzie akcja jutro, jak Edward zobaczy rozbitą wargę Belli! Poleje się krew, rozdupcą się biurka xD
Edward szybki, bardzo szybki!
Dopiero laskę poznał, a już o zaręczynach myśli.
A na miejscu Belli to bym go trzymała i nie puszczała, a Christianka w gratisie :D
"Bądź moją nową mamusią" wyobraziłam sobie ten wzrok zbitego szczeniaczka i mi się płakać zachciało :C
To musiało być takie soo cute! *.*
Rozdział zajebisty, no i ta długość.
Cud, miód i seks!
Czekam na nn i oby Miśka się pospieszyła, błagam *.*
cudowny rozdział ! *-*
OdpowiedzUsuńJEBANY SKURWIEL! NO JAK ON MÓGŁ UDERZYĆ BELLĘ?!! JA SIĘ KURWA PYTAM!! ZABIĆ GO!
OdpowiedzUsuńNiech ona pisze do Edwarda! :D On przyjedzie, spakują jej walizki, przyjebie temu pojebańcowi i Bella zamieszka z nimi! Błagam! Zróbcie tak!!!
Nie, no... jestem wkurwiona na tego chuja, aż chyba lapka siostrze rozjebię!
Już mi stają przed oczami obrazy jak Edward napierdala tego pedofila! :d Przecież on go zapierdoli, za to co zrobił! Już widzę jego minę jak zobaczy rozciętą wargę Belli xd
Mam nadzieję, że ona napisze do Edwarda, aby przyjechał! Przecież mu obiecała!
A co do ich spotkania... oww! To było przepiękne! Trzy razy czytałam :D A jak Chris zapytał czy Bells zostanie jego nową mamusią, to aż mnie takie zajebiste ciary przeszły! Gdybym to nie była ja, to bym ryczała jak bóbr, ale zamiast płaczu mam ciary :D
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w końcu się spotkali :d Tak długo wyczekiwany moment! I cieszę się, że między nimi nie było żadnego napięcia czy coś, tylko normalnie rozmawiali xd Soo Cute! :D
Och! Chris już powiedział na Bellę "mamusiu" :) Normalnie ryłam jak debil do monitora xd No bo jak można inaczej??
Czytam, ryję do monitora, bo wszystko pięknie cacy, a tu tej jebany skurwiel uderzył Bellę! No ugh!
I mój zajebiaszczy humor prysł jak bańka mydlana! I jestem na maksa wkurwiona za to co on zrobił!
Ja to bym mu dała nauczkę, ale zamiast mnie, da ją Edward :D I będzie w chuja zajebiście wykurwiście :D
Jak będzie tak jak mówię, to normalnie odtańczę taniec szczęścia i będę śpiewała jakąś wykurwistą piosenkę :D Nie wiem, jaką, ale będę :D Bo będzie tak, prawda?? :)
Jestem tak... szczęśliwo wkurwiona, że masakra :D
Szczęśliwa, bo oni się w końcu spotkali :D
Wkurwiona, bo tej jebak ją pobił -_-
No i co?? Myślę o spotkaniu, lub piszę, to się uśmiecham jak cep do moinitora xd
A jak myślę o pobiciu to walę w klawiaturę i drę się na każdego !
Dobra.. Widzę, że znowu się rozpisałam xd PRZEPRASZAM! Będę się starała pisać mniejsze komcie, ale nie moja wina, że wasze rozdziały tak wpływają na moją wenę :D
Pozdrawiam gooorąco :**
Życzę mnóstwo weny :**
Zwariowana Natalia :**
PS. Pisałam to wiele razy, ale powtórzę... KOCHAM WAS moje wy wariatki :**
Kochane wy moje, kiedy nn? xd Bo ja się tu doczekać nie mogę :)
UsuńHej, bardzo fajny blog! A szczególnie wygląd, na który zawsze zwracam uwagę :) Zapraszam do siebie renesmeecullen-5czescsagi.blog.pl :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Zajebista notka...nie moge sie doczekac nastepnej.:-)
OdpowiedzUsuńPierwsze spotkanie i pierwsze pocałunki i tekst Chrisa: "Tatusiu? Bella z nami zostanie?" albo "Bądź moją nową mamusią" i oczywiście "A dacie sobie buzi?" nie no wzruszyłam się kocham tego malca! ja chcem takiego w domu i dacie mi go na urodziny i koniec kropka ok?
OdpowiedzUsuńDamien.... nie będę się wyrażać bo on jest pip pip pip pip (taki odgłos jak w tv ludzie przeklinają takie pikanie) no tyle mam o nim do powiedzenia Ale żeby uderzyć Bells??? no prostak! cham! debil! idiota! burak! imbecyl! tuman! itd. itp. Ed mu wpi*rdoli nie?
pozdrawiam Liv
Jak ja kocham tego dzieciaka! Chris jest taki słodki, że chętnie bym go sobie wzięła do domu. Moim zdaniem spotkanie wyszło superowo, tak spokojnie i wesoło, a co do zakończenia to szczerze mówiąc bardzo mi się podobało. Znaczy nie to, że Damien zbił Bellę, ale dlatego, że mu się postawiła. Oby więcej takich rozdziałów! Z niecierpliwością czekam na NN i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJane
O jejejejejejejejejeeeeeejuuuuuusiu!!!! Cudno, cudo, cudo! Wiesz, kochana moja, to był chyba jeden z najlepszych rozdziałów na tym blogu!!!!!
