piątek, 24 maja 2013

Rozdział 1 "Uwikłany..."

"Czasami po prostu się plączemy. Nie wiemy co dalej zrobić. Ale przecież... jesteśmy tylko ludźmi. Mamy do tego prawo."


Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Ruchliwa ulica, hałas i mnóstwo ludzi - to wszystko mnie przytłaczało. Pulsowanie w głowie, które odczułem już kilka godzin temu, teraz przybrało na sile i stało się nie do zniesienia. Stanąłem na środku chodnika zastanawiając się, co mam ze sobą zrobić. Udawać, że nic się nie stało? Przyjść do domu jakby nigdy nic? W głowie miałem kompletną pustkę. Żadnego pomysłu. Jedynym sensownym posunięciem, byłoby udanie się do apteki po środki przeciwbólowe. Jako, że było to jedyna sensowna czynność, którą zdążyłem wymyślić w przeciągu 10 minut, od razu ruszyłem do apteki. Świeciło w niej pustkami, jak to zwykle bywa o 7 wieczorem. Trzy minuty później mogłem spokojnie udać się do auta, wiedząc, że za kilka minut lek zacznie działać. Przeszedłem się ze dwie przecznice i skręciłem na parking, na którym stał mój samochód. Przystanąłem zrezygnowany. Spojrzałem na to cudo i westchnąłem. Jak ja go zdołam utrzymać? I jak ja powiem o tym Vivienne? Wszedłem do samochodu i zamknąłem drzwi. Na ulicy było już ciemno, a na parkingu paliła się tylko jedna lampka. Mój telefon w lewej kieszeni spodni zawibrował. Wyciągnąłem go i spojrzałem na wyświetlacz. 

Kiedy będziesz w domku? Czekamy na ciebie z Christianem. 
Całuję
V.

I znowu ciężko westchnąłem. Pewnie zastanawiacie się czemu jestem taki przygnębiony. Otóż, straciłem dzisiaj pracę mojego życia. Powiedzieli, że cięcie kosztów, że jestem świetny, ale... młodzi idą pierwsi. Nie ważne czy mają talent czy nie. Po prostu taka jest procedura. Nie wiedziałem, które uczucie ogarnia mnie bardziej: bezgraniczna rozpacz, wszechogarniająca furia czy też może histeryczna radość. Plan wyglądał tak: straciłem pracę, mam na utrzymaniu żonę i syna, samochód, dom, oraz mnóstwo innych rzeczy. Ale poza tym... uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem jeszcze raz na ekran telefonu, jednak nie na wiadomość, którą dostałem od mojej żony, tylko na tapetę. Byłem na niej z moim 4-letnim synkiem, zdjęcie było robione podczas wygłupów i obydwaj szczerzyliśmy się do aparatu. 

"Jest twoim jedynym szczęściem."

