"Niech więc pali się w nas ta nadzieja (...). Bo jeżeli jest coś, co jest wspólne... Dla ciebie, dla mnie... Dla innych...To tym czymś jest właśnie nadzieja."
Samotna mężatka. Tak się nazywam, często tak o sobie myślę, nieraz nawet mówię. To wydaje się być śmieszne, prawda? Jak można być samotną mając męża, widocznie można. Ja tak mam, ja taka jestem. Jestem odosobniona żyjąc z moim mężem, człowiekiem, z którym powinnam być szczęśliwa, człowiekiem, którego powinnam kochać. Powinnam, ale nie jestem. Zapomniałam jak to jest być wolnym, bez ograniczeń. Młodość przeminęła, byłam w swoim własnym więzieniu, stworzonym przeze mnie, przez Damiena.
Gdybym tylko mogła...
Ułożyłabym swoje życie inaczej, pokierowałabym nim lepiej, wybrała inne drogi, szłabym szlakami, które prowadziłyby mnie do szczęścia.
Gdybym tylko mogła...
Cofnęłabym czas. Chciałabym, ale to niemożliwe. Tak samo jak teraz nie mogę zapomnieć, zniszczyć tego co jest. Tego co złe. Nie mogę wyobrazić sobie dnia bez mojego męża, mimo że go nie kocham. Przywiązanie jest silne i przeraża mnie.
Gdybym tylko mogła...
Ale nie mogę, muszę przestać gdybać. Trzeba wrócić do rzeczywistości. Życie jest brutalne, Bello, nie ukrywajmy.
~*~
Obudziłam się, otworzyłam oczy. W łóżku leżałam sama, Damiena nie było koło mnie. Poczułam to co zawsze. Dziwne uczucie, które czuję co rano gdy budzę się samotnie w wielkim, małżeńskim łożu. Pustkę, która związuje moje gardło, dusi mnie. Zawsze mam głupią, złudną nadzieję, że obudzę się koło męża. Choć moja podświadomość mi mówi, że to nierealne.
Moja podświadomość w takim razie wie i zna się na moim życiu, a ja ciągle wierzę w te złudzenia, które dają nadzieję, ale nie zaoferują poczucia szczęścia. To idiotycznie, powinnam je wyprzeć ze swojego umysłu, ale z drugiej strony... Nie chcę tego, bo przez nie mogę choć na kilka minut zamknąć oczy i wyobrazić sobie moje życie, takim jakbym chciała aby było. Marzyć każdy może, prawda? Nikt mi tego nie zabroni, nikt się nie włamie do mojego umysłu. Nikt mi nie pomoże, bo nikt nie wie, co siedzi wewnątrz mnie. Nikt nie ma pojęcia, że jestem nieszczęśliwa.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, w sypialni jak zwykle panował porządek. W całym moim domu panował porządek. Gdy na podłodze była choć jedna rzecz, która nie powinna tam leżeć, Damien wszczynał kłótnię. To było piekło o byle co. Nasze kłótnie zazwyczaj były o jakąś błahostkę, ale mój (za)idealny mąż musiał zawsze postawić na swoim. Nieraz rzucał rzeczami, wdawało mi się wtedy, że wstępuje w niego inny człowiek, bo Damien nigdy nie krzyczy, ale nie używa przemocy. W takich sytuacjach szybko się opamiętuje i mnie przeprasza, całuje, przytula, mówi, że go poniosło.
Zeszłam z łóżka, przyszykowałam ciuchy do pracy. Wzięłam je i skierowałam się do łazienki. Wybrałam kąpiel w wannie, miałam jeszcze wiele czasu do pójścia do pracy, więc mogłam pozwolić sobie na chwilę relaksu, nie martwiąc się tym, że spóźnię się do pracy. Zresztą... Nawet jeśli bym się spóźniła to... No dobra, niby jestem szefową, ale nie wypada być niepunktualnym, ponieważ muszę otworzyć kancelarię innym pracownikom. Nie będą stali pod budynkiem na mnie czekając. To by było naprawdę dziwne. Nie ma co ukrywać.
