Miałam nudne życie,
naprawdę. Wszystko było uporządkowane, miało swoje miejsce. Miałam nudne życie,
nudną pracę, nudnego męża, nudny dom, nudne wszystko. Coś mnie podkusiło i
weszłam na głupie forum i moje monotonne życie wywróciło się do góry nogami. Co
się zmieniło? Przede wszystkim mam nudnego, prawie byłego męża i wspaniałego
kochanka, w pakiecie z nowym ukochanym dostałam jego synka. Nowy dom, nowe
życie. Nawet ja się zmieniłam pod wpływem tych wszystkich zdarzeń. Wiem, czego
chcę, czego pragnę i o co muszę dbać. Najważniejsi dla mnie są Edward i
Christian, bez dwóch zdań. Wiem, że Edward to ten jeden jedyny i raczej nic
tego nie zmieni. Nawet mój głupi mąż, który będzie próbował nas zniszczyć, ani
suka Vivienne, prawie była mojego kochanka. Ich już nie ma w naszym życiu.
Jestem ja, Edward i nasz syn. Nasz. Nic ani nikt nam tego nie odbierze,
będziemy się bronić.
Po dzisiejszej
"mini" kłótni z Edwardem i jego uroczych przeprosinach tylko
utwierdziłam się w fakcie, że mocno, mocno kocham tego faceta! Widok jego
smutnej miny, gdy chodził na czworaka po tarasie był bezcenny i słodki. Jakiś
czas spędziliśmy przytulając się na tarasie, tak chyba zasnęłam. Obudziłam się
w nocy, spojrzałam na zegarek, było coś około 2. Edwarda nie było koło mnie,
ale byłam tak zmęczona i senna, iż zasnęłam na nowo przekonana, że po prostu
wstał do łazienki i zaraz do mnie wróci. Miałam chyba rację, bo gdy rano się
obudziłam on był przy mnie. Zlustrowałam go wzrokiem i uśmiechnęłam się
leniwie. Leżał koło mnie, podpierając głowę na łokciu, w samych popielatych
dresach. Hm. Wsunęłam dwa palce za gumkę jego spodni i trochę je pociągnęłam.
Zerknęłam i jęknęłam w myślach. Tak, był w samych dresach.
– Sprawdzasz coś? – Uniósł
brew, rozbawiony.
– Przeszukanie –
powiedziałam profesjonalnie, jakbym była na sali sądowej.
– W sprawie? –
zaśmiał się i przewrócił na mnie. Objęłam go za szyję i pocałowałam,
przygryzłam jego dolną wargę i ją zassałam.
– W bardzo ważnej
sprawie dla Isabelli Brown – mruknęłam i przeczesałam oburącz jego włosy.
Edward tylko parsknął
śmiechem i chyba również postanowił zrobić przeszukanie, bo zabrał się za
ściąganie mojej koszuli nocnej.
– Wszystko na swoim
miejscu – zamruczał, a ja zachichotałam i pokiwałam głową.
– U ciebie również. –
Uniosłam się na łokciach i pocałowałam go we włosy. – Zrobiłabym dogłębne
przeszukanie, ale jest już przed 10. Nasz syn zaraz tu wparuje – powiedziałam,
a Edward odsunął się nieco i uśmiechnął się niewinnie.
– Pewnie masz rację.
– Przeciągnął się. Dopiero teraz zauważyłam, że miał lekkie sińce pod oczami z
niewyspania.
– Nie mogłeś spać? –
Pogłaskałam go po policzku. – Coś się stało? – Natychmiast zainteresowałam się
powodem niewyspania mojego chłopaka, on tylko wywrócił oczami i mnie cmoknął.
Wstał i ubrał się. Był widoczne speszony. Coś musiało się stać, ale on mi nie
chciał o tym powiedzieć. Westchnęłam tylko. I tak go wypytam, niech pomyśli, że
dałam mu spokój to stanie się mniej czujny.