Moja podświadomość bardzo szybko reagowała na mój stan. Cóż mogę powiedzieć? Mimo, że miałem żonę, rodzinę to jednak zawsze mi czego brakowało. I to nie tak, że ciągle jest mi mało. Nie na tym to polega. Po prostu, od jakiegoś czasu siedzi we mnie taka pustka i niczym nie potrafię jej zapełnić. Ani czasem spędzonym z żoną, ani z kumplem, ani z nikim. Przez ostatnie dwa miesiące uświadomiłem sobie, że brakuje mi kogoś kto mnie zrozumie. Kto będzie nadawał na tych samych falach. Oczywiście, syn był dla mnie najważniejszy i to nie tak, że chcę zrobić krzywdę rodzinie. Po prostu.... nie czuje się szczęśliwy. Cały czas czegoś brak, to tak jakby ułożyć puzzle, bez jednego kawałka, trzymać go w ręce i zastanawiać się gdzie jest. Czasem po prostu chciałbym nie mieć tych wszystkich zobowiązań. Żony, rodziny, różnych materialnych rzeczy. Chciałbym być zwykłym szarym obywatelem, który żyje na zasiłku i chodzi na piwo z kumplami spod sklepu. Czasami wydaje mi się to lepszą perspektywą. Ale zaraz sobie uświadamiam, że mimo wszystko za nic nie oddałbym mojego synka. Nigdy. A żona? Niestety, ale znudziła mi się. Nie... źle to ująłem. Po prostu... może na początku ją kochałem. Ale teraz... to tylko syn mnie przy niej trzyma. Życzę jej jak najlepiej - w końcu jest moją żoną, ale ostatnio bardzo często zastanawiam się, czy nie byłoby nam lepiej osobno. Nie czuję, już tego co czułem kiedyś. To było szalone. Młode, jeszcze licealne lata. Miałem 18, ona 16. Oby dwoje byliśmy za młodzi na poważny związek, na seks, ale... byliśmy w końcu nastolatkami. Nie myśleliśmy o żadnych konsekwencjach. Ona kochała ryzyko. Szalone imprezy, z mnóstwem alkoholu, nie rzadko narkotykami. Kiedyś po takiej imprezie zrobiła sobie ogromny tatuaż na nodze, ja też wtedy dałem się namówić. Zrobiłem go na lewej ręce, na całej części między łokciem a ramieniem. Dla Vivienne. Wtedy nie myślałem o tym, że kiedyś nie będę chciał z nią być. Kochała zabawę, kochała ryzyko, kochała imprezy i chill out. A ja kochałem ją. Za to po innej imprezie straciła ze mną dziewictwo. Najlepsze było to, że kochaliśmy się wtedy bez jakiegokolwiek zabezpieczenia. Mieliśmy w dupie wszystko inne, liczyło się tylko to, że jesteśmy razem. Na szczęście nie zaszła wtedy w ciążę. Po tych wszystkich szaleństwach był collage, ślub i zanim moja żona skończyła uczelnię zaszła w ciążę. Ja miałem już wtedy stałą pracę i kiedy urodził się Christian mogłem jemu oraz jego mamie zapewnić godne życie. Tylko, że podczas tych czterech lat które minęły od jego urodzenia wiele się zmieniło. Ja nie mam już 18, ani nawet 25 lat tylko 29 i nie czuję się spełniony we własnym życiu.  Na początku tego małżeństwa, było tak jak byliśmy jeszcze dzieciakami. Ostry seks, przekraczanie granic, szaleństwo. Ale szybko się skończyło.  I teraz czegoś mi brakuje, a pustka jest tak wielka, że nie potrafię jej wypełnić absolutnie niczym. Przez zaplątanie sobie głowy właśnie takimi myślami, nawet nie spostrzegłem kiedy wjechałem na parking mojego domu. Światła były zapalone, a garaż otwarty. Westchnąłem. Jak ja mam jej to powiedzieć? Wścieknie się. Wyszedłem z auta, zamknąłem je i skierowałem się do domu. Od razu na wejściu przywitał mnie radosny okrzyk mojego synka i tupot stópek biegnących po panelach. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Mogłem uważać, że Viv jest kobietą nie dla mnie, ale dziecko mieliśmy udane. Mały podbiegł do mnie, a ja chwyciłem go pod pachy i uniosłem wysoko do góry. Mały śmiał się w niebo głosy kiedy podrzucałem go do góry, również się śmiejąc. Po chwili postawiłem go na podłodze, a on zaczął mnie ciągnąć za rękę.
- Tato chodź! Pokaże ci, co dzisiaj zrobiłem jak cie nie było... - Dałem się zaciągnąć, do salonu gdzie rozwalona na kanapie leżała Viv. Obok jej nóg stała wielka wieża z klocków lego, a i one same były porozwalane po całym pokoju. Kiedy mnie zauważyła uśmiechnęła się i odłożyła gazetę, która czytała.