Woda w wannie i piana, którą osobiście kocham, pozwoliły mi choć na chwilę zapomnieć o otaczającej mnie rzeczywistości. Tym zamkniętym światem z wieloma możliwościami, które są niemożliwe dla mnie. Niestety. Wiecie tak sobie mówię, czas się do tego przyzwyczaić, ale po prostu nie da się. Nadzieja to głupia suka, bo ja w nią wierzę, a ona nawala. Po prostu nie działa.
Wyszłam, wytarłam się i ubrałam w przyszykowany wcześniej zestaw. Wyglądałam całkiem, całkiem. Włosy, jak to zwykle do pracy, związałam w wysokiego koka. Chyba żaden mój pracownik, nie licząc mojego męża, nie wiedział mnie w rozpuszczonych włosach. Rzęsy podkreśliłam mascarą, nałożyłam róż na policzki, nie mam kłopotów z cerą. Ostatnim elementem mojej porannej toalety były okulary, miałam małą wadę wzroku, nie musiałam ich nosić na co dzień, ale w pracy wiele czytałam, nie chciałam sobie jeszcze bardziej popsuć wzroku.
Skierowałam się z powrotem do sypialni, wzięłam swoją torbę z laptopem. Spojrzałam do niej, czy oby na pewno mam wszystkie potrzebne rzeczy. Dokumenty były na swoim miejscu, laptop i ładowarka też. Wzięłam torbę. Zeszłam po schodach na dół, weszłam do kuchni. Był tam Damien, w czarnym garniturze. Wyglądał zabójczo, gdyby był tak świetnym mężem jak dobrze wygląda zapewne byłabym najszczęśliwszą mężatką na tym globie.
Podeszłam do niego. Śniadanie leżało na stole w jadalni, widocznie na mnie czekał. Spojrzałam na jego twarz. Był wyraźnie zniecierpliwiony. Wzdrygnęłam się, nie lubiłam gdy miał taki wyraz twarzy. Wyglądał tak ostro i nieprzyjemne. Jak jakiś tyran w ładnym opakowaniu. Przystojny, nudny tyran.
Damien odchrząknął i zasiadł do stołu, poszłam za nim. Spojrzał na mnie nieprzyjemnie, uniosłam brew pytająco.
-Denerwuje mnie to...- powiedział, na razie obojętnie, czyli tak jak zwykle. Coś go denerwuje, ale tego nie okazuje.
-Ale co...? - nie za bardzo wiedziałam, co go w tej chwili może denerwować.
-Stukot twoich obcasów - mruknął, nie patrzył już na mnie, upił łyk swojej kawy.
-Boże, Damien to śmieszne! Nie przesadzaj. - miałam ochotę się roześmiać - Jakoś nigdy nie narzekałeś, a noszę je co rano jak wychodzimy do pracy.
-Bo nie chciałem być nieuprzejmy, ale zawsze mnie to wkurzało! - warknął, wzdrygnęłam się. Zaczyna się, kłótnia o nic.
-Do cholery, człowieku! - uniosłam lekko głos - Przez trzy lata nie zwracałeś na to uwagi, a teraz nagle mówisz, że to ciebie denerwuje, to nie logiczne! - powiedziałam zdenerwowana. Mój mąż wstał i spojrzał na mnie spod byka, nie ruszałam się, nadal siedziałam.
-Nie unoś na mnie głosu, Isabello! - wydarł się, na prawdę się wydarł - Nigdy więcej! I jeszcze parę rzeczy, masz spędzać ze mną więcej czasu, zrozumiano?! Żyjesz tylko pracą, zapominasz, że masz męża?
-Chodzi ci o to wczorajsze spóźnienie? - zapytałam - Przeprosiłam, powiedziałeś, że nic się nie stało. Nie ma problemu, więc o co ta dyskusja? Skoro wymagasz ode mnie abym nie krzyczała, sam tego nie rób. Będę spędzała w pracy tyle czasu ile chcę, jestem twoją żoną, a nie własnością...- mówiłam spokojnym, opanowanym tonem. Sądząc po jego minie jeszcze bardziej go tym zdenerwowałam, nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.
-Ty...! - podszedł do mnie i uniósł rękę, w ostatniej chwili się opanował, a mnie zatkało. Chciał mnie uderzyć. Mój mąż chciał mnie skrzywdzić. Nie ważne, że się powstrzymał. Damien podniósł na mnie rękę.