Zeszłam na dół, a on
poszedł do pokoju Christiana. Robiąc naleśniki słyszałam ich śmiechy z góry,
oho, czyli malec już wstał. Zrobiłam naleśniki, tak jak wspomniałam, były z
dżemem i nutellą, z serkiem waniliowym i bitą śmietaną oraz owocami. Z owocami
jem praktycznie tylko ja, moi chłopcy wolą czekoladę, albo inne słodkości.
Zeszli na dół. Chris
był już ubrany, Edward nadal w dresach opadających seksownie na jego biodra,
oh, ten mężczyzna chce bym umarła z pożądania, dosłownie, sama nie wiem, co się
dzieje. Nigdy nikogo tak nie pragnęłam, a go praktycznie nie mam dość.
Nastoletnie porywy mam już chyba za sobą, bynajmniej tak myślałam, nigdy ich
nie miałam, więc przypełzły do mnie z lekkim opóźnieniem. Jak widać w życiu
niczego nie można uniknąć, wszystko ma swoje miejsce i czas, przy odpowiedniej
osobie.
– Chodźcie na
śniadanie. – Zalałam Edwardowi i sobie kawę, a Christian miał kakao, jak
zawsze. Uwielbiał je, jak rano nie miał tego napoju to byłaby wielka wojna, a
Edward leciałby do sklepu po kakao albo mleko, zależy czego by zabrakło. Jest
idealny, czyż nie?
– Mm, ale pachnie! –
powiedzieli równocześnie, a ja zaczęłam się śmiać. Są tak podobni. Posadziłam
synka na krześle i pocałowałam go w czoło.
– Smacznego, maluchu.
– Przeczesałam jego włosy. – Tobie też, wielkoludzie. – Cmoknęłam ukochanego w
usta. – Tylko się nie brudzić za bardzo, musicie nauczyć się jeść - mruknęłam i
spotkałam rozbawione spojrzenie Edwarda.
– Sugerujesz, że nie
umiem jeść? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
– Właśnie tak -
mruknęłam i przygryzłam dolną wargę, a jego oczy pociemniały. Znałam to
spojrzenie, uśmiechnęłam się niewinnie i wzruszyłam ramionami. Edward zaczął
jeść. To było komiczne. Obydwoje, z racji na moją uwagę, zaczęli jeść tak wolno
i starannie, uważając, aby się nie pobrudzić. Niekoniecznie im to wyszło, ale
byłam naprawdę z nich dumna. Przynajmniej się starali.
Zjadłam pierwsza, ale
tylko dlatego, że oni jedli więcej. Znaczy, Christian jadł po prostu powoli.
Tak, aby skończyć równo z Edwardem. Nie wiem, co sobie ubzdurał, ale skoro tak
chce to niech dotrzymuje towarzystwa w jedzeniu swojemu tacie. Potem poszłam
umyć małego. Miedzianowłosy musiał radzić sobie sam. Gdy wróciłam kuchnia była
już posprzątana, a Edward chował ostatnie talerze do zmywarki. Włączyłam
Christianowi bajki i poszłam do ukochanego. Położyłam mu dłoń na tyłku, a on
zaczął się śmiać.
– Przegapiłam jakiś
żart? – Uniosłam brew.
Wyprostował się i
obdarował mnie żarliwym pocałunkiem. Wplótł dłoń w moje rozpuszczone włosy,
łapiąc za kark i przyciągając do siebie mocniej. Westchnęłam w jego usta, a
następnie jęknęłam czując oczywisty dowód jego podniecenia na swoim brzuchu.
– Cullen – warknęłam
cicho, co wywołało jego śmiech. Cmoknął mnie jeszcze kilka razy, ale już bez
tej namiętności.
– Będę już grzeczny –
obiecał, unosząc ręce do góry.
Wywróciłam oczami.
– Tak jasne. Tu mi
jedzie czołg? – Wskazałam na swoje oko.
To byłby naprawdę
beztroski poranek. Miła pobudka koło ukochanego mężczyzny, wspólne śniadanie z
nim i naszym synkiem, wesołe rozmowy i miłej atmosferze. Czego mogłam więcej
chcieć, co? W tej chwili miałam wszystko, ale oczywiście w moim życiu nic na
dłuższy czas nie może być bezproblemowe i klarowne. Wszystko szlag trafił, gdy zadzwonił
dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć.