- Zobacz tato. - Christian wskazywał na ogromną wieżę paluszkiem, czekając na moją reakcję.
- Jest ekstra. Sam ją zbudowałeś? - Zapytałem biorąc synka na ręce i przytulając go do siebie. Chris pokiwał energicznie głową, jeżdżąc paluszkiem po moim tatuażu. Podszedłem do żony i ucałowałem ja lekko w policzek.
- Idziemy spać, co kolego? - Zapytałem syna niosąc go do jego pokoju. Pokiwał głową na tak, ale kiedy znaleźliśmy się w jego pokoiku i zacząłem przebierać go w piżamkę, odezwał się swoim dziecięcym głosikiem.
- Tato, bo wiesz mama dzisiaj cały dzień siedziała na kanapie. Nie chciała się ze mną pobawić i nie dała mi obiadku. - Spojrzałem na syna z niedowierzaniem. Cholerna Vivienne! Jak można, nie dać dziecku jeść?
- Chris, jesteś głodny? - Pokiwał lekko główką na "tak", więc przebrałem go w piżamkę i zszedłem na dół, gdzie moja żona oglądała telewizję. Zgrzałem małemu zupę i poczekałem, aż zje. Nie chciałem robić awantury Viv przy nim. Kiedy zjadł, zaniosłem go do pokoju, przeczytałem bajkę i ucałowałem na dobranoc. Zszedłem na dół, próbując się uspokoić, jednak to nic nie dawało. Ręce mi się trzęsły z wściekłości i złości na żonę. Wkroczyłem do salonu i widząc, że mnie ignoruje i gapi się w telewizor wyciągnąłem wtyczkę z gniazdka. Dopiero wtedy zaszczyciła mnie spojrzeniem i prawie zamordowała wzrokiem.
- Załącz to z powrotem. - Powiedziała cicho próbując nie pokazywać jak ja to rozjuszyło.
- Chciałem się ciebie zapytać co robiłaś cały dzień? - Patrzyłem jej w oczy nie ustępując i to ona po chwili odwróciła wzrok.
- Nie powinno cie to obchodzić.
- Nie powinno mnie obchodzić?! Czyt ty jesteś normalna?! Dziecko chodzi głodne, mówi że cały dzień się z kanapy nie ruszałaś, a ty mi mówisz że nie powinno mnie to obchodzić?! Kurwa, Vivienne zastanów się czasem co ty mówisz. To tylko dziecko! Chcesz je zagłodzić?!
- Przestań się drzeć! Nic się takiego wielkiego nie stało! - Spojrzała na mnie, ale nie miałem zamiaru ustąpić. Tutaj chodziło o mojego synka i nie miałem zamiaru jej odpuścić.
- Ale mogło się stać. Nie mam do ciebie już słów Vievienne. - Westchnąłem ciężko i usiadłem na fotelu. Czułem jej wzrok na sobie i chwilę później usadowiła się na moich kolanach. Pogłaskała moją czuprynę i westchnęła.
- Przepraszam cię. Po prostu dzisiaj bardzo źle się czułam, nie poszłam do pracy i połowę dnia przespałam. Zupełnie zapomniałam o tym, że mam pod opieką Chris'a. Wybacz kochanie. Wiem, że ty też miałeś ciężki dzień i mogło cie to zdenerwować. - Objąłem ją rękami w talii.
- Masz rację. Przepraszam, że uniosłem głos. Po prostu... widząc cię na kanapie z pilotem, a potem dowiadując się że nasze dziecko nie jadło obiadu wpadłem w furię.
- Wiem, kochanie dlatego też przepraszam. - Pogłaskała mnie po policzku. - Jak było w pracy? - Zapytała i przejechała palcem po moim ramieniu. Miałem dylemat: powiedzieć jej że straciłem pracę, czy skłamać? Zdecydowałem się na to drugie. Nie chciałem wszczynać kolejnej awantury.
- Nawet w porządku. Po prostu dzisiaj jeden kolesi odwalił jakieś głupstwo i wszyscy dostaliśmy opierdol. - Spojrzała na mnie ze współczuciem. - Chyba wezmę sobie 2 tygodnie wolnego. - Powiedziałem, bo przecież jakoś musiałem usprawiedliwić to, że nie chodzę do pracy. - Muszę odpocząć. - Vievienne tylko się uśmiechnęła.
- To bardzo dobry pomysł, Edwardzie. - Pogłaskała mnie po plecach i ujęła swoimi wargami moje. W tamtej chwili mało mnie obchodziło co zrobiła. Na prawdę tego potrzebowałem. Zgasiliśmy światła na dole i udaliśmy się do naszej sypialni, gdzie kochaliśmy się przez najbliższą godzinę. Potem Viv usnęła, a ja korzystając z okazji otworzyłem laptopa. Już dawno miałem zamiar poszukać pomocy w internecie. Bo gdzie jak nie tu można znaleźć dosłownie wszystko? Zalogowałem się na forum i dodałem nowy temat, którego tytuł brzmiał: "SAMOTNOŚĆ". A nóż, widelec ktoś się odezwie. Moje "ogłoszenie" brzmiało mniej więcej tak:

Witam!
Założyłem takowy temat ponieważ mimo "niby" ułożonego życia czuję się bardzo samotny i nieszczęśliwy. Mam 4-letniego synka który jest całym moim światem, i w zasadzie tylko on daje mi szczęście. Moja żona jest nieodpowiedzialna, wykorzystuje mnie i mimo tego że była kiedyś moją wielką miłością niestety to co było wypaliło się między nami. Na dodatek straciłem dzisiaj pracę i zostałem z deficytem materialnym. Byłoby bardzo miło porozmawiać z kimś kto ma podobne problemy do moich i czuje się samotny mimo, że na pierwszy rzut oka wszystko ma. 
Pozdrawiam
TheBoringStory

Po napisaniu tekstu zamknąłem laptopa, ówcześnie usuwając historię i poszedłem pod prysznic. Zastanawiałem się czy ktokolwiek odpowie i czy będę w stanie załatwić sobie jakąś pracę zanim Vivienne się zorientuje, że nie mam urlopu. Z pesymistycznymi myślami położyłem się obok żony, spoglądając jeszcze wcześniej na jej tatuaż. Uśmiechnąłem się smutno do siebie. Bardzo wiele bym dał, aby tamte czasy wróciły. 

_________________________________
______________________

Dobry wieczór!
Od razu zacznę przeprosinami, więc przepraszam, że tak późno, ale meeega długo mi się go pisało a jeszcze tak mnie plecy bolą że odpadam. 
Nie zmienia to faktu, ze rozdział 1 gotowy!
Tak więc... no mam nadzieję, że się Wam podoba.
Prawdopodobnie powstanie zakładka "Bohaterowie" także już za niedługo będziecie mogli sobie zweryfikować kto jest kim, a na razie musicie się orientować w tych pokręconych opisach.
Mam nadzieje, że nie ma zbyt dużo błędów, a jeżeli są to mi je wybaczycie.
Także... czekamy na twórczość Bells.
No i do NN!
Spokojnej nocki.
Całuję i ściskam :*:*:*:*:*:*
Lady A.

______________________
_____________
Jako, że tatuaż Edwarda nie chciał się wyświetlić wstawiam Wam go tutaj :

7 komentarzy:

  1. Pilnowałam internetu do dwunastej żeby to przeczytać xD
    A nuż widelec by mi go ktoś ukradł, nie?

    Rozdział fajny. Kurde, już czuję że nie cierpię tej Vivienne. No więc mam nadzieję, że niedługo nie wiem umrze, trzepnie w nią samolot, nie wiem, porwą ją obcy, byleby jej nie było :>

    Czyyyli Bells pisze z perspektywy Belli. Nie mogę się doczekać, ciekawe jak żyje Bella, skoro postanowiła (i tu takie złowrogie skrzypce) zdradzić. ^^

    Biedny mały Chris ;-;
    Dziecko głodowało a to babsko nawet mu jeśc nie dało. Nie, nie lubię jej xD

    Oj no, młodzieńcze lata Edwarda musiały być zajebiste :D
    Wię, wię, jestem pojebana. Ale i tak musiały być ekstra. Seks, narkotyki i tatuaże. Wow.