-Nie wyprowadzaj mnie z równowagi, bo to się źle skończy, Isabello. Bądź roztropna...-ostrzegł mnie - Dziś nie pojawię się w pracy. - powiedział i wyszedł. Wyszedł z domu, a ja nadal nie mogłam uwierzyć w to co zrobił, w to co mówił. Nie dość, że chciał mnie uderzyć to jeszcze zagroził mi. A z jego groźby wywnioskowałam, że jeśli będę go denerwować to mnie, tak czy siak, skrzywdzi.
Nie mogłam się ruszyć. Nigdy nie spodziewałabym się tego po moim mężu. Zawsze był nudny,monotonny, cichy i spokojny. A dziś... Tak jakby inny człowiek, ktoś kogo się boję. Pokręciłam głową chcąc wyrzucić z siebie tą myśl. Musiał być zdenerwowany, może jakaś sprawa w sądzie nie idzie po jego myśli i nie chce się do tego przyznać. Tak, na pewno to coś w tym stylu, na pewno nie chciał, nie miał i nie ma zamiaru, mnie skrzywdzić. Nie mogłabym żyć z takim człowiekiem. Znam Damiena cztery lata, od trzech jesteśmy małżeństwem. Wiem za kogo wyszłam. Za kogoś z kim będę miała, może nie szczęśliwe, ale bezpieczne życie.
Nadal sama siebie przekonując wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy, chwyciłam kluczyki od samochodu i ruszyłam do garażu. Kody wpisywałam automatycznie, weszłam do auta, działałam jak na autopilocie. Jechałam do pracy w milczeniu, dwa razy przejechałam na czerwonym świetle.
Weszłam do kancelarii, skierowałam się do swojego biura, o 7:30 byli już wszyscy pracownicy. Gdy do mnie przychodzili jak najszybciej udzielałam im pomocy, rad, wskazówek, czy czegokolwiek co chcieli. dobrze, że nie miałam dziś żadnej rozprawy w sądzie. Na pewno bym ją przegrała, nie mogę sobie pozwolić na to, aby problemy prywatne przechodziły na moją pracę, ale nie mogłam też poradzić sobie z sytuacją, która miała miejsce dziś rano.
Pusto gapiłam się na dokumentację spraw, które mnie czekają. Na kartoteki ludzi, których mam bronić, na ludzi, którzy są oskarżeni. Na osoby, które uważam za niewinnie i te, które na pewno mają coś na sumieniu. Jednak żadna z tych spraw mnie nie zaciekawiła, nie sprawiła abym się nią zainteresowała. Lunch i obiad zjadłam sama, bo Damiena nie było w pracy. Zawsze jadałam z nim. I nagle zrozumiałam jak strasznie odizolowana od świata jestem. Nie mam przyjaciół ani znajomych, ludzie mnie znają z imienia i nazwiska, ale nie wiedzą jaka jestem, nie spędzają ze mną czasu. Mam tylko Damiena i Alice, reszta gdzieś odeszła. Alice mam bo jest moją siostrą, a Damien mężem. Cały czas wolny spędzałam z nim, nie mogłam widywać się z nikim innym, dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Przez ostatnie miesiące nawet coraz rzadziej widują się z Ally.
Mogłabym się sprzeciwić, ale jego dzisiejsze zachowanie sprawia, że obawiam się tego. Zastanawiam się, czy naprawdę byłby do tego zdolny, wmawiam sobie, że nie, a jednak... Podniósł tę rękę i groził mi.
Oparłam się o wygodne oparcie mojego fotela obrotowego. Przymknęłam powieki, bo czułam, że zbiera mi się na płacz. Nie chciałam płakać, nie lubiłam okazywać słabości, szczególnie przez Damiena. Nigdy przez niego nie płakałam, bo nigdy nie dawał mi powodu. Chyba, że ta cholerna samotność, nieporadność, te życie, którego mam dość. Bo mam wszystko, równocześnie nie mając nic. Zero wartości.
Około godziny 18:00 dałam spokój z tymi aktami, po co udawać, że pracuję skoro tego nie robię? Wyjęłam z torby laptopa i uruchomiłam go. Weszłam na swoją prywatną pocztę. Multum reklam, usunęłam je wszystkie, ale zobaczyłem też wiadomość. Wiadomość od: the.boring.story@gmail.com. Znałam skądś początek tego nicku. A tak! Forum, jego post, mój komentarz. Mężczyzna mi odpowiedział. Zabrałam się za czytanie, tak jak poprzednim razem, aby niczego nie pominąć przeczytałam tekst kilka razy. A potem kliknęłam na ikonkę "Odpowiedz".