OdpowiedzUsuńAleż się polubiły nasze gołąbki! Szok!
Aaaaach, a ten maluszek to po prostu taki mały słodziak! Przypomina mi Puszka ze Shreka ;D
Ed dobrze kombinuje! Wywalić na zbity pysk tego napalonego psychola!!! I kopa w dupę na drogę!!!!!!!!
Biedna ta Bells. Ja bym się wyprowadziła. Albo poszła na policję i powiedziała, że kolo mnie pobił. HA!!! I by miał przesrane frajer jeden!!!!
heh. Frajer - zacne słowo! Albo raczej niezacnie zacne XD
Ok, kończę ;)
Niech wena bd z Wami, dziefczynki!
Gohhhhonce busiaki!!!!
Wasza zwariowana Paulinowa Morda
^^
Hej, zamiast Aniołka będę pisać ja ;D Bój się ;p
OdpowiedzUsuńTyle czekałam na nn,
a jak wstawiłaś zapomniałam skomentować ;/
Potem wycieczka i tak samo wyleciało ;/
Ale jestem i podziwiam pracę ;D
Bosko! Nareszcie sie spotkali;D
I to za sprawą małego szkraba ;D
Ten tekst o mamie mnie rozkleił,
potem mama patrzyła na mnie dziwno,
jak w samochodzie powiedziałam "Ooooo "
Co za świnia! Powinna iść na policję,
pozbędzie się tego huja raz na zawsze.
I będzie heppy rodzinka: B.E.C ;D
Czekam na nn ;D
Do napisania ;D
Kisielek;D
PS: Żeeeeeelki ;D
PPS:Zapraszamy na nn ;D
Cudo !!!! Kocham waszego bloga !! Nie mogę doczekać się nn ... Mam nadzieję że będzie szybciutko .
OdpowiedzUsuńPOzd . ALEX
Jaki kurwa jebany nabiał!!! Zajebać to mało. "jesteś od zaspokajania moich potrzeb" KURWA NIEDOCZEKANIE TWOJE, SKURWIELU!!! Taki niepozorny, tu proszę jeb! Mam nadzieję, że Bella zadzwoni zaraz po Edwarda, aten obije mu tą krzywą mordę. Wtedy będzie wiedział jak ma się zachowywać. Och, niech już ona sie z nim w końcu rozwiedzie!!! I jeszcze go udupi za pedofilię. A co "stary przyjaciel" w różowym stanku w wisienki go nie zaspokoił to mu się przypomniało, ze ma żonę, która zawsze się zgadzała na sex? Wykastrowałabym frajera i to jeszcze zardzawionym tępym narzędziem, żeby go bardziej bolało. Ot co.
OdpowiedzUsuńjejku, przez cały rozdział (pomijając Damiena) cieszyłam sie jak głupia do monitora, a nawet w jednym momencie się wzruszyłam i cały czas wymykało mi się "owwww". Kurde jaki ten Chris jest słodki. Jej, chciałabym mieć takie dziecko, mimo, że ich nie lubię.
Ach, myślałam, ze się bd ruchać na pierwszym spotkaniu, ale Kiniu twoja alternatywa jeszcze bardziej mi się spodobała. :P Pierwsze spotkanie i już całowanie, eh szybcy są. Zazdroszczę Belli. Mieć takiego Edwarda przy sobie to skarb. I jeszcze ta ekspedientka w sklepie, myślałam, ze padnę.
Chris <3 słodziaczek mój.
Coś mam wrażenie, ż Ed obędzie się bez zaliczenia Belli na biurku następnego dnia, bo bd miała traume czy coś a może mnie zaskoczycie, co?
UUU jestem bardzo ciekawa co wymyśli Miśka odnośnie reakcji Edka na to, że ten kutas ja uderzył.
Starcie na słowa, tym razem wygrywa Wampirek. Jestem pod wrażeniem, ze tyle napisałaś, chyba cie nie pobiję nawet w najśmielszych snach. Oby tak dalej. Hh, nie mogę się doczekać aż dojdzesz do 10 000, wtedy to będzie szczyt marzeń - popołudnie spędzone z SS. Ok, zabrzmiało to trochę dziwnie (wspomnienia z dzisiejszej historii) ale wiesz o co chodzi.
Pod poprzednimi notkami zostawiłam komentarze, wiec jak chcesz to informuję, poczytaj sb.
I z innej beczki. Jestem zdumiona, że zarówno ja jak i inne czytelniczki (pewnie sie ze mną zgodzą) tak szybko uzależniłyśmy się i zakochałyśmy w waszym opowiadaniu. Jej, mineło z 2 tygodnie, a ja już nie mogę sie doczekać naępnej notki. Mam nadzieję, że dodacie jak najszybcie i to najlepiej kilka naraz :P
Jak sie rozpisałam :D
Ok kończę, do NN. Oby jak najszybciej
Całuję Belle :*
Kiedy w końcu kurwa wstawicie ten rozdział? Najpierw obiecujecie jakieś daty itp, itd. nie dotrzymujecie terminów. NN miało być we wtorek jest sobota... Jaka beznadzieja...
OdpowiedzUsuńO kurwa XD Jebłam, bo z tego co ja wiem, to napisałam w aktualnościach, że nie jest to pewne... Mamy też życie prywatne, anonimku, naprawdę.
Usuń