Wiedziałam, że coś
jest nie tak od razu, gdy w drzwiach zobaczyłam mężczyznę w mundurze. Czego
chce od nas policja? Zmarszczyłam brwi, szukając w głowie jakiejś sprawy, którą
prowadziłam i była zamieszana w to policja, ale nic nie przychodziło mi do
głowy. Wzięłam sobie wolne i wszystkie ważniejsze sprawy porozdzielałam, więc
nie ma powodu, aby coś ode mnie chcieli. Praca Edwarda raczej nie wymagała
kontaktów z policją. Nie, na pewno nie. W takim razie to musi być pomyłka.
– Dzień Dobry.
Aspirant Jack Clark – przedstawił się – pani Isabella Brown? – zapytał, a ja
pokiwałam głową.
– Tak, zgadza się –
mruknęłam – mogę wiedzieć, o co chodzi?
Poczułam, jak ktoś
staje za mną i mnie obejmuje. Edward. Od razu się nieco uspokoiłam. Przy nim
odzwyczaiłam się od stresujących sytuacji w życiu prywatnym, czy pracy.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Próbował wyglądać na rozluźnionego, ale
czułam, że coś jest nie tak.
Aspirant Clark
wyglądał na zaskoczonego, gdy Edward mnie objął, ale znów szybko na jego twarz
wróciła maska obojętności.
- Damien Brown, pani
mąż – zaczął i zerknął spod brwi na Edwarda – został ciężko pobity wczorajszej
nocy.
Po wizycie policjanta
od razu się ubrałam i kazałam Edwardowi się zawieźć do szpitala, w którym leżał
Damien. Oczywiście nie chciałam ciągać Christiana po takich miejscach, dlatego
poprosiliśmy Rosalie, aby się nim zajęła. Zgodziła się niemal od razu, nie
musieliśmy jej nawet prosić. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
Edward mnie
niepokoił. Milczał i zachowywał grobową minę. Od przyjścia Clarka odezwał się
może tylko dwa razy i były to takie krótkie słowa, jak „tak, Bello” i „nie,
Bello”. Nie wyglądał na zadowolonego, gdy powiedziałam mu, że jadę do Damiena.
Wiem, że wolałby, abym to wszystko zignorowała i nie przejmowała się jego
losem, ale to był mój mąż. Mimo wszystko, czułam się zobowiązana do tego, aby
pojechać tam i dowiedzieć się, co się stało. Nie chodziło już tylko o mojego
męża, ale o to, że ktoś popełnił przestępstwo. Musiała zająć się tym policja.
Nie wiedziałam też, jakie obrażenia poniósł były mężczyzna mojego życia.
Zatrzymaliśmy się na
szpitalnym parkingu. Westchnęłam i chwyciłam klamkę, ale nie nacisnęłam. Edward
ani drgnął. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
– Edward, co jest
grane? – zapytałam.
Miałam już tego dość.
Wczoraj ta cholerna kłótnia, a dzisiaj to! Naprawdę nie mogę być szczęśliwa.
Chociaż na tydzień! Ciągle się coś dzieje. Moje życie to jeden wielki bajzel
nadziany przypadkami.
– Nie jestem pewien,
czy chcę tam iść, Bello – odpowiedział grobowym tonem.
Rozumiałam go, ale
czemu był taki chłodny. Wydawał się być tu, ze mną, tylko ciałem. Pochyliłam
się nieco i złapałam go za rękę. Dopiero, gdy moja skóra zetknęła się z jego,
przeniósł na mnie wzrok.
– Kocham cię,
Edwardzie – powiedziałam – ale muszę tam iść.
– Rozumiem. – Kiwnął głową.
– Mam nadzieję, że długo ci się nie zejdzie.