Wyszłam, wytarłam się i ubrałam w przyszykowany wcześniej zestaw. Wyglądałam całkiem, całkiem. Włosy, jak to zwykle do pracy, związałam w wysokiego koka. Chyba żaden mój pracownik, nie licząc mojego męża, nie wiedział mnie w rozpuszczonych włosach. Rzęsy podkreśliłam mascarą, nałożyłam róż na policzki, nie mam kłopotów z cerą. Ostatnim elementem mojej porannej toalety były okulary, miałam małą wadę wzroku, nie musiałam ich nosić na co dzień, ale w pracy wiele czytałam, nie chciałam sobie jeszcze bardziej popsuć wzroku.
Skierowałam się z powrotem do sypialni, wzięłam swoją torbę z laptopem. Spojrzałam do niej, czy oby na pewno mam wszystkie potrzebne rzeczy. Dokumenty były na swoim miejscu, laptop i ładowarka też. Wzięłam torbę. Zeszłam po schodach na dół, weszłam do kuchni. Był tam Damien, w czarnym garniturze. Wyglądał zabójczo, gdyby był tak świetnym mężem jak dobrze wygląda zapewne byłabym najszczęśliwszą mężatką na tym globie.
Podeszłam do niego. Śniadanie leżało na stole w jadalni, widocznie na mnie czekał. Spojrzałam na jego twarz. Był wyraźnie zniecierpliwiony. Wzdrygnęłam się, nie lubiłam gdy miał taki wyraz twarzy. Wyglądał tak ostro i nieprzyjemne. Jak jakiś tyran w ładnym opakowaniu. Przystojny, nudny tyran.
Damien odchrząknął i zasiadł do stołu, poszłam za nim. Spojrzał na mnie nieprzyjemnie, uniosłam brew pytająco.
-Denerwuje mnie to...- powiedział, na razie obojętnie, czyli tak jak zwykle. Coś go denerwuje, ale tego nie okazuje.
-Ale co...? - nie za bardzo wiedziałam, co go w tej chwili może denerwować.
-Stukot twoich obcasów - mruknął, nie patrzył już na mnie, upił łyk swojej kawy.
-Boże, Damien to śmieszne! Nie przesadzaj. - miałam ochotę się roześmiać - Jakoś nigdy nie narzekałeś, a noszę je co rano jak wychodzimy do pracy.
-Bo nie chciałem być nieuprzejmy, ale zawsze mnie to wkurzało! - warknął, wzdrygnęłam się. Zaczyna się, kłótnia o nic.
-Do cholery, człowieku! - uniosłam lekko głos - Przez trzy lata nie zwracałeś na to uwagi, a teraz nagle mówisz, że to ciebie denerwuje, to nie logiczne! - powiedziałam zdenerwowana. Mój mąż wstał i spojrzał na mnie spod byka, nie ruszałam się, nadal siedziałam.
-Nie unoś na mnie głosu, Isabello! - wydarł się, na prawdę się wydarł - Nigdy więcej! I jeszcze parę rzeczy, masz spędzać ze mną więcej czasu, zrozumiano?! Żyjesz tylko pracą, zapominasz, że masz męża?
-Chodzi ci o to wczorajsze spóźnienie? - zapytałam - Przeprosiłam, powiedziałeś, że nic się nie stało. Nie ma problemu, więc o co ta dyskusja? Skoro wymagasz ode mnie abym nie krzyczała, sam tego nie rób. Będę spędzała w pracy tyle czasu ile chcę, jestem twoją żoną, a nie własnością...- mówiłam spokojnym, opanowanym tonem. Sądząc po jego minie jeszcze bardziej go tym zdenerwowałam, nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.
-Ty...! - podszedł do mnie i uniósł rękę, w ostatniej chwili się opanował, a mnie zatkało. Chciał mnie uderzyć. Mój mąż chciał mnie skrzywdzić. Nie ważne, że się powstrzymał. Damien podniósł na mnie rękę.