    Czekam na zakładkę "bohaterowie" żeby się trochę obeznać, no i oczywiście na twórczość naszego Wampirka.

    Branoc xD :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka z samego poranka ^.^
    Młodzieńcze lata Edwarda były zajebiaszcze. Ta Vivianne czy jak ona się nazywa to suka. Dziecka nie nakarmić... Kij jej w oko. Edwardzioch ma login "TheBoringStory"? nie dziwię się...Rozdział jest straaasznie fajny. W tym samym dniu prolog i rozdział 1. Tak trzymać :d Weny życzę i czekam na twórczość Wampirka.

    Miłeeego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny rozdział. Nie lubię tej Vivianne mam nadzieję że coś się jej stanie lub po prostu Edward odejdzie od niej.

    No i oczywiście jestem ciekawa życia Belli. Mam nadzieję że spotkają ię z Edwardem dość szybko i coś między nimi zaiskrzy ;D

    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, Boże, Boże...
    Cóż to za cudo tu mamy, hm? A tak, to Rozdział 1 na naszym wspaniałym blogu :3 I znów odzywa się ta nasza skromność, ehh. Ty już wiesz co ja sądzę o tatuażu Edwarda, normalnie go kocham <3 Jest prze-boski. Nawet takiego słowa nie ma, ale co tam, ja tworzę swoje. Chętnie bym tego Edwarda przytuliła, ale do tego to jeszcze trochę. Post na forum bardzo mi się podoba :) Będzie odzew, tego można być pewnym, Wampirek już się tym zajmie.
    Hmm, bohaterów właśnie robimy, bardzo przyjemna ta nasza praca.
    Okej, a teraz kiedy będzie mój rozdział?
    W środę, ponieważ w poniedziałek wyjeżdżam na wycieczkę, wracam w środę, a w weekend nie mogę nic dodać bo mam karę za oceny i mama sprawdza na blogach czy nie dodaję żadnych notek :c
    Smutaśnie, nie?
    Pozdrawiam, Wampirek.

    OdpowiedzUsuń
  5. dobra tak krotko bo posiadam zakaz na kompa (oceny...) piszę szybko bo rodzice wyszli na zakupy a ich córeczka (ja) łamie zakaz i komentuje wasz blog
    a teraz do rzeczy taa.. no taaa... żona Eda nie lubię łajzy nie lubię Chris chciałabym wiedzieć jak wygląda to też czekam na zakładkę "bohaterowie" czekam na rozdział i opis zycia Belli w wykonaniu wampirka
    dobra spadam rodzice na 9 za domem i zaraz będzie wjazd na chatę chciałbym zobaczyć wjazd w wykonaniu rodziców xD tego bym nie zapomniała
    pozdrawiam Livkiii ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak i prolog są śietne :) Zresztą... nie muszę dużo pisać, bo każdy wie, że tak jest :)
    Świetnie piszecie i nie mogę się już doczekać dalszych rozdziałów i oczywiście pojawienia się Belli :)
    Pozdrawiam gorąco i życzę weny :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :) Naprawdę, masz wielki talent - oceniam po pierwszym rozdziale. Ale jestem tego pewna.
    Przed chwilą znalazłam waszego bloga, przeczytałam prolog i rozdział :)
    Za chwilę zajrzę do bohaterów :)
    Kurde... Nie wiem, co napisać :) Brak słów :)
    Ale mam nadzieję, że zajrzycie do mnie?
    Życzę weny, weny i jeszcze raz weny!
    Kiedy kolejny rozdział?
    A co do błędów, to ja nie zauważyłam żadnego :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Mrs. Punk