Wiedziałam, że to już
koniec rozmowy. Wzięłam głęboki wdech i puściłam jego dłoń, a potem wyszłam z
auta. Skierowałam się do szpitala, a w recepcji dowiedziałam się, gdzie leży
Damien. Do jego sali weszłam z drżącym sercem, biorąc nerwowe wdechy.
Denerwowałam się tym, co tam zobaczę, że go w ogóle zobaczę.
Jednak nie
spodziewałam się takiego widoku. Nigdy nie widziałam, go w takim stanie.
Przygryzłam wargę, a do moich oczu naszły łzy. Kochałam kiedyś tego człowieka,
nie mogłam być całkowicie obojętna na mężczyznę, który leżał teraz z owiniętą
bandażem głową, zszytą brwią, posiniaczoną skronią. Tyle widziałam, bo resztę
miał zasłoniętą kołdrą, ale spodziewałam się, że dolna część jego ciała nie
była w lepszym stanie.
Podeszłam do łóżka, a
on otworzył oczy. Nie miały już tego koloru, co kiedyś. Były bardziej wyblakłe.
Chrząknęłam cicho.
Wiem. On jest złym
człowiekiem. Bił mnie i pewnie nie raz zdradził. Wolę nie myśleć, co robił
innym kobietom.
– Cześć –
powiedziałam. Nie miałam pojęcia, co zrobić w tej chwili. Wiem, że policja
będzie zajmowała się szukaniem bandytów, którzy mu to zrobili.
– Nie sądziłem, że
przyjdziesz – mruknął – gdzie twój kochaś? – Mimo tego, że był poobijany i
wyglądał paskudnie, mówił to z nienawiścią. Właśnie to sprawiło, że moje
współczucie gwałtownie spadło.
– Z chęcią dołożyłby
ci jeszcze bardziej, więc nie wszedł nawet do szpitala – odgryzłam się.
Damien zaśmiał się,
ale chwilę później zobaczyłam grymas na jego twarzy.
– Zadziorna, jak
zawsze. Moja żona.
– Daruj sobie te
gadki, gdyby było już po rozwodzie, nie przyszłabym – mruknęłam i uświadomiłam
sobie, że to prawda. Wtedy nie czułabym tego zobowiązania.
– Jakie mam
szczęście, że nadal nią jesteś – prychnął – zemszczę się. Zobaczysz. Nie, nic
nie mów – wychrypiał, a po chwili dodał: – Twoi koledzy myślą, że to mnie
przestraszy? Są w błędzie.
– O czym ty gadasz? –
warknęłam zirytowana.
– Nie udawaj głupiej,
to twój kochaś mnie tak urządził!
Nie dałam mu
powiedzieć nic więcej. Wyszłam szybko z sali, wsiadając do windy. Sama nie wiem,
kiedy znalazłam się na parkingu i byłam w aucie Edwarda. Spojrzałam na niego,
spoglądając mu w oczy.
– To ty, Edwardzie? –
zapytałam, ale odpowiedzią było tylko jego nierozumiejące spojrzenie.
Powtórzyłam więc pytanie:
– To ty pobiłeś Damiena?
Wiem, że minęło więcej czasu niż dużo. Co zrobić, trochę się to wszystko przeciągnęło. Właściwie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, bo jak wiecie, moje inne blogi w miarę funkcjonowały, tylko ten został w jakimś "uśpieniu" i nie mogłam się zmusić do napisania rozdziału, albo najzwyczajniej w świecie o tym zapominałam. Przepraszam! Nie bijcie, przynajmniej nie mocno. W każdym razie, razem z Miśką, mamy zamiar wziąć się w garść i ładnie dokończyć bloga. Nie mam zamiaru go porzucić, więc szybciej, czy nie: zostanie on dokończony!
Co do obecnego rozdziału, mam nadzieję, że jest w miarę dobry, i że pamiętacie coś z tego, co działo się wcześniej! Obiecuję, z mojej strony, że taka długa przerwa już się nie pojawi!
A tak w ogóle to mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i pozostawicie po sobie jakiś znak :p
Pozdrawiam,
CM Pattzy.