-Nie wyprowadzaj mnie z równowagi, bo to się źle skończy, Isabello. Bądź roztropna...-ostrzegł mnie - Dziś nie pojawię się w pracy. - powiedział i wyszedł. Wyszedł z domu, a ja nadal nie mogłam uwierzyć w to co zrobił, w to co mówił. Nie dość, że chciał mnie uderzyć to jeszcze zagroził mi. A z jego groźby wywnioskowałam, że jeśli będę go denerwować to mnie, tak czy siak, skrzywdzi.
Nie mogłam się ruszyć. Nigdy nie spodziewałabym się tego po moim mężu. Zawsze był nudny,monotonny, cichy i spokojny. A dziś... Tak jakby inny człowiek, ktoś kogo się boję. Pokręciłam głową chcąc wyrzucić z siebie tą myśl. Musiał być zdenerwowany, może jakaś sprawa w sądzie nie idzie po jego myśli i nie chce się do tego przyznać. Tak, na pewno to coś w tym stylu, na pewno nie chciał, nie miał i nie ma zamiaru, mnie skrzywdzić. Nie mogłabym żyć z takim człowiekiem. Znam Damiena cztery lata, od trzech jesteśmy małżeństwem. Wiem za kogo wyszłam. Za kogoś z kim będę miała, może nie szczęśliwe, ale bezpieczne życie.
Nadal sama siebie przekonując wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy, chwyciłam kluczyki od samochodu i ruszyłam do garażu. Kody wpisywałam automatycznie, weszłam do auta, działałam jak na autopilocie. Jechałam do pracy w milczeniu, dwa razy przejechałam na czerwonym świetle.
Weszłam do kancelarii, skierowałam się do swojego biura, o 7:30 byli już wszyscy pracownicy. Gdy do mnie przychodzili jak najszybciej udzielałam im pomocy, rad, wskazówek, czy czegokolwiek co chcieli. dobrze, że nie miałam dziś żadnej rozprawy w sądzie. Na pewno bym ją przegrała, nie mogę sobie pozwolić na to, aby problemy prywatne przechodziły na moją pracę, ale nie mogłam też poradzić sobie z sytuacją, która miała miejsce dziś rano.
Pusto gapiłam się na dokumentację spraw, które mnie czekają. Na kartoteki ludzi, których mam bronić, na ludzi, którzy są oskarżeni. Na osoby, które uważam za niewinnie i te, które na pewno mają coś na sumieniu. Jednak żadna z tych spraw mnie nie zaciekawiła, nie sprawiła abym się nią zainteresowała. Lunch i obiad zjadłam sama, bo Damiena nie było w pracy. Zawsze jadałam z nim. I nagle zrozumiałam jak strasznie odizolowana od świata jestem. Nie mam przyjaciół ani znajomych, ludzie mnie znają z imienia i nazwiska, ale nie wiedzą jaka jestem, nie spędzają ze mną czasu. Mam tylko Damiena i Alice, reszta gdzieś odeszła. Alice mam bo jest moją siostrą, a Damien mężem. Cały czas wolny spędzałam z nim, nie mogłam widywać się z nikim innym, dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Przez ostatnie miesiące nawet coraz rzadziej widują się z Ally.
Mogłabym się sprzeciwić, ale jego dzisiejsze zachowanie sprawia, że obawiam się tego. Zastanawiam się, czy naprawdę byłby do tego zdolny, wmawiam sobie, że nie, a jednak... Podniósł tę rękę i groził mi.
Oparłam się o wygodne oparcie mojego fotela obrotowego. Przymknęłam powieki, bo czułam, że zbiera mi się na płacz. Nie chciałam płakać, nie lubiłam okazywać słabości, szczególnie przez Damiena. Nigdy przez niego nie płakałam, bo nigdy nie dawał mi powodu. Chyba, że ta cholerna samotność, nieporadność, te życie, którego mam dość. Bo mam wszystko, równocześnie nie mając nic. Zero wartości.
Około godziny 18:00 dałam spokój z tymi aktami, po co udawać, że pracuję skoro tego nie robię? Wyjęłam z torby laptopa i uruchomiłam go. Weszłam na swoją prywatną pocztę. Multum reklam, usunęłam je wszystkie, ale zobaczyłem też wiadomość. Wiadomość od: the.boring.story@gmail.com. Znałam skądś początek tego nicku. A tak! Forum, jego post, mój komentarz. Mężczyzna mi odpowiedział. Zabrałam się za czytanie, tak jak poprzednim razem, aby niczego nie pominąć przeczytałam tekst kilka razy. A potem kliknęłam na ikonkę "Odpowiedz".
Drogi TheBoringStory!
Sądzę, że jest wielu ludzi z takimi problemami jak nasze, ale nie chcą się do tego przyznać, jak ja. Gdybym spotkała się z Tobą, to zapewne nie odważyłabym się powiedzieć tego, co napisałam wcześniej i tego, co napiszę teraz.
Wnioskujesz dobrze, jestem nieszczęśliwa i nie mam siły aby to zmienić. Sama myśl o tym jak bardzo jestem od niego 'uzależniona' mnie przytłacza.
Po Twojej historii, którą mi przedstawiłeś sądzę, że w pewnym stopniu rozumiesz moje uczucia. Ja sama nie mam dzieci, to nie jest tak, że nie chcę, bo chcę, ale nigdy nie rozmawiałam o tym z Damieniem, to jest moim mężem. Nie chcę mieć dziecka z takim człowiekiem, a to co dziś się stało upewniło mnie w tym postanowieniu. Ale o tym napiszę Ci w dalszej części wiadomości.
Co do Twojej utraty pracy, myślę, że nie zwolnili Cię dlatego, że jesteś złym pracownikiem. Zapewne Twój zakład pracy miał problemy finansowe, jak większość firm. Sądzę, że zrobiłbyś wszystko aby utrzymać rodzinę, co najważniejsze, synka. Swoją drogą to na pewno kochany malec.
Mogę Ci pomóc z finansami, nie ma problemu.
Manipulacja, skądś to znam. Może teraz przybliżę Ci moją sytuację.
Dziś rano jak zwykle obudziłam się w łóżku sama, powinnam się do tego przyzwyczaić, ale nie mogę. Jestem kobietą, wszyscy mają mnie za twardą prawniczkę, ale ja też potrzebuję czuć się kochaną i potrzebną, nie mam tego. Nigdy nie miałam.
Ubrałam się, zapytasz po co Ci to piszę, otóż jak co dzień, od trzech lat, ubrałam na nogi szpilki, moja praca wymaga dobrego wyglądu, szczególnie ode mnie, mam własną kancelarię.
Zeszłam na dół, mój mąż czekał na mnie ze śniadaniem i oznajmił mi, że denerwuje go stukot obcasów. Jak od trzech lat się nie czepiał dziś to zrobił. Nie krzyczałam, lekko uniosłam głos.
Nawrzeszczał na mnie, że nie mam prawa na niego krzyczeć, że mam nie spotykać się z innymi, choć i tak tego nie robię, nawet rzadko kiedy widuję się z własną siostrą. Cały wolny czas mam poświęcać dla jego osoby, powiedziałam, że nie może mną rządzić.
Napisałam Ci, że mój mąż jest nudny. I taki jest, ale dziś odkryłam w nim innego człowieka. Otóż Damien podniósł na mnie rękę, chciał mnie uderzyć, co prawda nie zrobił tego. Gdy się uspokoił zagroził mi, że jeśli jeszcze raz wyprowadzę go z równowagi to tego pożałuję.
Teraz sama nie wiem za kogo wyszłam. Dziś wcale nie przypominał nudnego mężczyzny.
Założę się, że jak wrócę do domu i będzie tak jak dawniej, jak gdyby nigdy nic.
Tylko pytanie, co będzie jak się znów zdenerwuje?
Teraz już nie tylko, nie chcę wracać do domu, ale i się boję.
Poza naszymi problemami.
Jestem Bella.
A Ty?
Jeśli można się zapytać, jak masz na imię?
I jako, że jestem ciekawa, jak ma na imię twój syn?
Pozdrawiam.
Lonely/Bella
Przeczytałam to co napisałam. Uznałam, że może być i nacisnęłam "Wyślij". Nie ukrywam, że zaciekawiła mnie ta znajomość. Jego wiadomość była jedynym pozytywem w tym dniu, jedyna rzecz, która mnie zadowoliła. Nie w sensie, że cieszę się z jego nieszczęścia, ale z tego, że mogę anonimowo podzielić się z nim tym co czuję, wygadać się.
Coś czuję, że będę czekać na jego odpowiedź z niecierpliwością.
_____________________________________
Hej, ludziska <3
Tak Wam wszystkim powiem, że rozdział mi się nawet podoba, a Wam?
Się jeszcze pochwalę, że to najdłuższy rozdział jaki napisałam gdziekolwiek, bo aż 2156 słów, heu heu heu. Oby Wam się podobał, bo nie liczy się długość, a jakość.
Okej, czekamy na twórczość Miśki. :3
Pozdrawiam, Wampirek.
Rozdział jest wykurwisty. Pieprzony Damien! Żeby się o głupie szpilki kłócić! A tylko spróbuje uderzyć Bellę to dostanie wpierdol od Edwarda!!! Niech tylko spróbuje, a nie wstanie ze szpitalnego łóżka do końca swojego nędznego życia! Biedna Bells...jeszcze sobie wmawia, że on jest super, że nigdy by jej nic nie zrobił. Żal mi jej :( Co do mail'a... wow dałaś czadu. Ale coś czuję, że mail zwrotny będzie również meeega długi. No dobra... bardzo bardzo bardzo nienawidzę Damiena. Jak sie można kurwa czepiać o szpilki!?!?!?!?! Nie ogarniam tego pieprzonego idioty. No dobra. Lecę pisać zajebisty rozdział numer 5 :D
OdpowiedzUsuńCałuję i ściskam :******
Misia
Rozdział wciągnął mnie i nie wiem kiedy już się skończył :] Historia jest dobrze przemyślana i nadal jestem pod wrażeniem twojego stylu :) Cieszę się, że spotkałam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńJesteśmy we dwie.
UsuńJa - Wampirek i Lady.A. :)
Ja piszę za Bellę, na za Edwarda :d
Świetny rozdział . Czekam na następny , jestem cekawa odpowiedzi Edzia :)
OdpowiedzUsuńO szpilki .. masakra :D
OdpowiedzUsuńNie lubimy tego Damiena.!
Cudny rozdzialik :D
Czekamy na następny rozdział i życzymy Wam weny.!
Heh.. Stukot szpilek :D:D
OdpowiedzUsuńNie ma co. Dziwny ten Damien.
Super rozdział :D
Czekam na następny :P
Świetny rozdział. Czekam na kolejny i mam nadzieję że w najbiższych rozdziałach Bella i Edward się spotkają ;D
OdpowiedzUsuńnie lubiła Damiena a teraz to go kur*a nienawidzę no jak można się pokłócić o stukot szpilek NO! BEZ! JAJ! no debil z niego i tyle nie lubie dziada nie lubie!!
OdpowiedzUsuńale ogólnie rozdział jest cudowny nie mogę doczekać się nn oby pojawił się szybko
Liv
No w końcu :)) Nawet nie wiesz jak się cieszyłam, kiedy obczaiłam, że nowy rozdział się pojawił :))
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwośćią na rozdział Lady A... Co do diabła odpisze Edward??
Kiedy oni się w końcu spotkają?? xD
Mam nadzieję, że szybko nn się pojawi xd
Pozdrawiam i życzę weny :**
Zwariowana Natalia :***
Hehehe ja i mój zajebisty refleks ^^ No dobra, no to teraz wyrażę moją opinię. Damien to sukinsyn. Poprostu jest chamem, debilem, idiotom i dalej by tu można wymieniać. Ja chcem Edzia! Edziu jest the best! Yhhh, zdemoralizowana jestę -,-' Zauważyłam jeden błąd w tym mailu. Ale ja nie o tym. Weny wam życzę kochane i czekam na nn.
OdpowiedzUsuńNo ty to potrafisz trzymać w napięciu!Zgadzam sie z dziewczynami trzeba sie pozbyć Damiena i to szybko! Nie dość,że nie czuły to jeszcze bydlak
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że Bell od niego odejdzie! niekoniecznie od razu do Eda...ale powinna zrobić to szybko
Pozdrawiam Bell 93
Ugh, ostatnia... ;___; Ja i mój refleks xD
OdpowiedzUsuńBrak prądu, toż to nie do zniesienia! Burza była na sto fajerek, jebało piorunami i tak dalej, zerwało linie. Od wczoraj nie miałam prądu ;-; Masakra!
Ale ja zamiast o rozdziale jak zwykle gadam od rzeczy.
Toż to dziwka z tego Damiena!
Trzeba go jak najszybciej uśmiercić <333
Esther lubi uśmiercać kurwy <333
Co do rozdziału ogółem, to jest spoko. Tak jak Issie, zauważyłam jeden błąd w mailu Bells.
"Nawrzeszczał na mnie, że nie mam praca na niego krzyczeć," - prawa miało być, co nie? :D
Czekam na twórczość Miśki i na e-mail od Eduarda, jestem ciekawa, co odpisze :33
Esther, już nie jesteś ostatnia ;D Przejmuję miejsce na szarym końcu ;(
OdpowiedzUsuńDżizas, co za CHAM I PROSTAK Z TEGO DAMIENA! NIC TYLKO DAĆ MU SOLIDNY, POLSKI, TRADYCYJNY WPIER*OL!!!!!!!!!! Jakem Polka hłe hłe hłe.
Hmmm, Bells już chce pomagać FINANSOWO nieznajomemu kolesiowi z neta...? Niebezpieczne posunięcie. Ale pewnie niedługo się spotkają! Czy coś! I bęęęęędzie się DZIAŁO!
no bo:
Wampirek & Miśka. Będzie się działo.
XD
Hło hło, bd waszą specjalistką od kreowania wizerunku i reklam, jak w Hancock'u!!! Jeśli się zgodzicie ;D
Rozdział boski <3
więc czekam na NN
Niech wena bd z Wami
Buziiiaaaaaaaczki!!!! ;*
Ps. Zapraszam na rozdział 39 na inna-bellaswan.bloog.pl
Świeżutki, właśnie uformowany za pomocą moich zręcznych paluszków i Mojej Dzikiej Weny!
XD
taaaaaak, odwala mi dzisiaj i plotę 3 po 3. A co! MAM DOBRY DZIEEEEEŃ!!!! W dobre dniiiiiii warto wierzyć!!!!! bla bla bla ...Trzeba wierzyć w dobre dni, nie ma lepszych dni od dobrych razem z ... WAMI!!!!!!~
^^
Kochana Twój komentarz mnie rozwalił, ale wiesz...jak w Hancock'u ? Wiesz, moja droga że cock to po angielsku kutas? Tak czy siak ja lubię pisać o kutasach i tym podobnych rzeczach, wiec za bardzo sie nie przejmuj. A jak zdążę to notka będzie przed godziną 22!
UsuńPozdrawiam wszystkie Czytelniczki i Czytelników!
Całuję :****
Misia
Bosz! Co za debil, idiota, świnia, cham, prostak! Chcę go zabić! Wykastrować tego Damiena, kurde! Co za pacan! Podnosić rękę na kobietę?! Nie mogę się przez to uspokoić! Och, biedna Bella... I te próby tłumaczenia sobie wszystkiego... Ech... Najbardziej podobał mi się mail. No cóż... Może w końcu się spotkają. Fajnie się komuś wygadać zwłaszcza, gdy nie trzeba patrzeć sobie w oczy. Pisanie to nic. Rozmowa to potok łez, przywoływanie niemiłych wspomnień, opisywanie wszystkiego i czasem krępowanie się czy nieśmiałość. Swoich problemów także nie powiedziałabym komuś w rozmowie. Zwłaszcza w rozmowie z obcym człowiekiem. Co najważniejsze, ten obcy człowiek nas nie widuje, nie zna nas i to jest lepsze. Może ocenić nas na chłodno i powiedzieć co jest złe i co trzeba zmienić.
OdpowiedzUsuńDobrze, lecę do następnych :*
The flavor of this genuine pizza pie shop pizza pie is now treasured on your own the
OdpowiedzUsuńkitchen area all of the newbie stainless Deni Nachos Stove.
Put it on your wire stand to cool down the out of entirely.
There are lots of during physical proper truth one particular cookware every one
of begin using all over that could possibly be one copper tea
pot or perhaps short wave. A good solar-powered cooktop should be able to, therefore, give you some help inside
a good spaces, with the intention that you've got a search if you haven't got hot grocery, irrespective of
where could possibly be. Extensive is the highest quality time for
you buy yourself a practiced on the case?
my page - delonghi toaster oven knobs